Nie maiłam pojęcia z czego bardziej się cieszę. Z tego że już wracam czy z tego że zobaczę Toffiego. Ale muszę się na razie skupić na czymś ważnym. A mianowicie. Co to za imię Calvin!? No a teraz rzeczy mniej ważne. Kim jest ten koleś i jak tu się znalazł. I skąd on znał Damrida?
-żyjesz?-spytałam
-tak-odburknął. Ciekawe czy smakował jak burak bo charakterek to na pewno miał po buraku. Zerknął na podłogę gdzie leżała woda co mnie zdziwiło bo ostatni potwór zmienił się w proch. A morze też był potem cieczą tylko tego nie zauważyłam? Tak czy siak Cal najpierw pobladł a potem zrobił się czerwony co jeszcze bardziej przekonało minie do teorii buraka w rodzinie.
-coś ty zrobiła!?-krzyknął. Przez chwilę myślałam że wybuchnie.
-zabiłam smoka- odpowiedziałam obojętnie.
-co!?
-z-a-b-i-ł-a-m s-m-o-k-a-powiedziałam tak powoli jak tylko umiałam. Moje słowa jednak trafiły do niego zbyt dobrze.
-czy ty wiesz co narobiłaś? Zabiłaś smoczego króla i przyjaciela Goblina. Módl się żeby nie wpadli jeszcze na twój trop. Muszę o tym powiadomić radę. Więc pewnie będziesz musiała coś z tym zrobić a że się na tym nie znasz ja będę to musiał zrobić.-spojrzał na mnie grobowym spojrzeniem. Nie rozumiałam nic z tego co do mnie mówił ale coś mi zaświtało. Żółw wspominał o pegazie który umiał dawać swoje moce temu kto był jego panem. Koń nazywał się Kirke i zaginął a ponoć Goblin i jego słudzy a raczej sługa wiedzieli gdzie on jest.
-Kirke!-wykrzyknęliśmy jednocześnie. To wszystko jest takie dziwne że trudno mi to zrozumieć. Załapałam na razie dwie rzeczy. Muszę odnaleźć Kirke i zniszczyć Goblina.
* * * * * *
Mój dom nie jest duży. Raczej przeciętnej wielkości. Jest bardzo blisko plaży na którą uwielbiam chodzić wieczorami. Bardzo często się zdarza że na osiedlu nikt nie śpi bo wszyscy się bawią. Kiedy byłam mała i zamieszkaliśmy w moim domu wieczorem nie mogłam zasnąć. Nie pomagała muzyka ani audiobuki. Nie chciałam słuchać bajek które zawsze kończą się tak samo. Równo o północy otworzyłam balkon i wyszłam na kamienistą drogę. Szłam nią aż do plaży a gdy byłam już na chłodnym piasku zaczęłam biec. Fal prawie nie było a morze było niezwykle niebieski. Chodziłam przy brzegu i moczyłam nogi w zimnej wodzie. Ale nagle usłyszałam głos mamy która wołała bym odsunęła się od wody. Wyszłam nie spiesznie. Mama złapała mnie i odetchnęła z ulgą. Zaprowadziła mnie do domu. Nic nawet nie powiedziała tylko od razu się położyła. Długo nie rozumiałam jej zachowania ale teraz to stało się jasne. Goblin na nią czy chał tak jak pewnie teraz czeka na mnie aż zbliżę się do wody. Ale ja nie przyjechałam długo. Miałam się tylko spakować bo za chwilę miał przyjechać Steven mój brat by nas zabrać do cioci Lindy na wakacje. Ciocia ma wielką stadninę koni w której ja jestem nauczycielką jazdy konnej a Steve pomaga przy posiłkach bo panicznie boi się koni. Cieszyłam się że tam pojadę bo ciocia mówiła że ma dla nas niespodziankę. Cieszyłam się aż brat puścił SMS-a o tym że muszę poczekać jeszcze tydzień bo wtedy dopiero morze wziąć urlop. Co ja będę robić przez tydzień z Goblinem na karku? Pozostaje mi nic innego jak czekanie. Steve jest właścicielem chyba najelegantszej restauracji w mieście a morze i w stanie? Jego knajpka nazywa się Bonjour Madmuasell. Chyba nie lubią tam dzieci bo od trzeciego roku życia wymaga się tam strojów galowych. Szczerze? Nie lubię tej jadłodajni bo talerze są większe od dań a ich talerze mają z pół metra. Dają tam tego tak mało że radziła bym zabrać lupę temu biedakowi który albo szedłby z własnej woli albo którego jego dziewczyna zmusiła do wyjścia. Nie dość że małe to nie dobre jak nie wiem. Jak my-rodzeństwo-możemy mieć tak odmienne gusta. Czekałam na niego cały tydzień a kiedy po mnie przyjechał byłam krańcu załamania nerwowego. Bo wróciłam z rejsu dopiero w poniedziałek więc cała reszta tygodnia była okropna. Patrzcie na mój rozkład:
PONIEDZAŁEK- oglądam TV
WTOREK- gram na komputerze
ŚRODA- bawię się z Toffim
CZWARTEK- wyprowadzam Toffiego na spacer
PIĄTEK- czytam książkę
SOBOTA - czytam komiks
NIEDZIELA- wariuję z nudów
Poniedziałek w porównaniu do piątku był dniem wybawienia. Nie mogłam się doczekać aż przyjadę do domu zaraz obok hotelu. Lubię ten domek mimo jego wielkości. Ja i mój pies Toffi cały czas wierciliśmy się na przednim fotelu. Ale kiedy już przyjechałam doznałam wielkiego szoku. Ogromna villa nie przypominała ani trochę tego małego domku cioci. Villa miała basen, plac z fontanną i chyba z 20 pokoi z ogromnym salonem w którym był telewizor HD. Wysiadłam z auta a zaraz potem z domu wybiegła ciocia Linda i mocno mnie przytuliła.
-witaj skarbie-powiedziała do mnie
-cześć ciociu. Co się stało z...-nie dokończyłam pytania bo ciocia przerwała mi głośnym śmiechem.
-z tą małą chatką? Przerobiłam ją na to-powiedziała to z wielką dumą pokazując dom.
-ale... skąd wzięłaś pieniądze na remont
-wiesz że brałam udział w loterii w której można wygrać 35 milionów dolarów.
-no... i...
-wygrałam!!!
Mieliście kiedyś takie sytuacje w których o mało nie zemdleliście z wrażenia? Ja miałam tak wtedy. Najchętniej zadałabym cioci milion pytań. Tak bardzo jej ufałam że miałam ochotę opowiedzieć jej wszystko co się stało. Ale Calvin mi zabronił. Powiedział że gdyby ludzie dowiedzieli się o naszym istnieniu oni natychmiast by nas łapali lub zabijali dla łusek jak lisy dla futra. Oczywiście nigdy bym nie uwierzyła w tę chorą teorię ale kiedyś widziałam polowanie na lisy. To było okrutne. Nie miałam pojęcia po co rodzice mi to pokazali a teraz wreszcie miało to sens. Tak wiele rzeczy było dziwne w moim dzieciństwie a teraz to wszystko staję się jasne. Ale na pewno ciocia by mnie nie zawiodła. Ale nie mogłam ryzykować. Ciocia chyba zrozumiała że jestem w szoku więc kazała mi iść za nią żeby mogła pokazać mi mój pokój. Był on po prawej stornie od schodów bo pokój był 2 piętrze. Zresztą ostatnim. Były tam już meble ale zamiast je oglądać weszłam na kolejne schody. Dziwne. Byłam pewna że to było ostatnie piętro. Był tam ogromny strych. Na środku pokoju były kartony, jakieś paczki, puszki z farbą i pędzle do malowania ścian. Rozejrzałam się i stwierdziłam że z ogromnych okien są naprawdę ładne widoki. Ale po co ciocia kupowała to wszystko?
-zostawiam cię już na dzisiaj w spokoju. Ale przyjdź jutro, przyjechała kolonia i chcę żebyś trochę ich przeszkoliła a potem pojeździła z nimi.- kiwnęłam głową a ciocia wyszła. Podeszłam do najmniejszego kartonu, wyjęłam scyzoryk i wybrałam nożyk. Rozcięłam karton i ze zdziwieniem stwierdziłam że są to części do szafki nocnej. Zaczęłam wyjmować poszczególne fragmenty. Były tak ciężkie że czułam się tak jakbym nosiła głazy bo to prawda. Meble były z turkusowego granitowego kamienia. Wyglądał trochę jakby były z oceanu. Problem w tym jak by to tu złożyć. W pudełku nie było śrub ani nic. Złożyłam na podłodze taki jakby szkielet szafki czyli złożyłam go tak jaki miał być. Zaczęłam szukać śrub jeszcze raz. Nic nie znalazłam. Podeszłam do granitu. On był już ZŁOŻONY. Dziwne ale fajne. Złożyłam resztę mebli i położyłam dywan który leżał pod paczkami. w innych paczkach były ciuchy, buty, i jakieś ozdoby. Było też zdjęcie z wakacji. Miałam sześć lat a Steve siedem. Byliśmy w Egipcie na pustyni. Na zdjęciu bała też mama a obok niej tata. Jedyne co pamiętam z tej wycieczki to jazdę na wielbłądach. A i oczywiście ból głowy nie do zniesienia. Aż zemdlałam. Tata chciał jechać do szpitala ale mama zaprzeczyła i wzięła nad rzekę Nil i zamoczyła mnie w wodzie i ponoć mi od razu przeszło. Przynajmniej tak mówiła mama ja tam nie wiem przecież zemdlałam. Wiem że tata w ogóle zaproponował Egipt. Mama wolała jechać na Hawaje. Musicie wiedzieć że mama była aktorką i często wypływała w świat. Ale za to mieliśmy kasę na dalekie wycieczki. To zdjęcie przypomniało mi czasy niewinnego dzieciństwa. No oczywiście nie byłam nie winna bo lubiłam wykręcać różne kawały ludziom i miałam cięty język. Zawsze wszystkim dogadywałam i mama mówiła że będzie ze mnie prawnik idealny. W oczach miałam łzy. Oczywiście nie przewidziałam tego że zmienię się w syrenę bo łzy to woda. Ale skoro najmniejsza łezka potrafi mnie zmienić to muszę uważać na wszystko. włącznie z uczuciami.
CZYTASZ
STRAŻNICZKA
FantasySam jest introwertyczką, która przyjaciół i rodziny nie stawia na podium. Jednak gdy zostaje wytypowana na wycieczkę badawczą jej życie dokonuje obrotu o 180 stopni. Musi zmienić swoje nawyki, zachowania a także charakter. Jej obecna sytuacja wymaga...