BARDZO WIELKA NIESPODZIANKA

81 6 0
                                    

Rada dla was. Nigdy ale to przenigdy nie śpijcie na łóżku wodny ze scyzorykiem i wybranym w nim nożem pod poduszką. Zmieniłam się zanim zdążyłam coś powiedzieć. Kiedy już naprawiłam łóżko poszłam do stajni wyczyścić konie. Szłam tak między boksami i patrzyłam na tabliczki: Kara, Nina, Teksas, Abonament, Lila, Omar, Citroen, Emerald. Doszłam do tabliczki na której nic nie było napisane. koń który był w boksie to na sto procent fryzyjski albinos. Ale przecież białe fryzy nie istnieją. Hm.... Dziwne.

-to klacz. Jest dla ciebie.-ciocia weszła do stajni. Wzdrygnęłam się słysząc jej głos który jednocześnie wyrwał mnie z przemyśleń.-możesz jej nadać imię-odparła i wyszła. Klacz miała dziwnie błękitne oczy. Dotknęłam jej. Kamień na mojej szyi zaświecił i poczułam energię stopniowo rozchodzącą się po ciele. Odsunęłam rękę.

-Kirke

* * * * *

Stałam przed stajnią. Przede mną było z dwadzieścioro dzieci które chciał się nauczyć jazdy konnej. Ja miałam je uczyć. Każdemu przydzieliłam konie tak aby w każdej z 5 stajniach było czworo dzieci. Im mniej w jednym miejscu tym łatwiej zajmą się końmi. Weszłam do pierwszej stajni zresztą mojej ulubionej. To właśnie tutaj nauczyłam się chodzić i stąd wyprowadziłam konia na którym miałam uczyć się jeździć. Wzięłam siodło przeznaczone dla Kirke. Czaprak, szczotkę i lejce z uzdą też. Wyczyściłam ją osiodłałam i wyprowadziłam na zewnątrz. Tam jednak czekał na mnie szok. Te same jasne włosy, brązowe oczy, głupia mina... tak to bez dwóch zdań Calvin! Jasny szlag mnie trafił jak go zobaczyłam. Nie dlatego że mógł mnie wydać tylko dlatego że od afery na statku zniknął i zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia. Miałam ochotę przyłożyć mu w twarz ale tak że miałam bym w dłoni wszystkie jego zęby. Zamiast tego podeszłam do niego szybkim krokiem chwyciłam za koszule i pociągnęłam za sobą. Zatrzymałam się dopiero na łące. Puściłam go i pchnęłam z całej siły. Upadł na ziemię. Zdjął okulary przeciw słoneczne i wyciągnął wodę nawet na mnie nie spojrzał. Ledwie co wypił a w butelce już nic nie było.

-no-powiedziałam z wyrzutem tupiąc nogą raz po raz.

-wiem że jesteś na mnie zła-powiedział lekko podenerwowany

-jasnowidz się znalazł.

-słuchaj jestem tu nie bez powodu. A powód mam warzywny.

-chyba ważny.- to raczej nie był Amerykanin.- w ogóle jak mnie tu znalazłeś.

-posłuchaj mnie to się dowiesz. Wyczułem energię Kirke łączącą się z twoją energią.-powiedział. Był chyba nieźle z szokowany bo już nic potem nie mówił. Starałam sobie przypomnieć fragment książki w której była mowa o Goblinie. Jak to szło? Że ten któremu da moc jest potężniejszy czy coś.

-to nie wszystko-ciągnie- mam wątpliwości co do tego ale...

-o czym gadacie?- nie wiem czy ja wrzasnęłam czy Calvin ale ktoś na pewno. Obok mnie stała młoda dziewczyna z niezwykle białymi włosami. Na szyi miała taki sam kamień jak ja. Calvin widocznie ją znał ale był chyba w podwójnym szoku. Nic nie mówił.

-cześć Sam-dziewczyna chyba mnie znała, ale skąd?

-kim jesteś?- spytałam

-nie poznałaś mnie. No trudno. Jestem Kirke. Ale w tej postaci wolę imię Emma.

-aha-kiwnęłam powoli głową- ale jak... ty przecież... koń... a teraz... co?

-ja jestem... hmmm... jakby ci to powiedzieć? Umiem czarować. Ale nie tak jak ty umiem się zmieniać w różne postacie. Wyczarowywać prawie wszystko i się teleportować

-aha- jak tak się nad tym zastanowić to wtedy nie miałam czasu na szok

Nagle usłyszałam tenten kopyt. Konie. Moja lekcja. Dzieci!

-dobra. Ty-pokazałam na Cala-idziesz się zameldować a ty... no wiesz mogę na tobie jeździć? A zresztą. Wezmę kogoś innego. Ty idź się zameldować z nim. Powiedzcie że mnie szukacie.- wpatrywali się we mnie tępym spojrzeniem-migiem!-wrzasnęłam zerwałam się na równe nogi i co sił popędziłam do stajni. Na szczęście oporządzałam jeszcze Teorie. Wyprowadziłam ją tak szybko że biedna nie wiedziała o co chodzi. Dzieci na szczęście guzdrały się z oporządzaniem koni więc spóźniłam się tylko trochę. Weszłam na konia a dzieciaki zrobiły to samo. Gestem dałam im znak żeby jechały za mną. Lekcja zwykle polega na bieganiu w kółko kłusem lub galopem. Ale nie moja lekcja. Kiedy ja prowadzę jest dziwnie i trochę ale tylko trochę niebezpiecznie. A to dlatego że najpierw biegną galopem a zaraz potem mają przejść do stepu itp. Na moich lekcjach jest też czas wolny. Ja sobie biegam po lasach a uczniowie robią co chcą (zazwyczaj nad jeziorem które jest jakieś piętnaście minut drogi ze stadniny). Tym razem było inaczej. Lekcja musiała się skrócić ponieważ zaczęłam się dyskoteka. Zresztą zawsze pierwszego dnia jest dyskoteka tylko każda pod innym tematem. Nawet gdybym chciała nie poszła bym na nią. Tematem jest ,,średniowiecze". Nic dla mnie. Po za tym wolę być sama. Kiedy weszłam do swojego pokoju na strych usłyszałam rozmowę Emmy z Calem

-no nie wiem. Może a może nie.-usłyszałam głos Calvina.

-ale ja ci mówię że tak. Poczułam to to musi być ona.-głos Emmy był podniecony. Nie miałam pojęcia o co im chodzi i gdyby nie jedna jedyna rzecz podsłuchiwała bym dalej.-nie to nie możliwe żeby Sam była...-nie dokończył niestety bo schodząc ze schodów potknęłam się o własne sznurówki. Musicie wiedzieć że jestem osobą której nie przeszkadza brak zawiązanych butów. Ale od tamtej pory zawsze to sprawdzam. Upadłam staczając się ze schodów, ale gdy tylko usłyszałam kroki na schodach poderwałam się i pobiegłam jak najdalej. Teraz chciałam się znaleźć tylko w jednym miejscu. W morzu. Jednak nie mogłam bo to raczej górskie tereny. Postanowiłam że ukryję się w miejscu w którym nikt by mnie nie szukał. Na polanie. To nie taka zwykła polana. Wokół niej gęsto rosną drzewa a tylko wiem gdzie jest wejście. Biegłam i biegłam puki tam nie dotarłam. Emma i Cal widocznie za mną poszli bo słyszałam w oddali ich głosy. Szłam do tyłu nie patrząc za siebie. Oparłam się o coś twardego i wpadłam do błękitnej cieczy, otworzyłam oczy i ze zdumieniem stwierdziłam że jest jasno jak w dzień. Wszędzie była woda a nade mną nie było powierzchni. Płynęłam ku górze ale przestałam gdy zauważyłam w oddali dwa ogromne kształty. Zamarłam gdy zobaczyłam dwie pary złotych oczu. Wiedziałam co się dzieje ale nie wiedziałam jak. To znów był pojedynek między Goblinem a żółwiem. Nie chciałam na to patrzeć ale nie mogłam oderwać wzroku. Jeśli to była druga szansa na ocalenie tej wyspy to nie mogłam jej przepuścić. Ale nie mogłam się ruszyć. To musiał być koszmar. Nagle zaczęłam się zapadać i zapadać aż nagle znalazłam się w suchym miejscu. Siedziałam na kamiennej posadce. Dookoła były srebrne kolumny, na środku sufitu był półkolisty otwór a za nim inne fazy księżyca. Jakieś piętnaście metrów ode mnie leżała dziewczyna. Miała białe włosy, intensywnie błękitne oczy i niebieskie kamienie we włosach. Była blada, nie oddychała. Nie żyła. Ja też zbladłam. Wiedziałam kto to jest. Emma. To ona, bez dwóch zdań. Krzyczałam a mój głos odbijał się echem po ścianach. Znowu zauważyłam złote ślepia. Zjawił się Goblin. Teraz to już byłam zbulwersowana. Krzyknęłam tak głośno że ściany zaczęły się zawalać. Posadzka pode mną. Zniknęła a ja spadłam w wielką czarną otchłań.

STRAŻNICZKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz