Prolog

151 6 0
                                    

- Alice zbieraj się kurde, musimy wychodzić ! Za 30 min zaczyna się seans!!!
- Już wychodzę, bez nerwów - odpowiedziałam spokojnie, nakładając przed lustrem ostatnie warstwy korektora na różne niedoskonałości. Musiałam wyglądać nienagannie, taki był wymóg mojego chłopaka, który zabiera mnie właśnie do kina na naszą, nazwijmy to pół-rocznicę...
Powoli i z uśmiechem na twarzy wyszłam z łazienki, przed którą Ben już kipiał ze złości i niezadowolenia:
- No i z czego się cieszysz ?! Mamy 15 minut ! Wiesz, że nienawidzę się spóźniać !
- Ale kochanie nie krzycz, zdążymy, a jak nie to pójdziemy gdzieś indziej i tak nie pali mi się żeby iść na ten film.
- Aha, więc to tak?! Ja się staram coś zorganizować, angażuje się, a tobie się nie pali ?? Może ty w ogóle nie chcesz ze mną spędzać czasu ?!
- Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło.
- Nie wiem, nie wiem już niczego Alice, ten związek jest toksyczny, zostaw mnie samego.
- Wyrzucasz mnie ? Chyba jakiś żart !
- Zejdź mi z oczu !!
Nie miałam ochoty dłużej prowadzić tej kłótni więc trzasnęłam drzwiami i wyszłam. Ben mieszkał w kamienicy w centrum LA, przy jednej z głównych ulic.
Prawdę mówiąc to nie wiedziałam co mam myśleć na temat mojego związku, kłóciliśmy się coraz częściej, kiedyś tak nie było... Miałam wrażenie, że Ben przypieprzał się do mnie tylko po to żeby się pokłócić.
Nie wiem, jestem tak zła, od wielu tygodni nasza relacja upada.
Odwróciłam się za siebie by zobaczyć czy jednak za mną nie wyjdzie, zamiast tego zobaczyłam stojącą nieopodal obściskującą się parę, miałam tego już powyżej uszu, musiałam stąd odejść, ochłonąć.
Zaczęłam iść przed siebie, weszłam na ulicę i zobaczyłam parę świateł, następnie już tylko ciemność...

ComaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz