Z początku myślałam że żółw wygra te bitwę. Szło mu nieźle. Ale Goblin był o wiele silniejszy choć nie wyglądał. Nie mógł podnieść żółwia ale widać było że w wodzie jest o wiele lepszy. Żółw leżał nieprzytomny na ziemi. Goblin skoczył na jego grzbiet i znalazł studnię-źródło (nie wiem do końca co to jest) zaczął pochłaniać wodę i z dwóch metrów nagle miał sześć. Żółw ocknął się ale był bardzo słaby. Jego oczy zaświeciły ostatni raz. Złota fala przeszła na mnie. Na mojej szyi wisiał rzemyk z niebieskim, oszlifowanym kamieniem. Woda którą pił Goblin wyschła. Zaryczał. Do końca życia zapamiętam ten ryk. Podpłynęłam do żółwia. Nie otwierał oczu. Nie. Nie. Nie. Żółw nie żył. Z oczu popłynęły mi grube łzy. Ja i Goblin wystrzeliliśmy w powietrze. Woda się rozstąpiła. Ja żywo gestykulowałam. Zapłaci mi za to co zrobił. Upadł na ziemię. Skierowałam na niego ogromną falę która momentalnie zamarzła. Lód jednak nie zatrzymał go na długo. Ze swoim uśmiechem kretyna spojrzał na mnie. Odwdzięczyłam się mu lodowymi szpikulcami lecącymi w jego kierunku. Jednak poodbijał większość z nich a te które wbiły u się w skórę nie zrobiły mu krzywdy.
-jesteśmy tacy sami-powiedział głosem przypominającym stado biegnących hipopotamów. Długo trawiłam tę myśl. Obrzucałam go falami ale nic z tego. Jemu woda daję siłę. Nie pokonam go wodą. Ale walką wręcz... nie. Nie ma szans. On pokonał wielką wyspę. Ja nie jestem dla niego zagrożeniem. Żadnym. Spojrzałam na martwego żółwia. Nie czułam rozpaczy tylko wściekłość. Woda w obrębie kilometra zamarzła tworząc zaporę. Zeszłam na ziemię. Miałam już nogi a nie ogon. Ja miał metr 70. On 6 metrów. Gdzie tu sprawiedliwość! Ale to nie był czas na żarty ani na rozważanie jakie mam szanse. Po prostu zaszarżowałam na niego. Wpadłam w furie jak bestia. Zadałam kilka ciosów. To zabolało go bardziej niż te szpikulce. Weszłam na jego kolano a gdy spróbował mnie strzepnąć jak muchę wskoczyłam mu na rękę. Wdrapałam się na głowę. Widziałam w jego skórze odciski moich butów. Były czerwone jakby mój dotyk parzył. Przyłożyłam mu ręce do głowy a ten zaryczał. Dociskałam je coraz mocniej aż upadł na kolana. Zeskoczyłam
-ty i ja nigdy nie będziemy tacy sami-odparłam
-ha, ha, ha-zaśmiał się złowieszczo
-bo ty-zaczęłam lecz nim do kończyłam nagle się poderwał, chwycił mnie za gardło i przygwoździł do lodowej ściany.
-ja co-zasyczał
-jesteś słaby-wycedziłam-zawsze takim będziesz-ścisnął mocniej. Żółw walczył. Ja też muszę, muszę go pomścić. Chwyciłam jego dłoń tak mocno jak potrafiłam. Kamień na mojej szyi zaświecił jak woda w źródełku gdy z niej wyszłam. Pomyślałam o wizji i o moich lekcjach. Coś mi zaświtało. Woda której się napił była z oceanu. Była słona. Słodka woda to klucz do zwycięstwa. Ale wokół mnie była tylko słona. Kamień świecił coraz mocniej. Woda też zaczęła świecić. Ostatnim gestem było wylanie na niego słodkiej wody. Zaczęła go więzić w wypalać w skórze ślady. Czmychnął prędko do oceanu. Bariery z lodu pękły. Ja opadłam bezwładnie na ziemię. Widziałam jak wynurza się koń. Ostatnia myśl o żółwiu. Poświęcił życie dla mnie? Tak mi się zdawało. Widziałam jak koń do mnie podpływa. Chwyciłam się jego grzywy a on wyciągnął mnie na powierzchnię. Wylądowałam na statku. Nikt nie pytał o wyspę. To był zwykły rejs. Wycieczka a nie badania naukowe. Siedziałam przy stoliku blisko balustrady. Miałam przed sobą mrożoną herbatę i kanapkę z szynką. Napiłam się herbaty. I spojrzałam w ocean. Mruknęłam do siebie
-kanapka smakuje najlepiej z zemstą.
Rozejrzałam się po statku. Było tam to co na typowym wycieczkowcu. Dzieci goniące się, skaczące do basenu lub zjeżdżające z zjeżdżalni. Kilka psów i kotów. Moją uwagę przyciągnęła jednak grupka mężczyzn. Każdy miał tatuaż na lewej ręce przedstawiający smoka. Większość była łysa choć niektórzy mieli drobne włosy. Rozmawiali między sobą. Nagle jeden krzyknął i odepchnął drugiego. Trzeci zaś dał mu w nos czwarty ściągnął brwi rzucił się na wstającego drugiego. Cała akcja wyglądała dosyć śmiesznie i zastanawiałam się czy tego nie nagrać telefonem. Zniechęcił mnie do tego pistolet który trzymał piąty mężczyzna. Z początku mierzył w towarzyszy a gdy wszyscy uciekli wymierzył nim we mnie. Obrzuciłam ich spojrzeniem którym oceniam swoje szanse na wygraną. W starciu z nimi wszystkimi miałam je raczej małe.

CZYTASZ
STRAŻNICZKA
FantasíaSam jest introwertyczką, która przyjaciół i rodziny nie stawia na podium. Jednak gdy zostaje wytypowana na wycieczkę badawczą jej życie dokonuje obrotu o 180 stopni. Musi zmienić swoje nawyki, zachowania a także charakter. Jej obecna sytuacja wymaga...