Wielki konik morski lewitował nad moim dywanem wymachując śmiertelnie groźnym ogonem. Z początku pojedynek wydawał mi się śmieszny. Ale dam wam radę. Jeśli spotkacie kiedyś dwumetrowe magiczne stworzenie to nie lekceważcie go pod żadnym pozorem. Wystarczyło że skinął głowa a my znaleźliśmy się na arenie. Wzięłam miecz i zaszarżowałam. Nie chciałam go zabić ale gdy na niego wpadłam skumałam że szanse nie będą równe. Czułam się jakbym przywaliła w metal bo rzeczywiście srebrny konik morski był ze srebra. Upadłam na ziemię i zrozumiałam że może i ja nie chcę go zabić ale on mnie owszem więc wstałam i co sił popędziłam jak najdalej. Powiem tak. Nie wiem jakim cudem ale ten konik znalazł się przede mną biegnąc. No lewitując bo nie miał nóg. Tak czy siak nie dało się go zabić więc nagle coś przyszło mi do głowy coś co na bank nie mogło się udać. Problem w tym że potrzebowałam wody a na arenie był tylko piasek. Musiałam działać bo Kimbri już leciał w moją stronę. Zrobiłam nad nim salto uczepiłam się jego szyi. Wił się i wierzgał jak byk. W końcu próbował mnie zepchnąć ogonem ale mi właśnie oto chodziło. Chwyciłam jego ogon i już zamierzałam wbić mu go w kark ale nagle poczułam wodę. Woda była w jego ogonie. Właśnie dzięki temu mógł oddychać. Ścisnęłam ogon mocniej który zmiękczył się pod wpływem mojego dotyku. Kimbri upadł i łapał powietrze tak jakby mu uciekało. Teraz miałam szanse go zabić. Wzięłam ogon szykując się do ciosu. Zamknęłam oczy i wbiłam ostrzę. ogon leżał kilka centymetrów od twarzy konika morskiego. Otworzył swoje błękitne oczy.
-dziękuję.-powiedział-jesteś godnym przeciwnikiem. Pozwól że dam ci wskazówkę. Poszukuj trójzębu tam gdzie nikt by go nie szukał-po tych słowach zniknął równie niespodziewanie jak się pojawił
-acha... to... było... dziwne.-powiedziałam.
-może trochę więcej entuzjazmu?-zganiła mnie Emma
-to było dziwne- powiedziałam z wielkim uśmiechem.-ale co to w ogóle było?
-nie wiem-odparła Emma unikając mojego wzroku. Ukrywa coś przede mną.
-ona czegoś mi nie mówi-odezwałam się do Cala.
-martwi się.
-o co?
-o to co ma się zdarzyć.
-a co ma się zdarzyć?
-kiedy książę Alex pozwolił nam odejść dał nam na znak przyjaźni księgę którą kiedyś wyłowił pewien rybak. Pewien że to zaczarowana księga postanowił ją oddać do morza. Tam ją otworzono i przeczytano. Jednak nikt nie rozumiał pewnego fragmentu. Znam go na pamięć.
-no to gadaj.
-ok. więc...
-czekaj, czekaj. To ta książka?-spytałam wymachując mu przed nosem książką od Jasmin.
-nie. Daj mi skończyć. Ten fragment brzmiał tak. Cytuję ,, nie za rok lecz kilka tysięcy lat potomek trytona przyjdzie na świat. Z burz i huraganów powstał ten świat. Przed tym morze ochronić go potomek trytona sprzed tysięcy lat."
-kiepskich mieliście poetów.-stwierdziłam trawiąc w myślach jego słowa. Wszystko cacy ale co do tego ma Kimbri i ten wariacki pojedynek. I co właściwie robi tu Calvin? Jednak po pojedynku nie zauważyłam że znów jestem w swoim pokoju. Zbyt wiele pytań na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi kłębiło się w mojej głowie.,,Z burz i huraganów powstał ten świat." To jednak nie dawało mi spokoju. A podczas snu wdało się we znaki.
* * * * *
Kolejna noc z dziwnymi koszmarami to normalka. Zdziwiłabym się gdy mój sen był normalny. Jednak nie był. Znajdowałam się na środku oceanu. Widziałam jedynie jakąś ogromną linie ciągnącą się na horyzoncie. Podpłynęłam bliżej. Jeśli byliście w jakiś dalekich krajach i sądzicie że widzieliście tam najcudowniejsze budowle... to jesteście w błędzie. Widziałam przed sobą Atlantydę. Tyle że nie było to zrujnowane, doszczętnie wyniszczone, pozbawione uroku miejsce co to to nie. Było to ogromne nowoczesne miasto z kinami, parkami i sklepami. Wszystkie budynki znajdowały się pod osłona ze szkła. Gigantyczna kopuła kryła miasto przed dostępem do wody. I teraz pytanie. Jak syreny mogą żyć w zupełnie suchym miejscu jakby nie żyły w oceanie? Tyle że to były syreny. Unosiły się nad chodnikami i ulicami. Miały ogony ale od pasa w górę wyglądały zupełnie jak ludzie. Krzyczeli na siebie, wyrzucali śmieci na chodnik a nostoletnie syreny właśnie kończyły malować na jakimś bloku sprayem przekleństwa. Jak teraz myślę o tym co powiedziała Emma że Kimbri znienawidził ludzi i syreny bo byli do siebie podobni to widać że są aż za podobni. Nagle sceneria się zmieniła. Byłam w strasznej ponurej jaskini. Miała szare ściany a na nich rosły glony. Do połowy jaskinia była zalana wodą i tylko w jednym miejscu była wysepka z szarego żwiru. Na wysepce siedział Goblin a obok niego jeszcze trzy postacie. Jedna miała szaro zieloną skórę na jej głowie zamiast włosów były zielone płomienie tak samo jak jej oczy. Miała długi ogon... a raczej coś co kiedyś było ogonem bo zamiast niego był tylko szkielet spowity mnóstwem glonów.
-musimy ją złapać póki nie dotarła do Atlantydy-głos ogniowłosej był niczym jad. Niemal czułam jadowite powietrze zaraz po jej wypowiedzi.
-nie Lamar-powiedział Goblin.-złapiemy ją kiedy będzie płynąć do Atlantydy. Obstawimy wszystkie możliwe wejścia.
-nawet to przez które można się tam dostać skacząc z powierzchni?-spytała dziewczyna o niezwykle długich, czarnych włosach. Miała zupełnie białą skórę, aż niewidoczną i białą poszarpaną suknię. To na pewno był duch. Jednak nie człowiek bo gdy mówiła raz po raz z ust wychodził jej czarny podłużny język. Gdy choć odrobina jej śliny spadła na żwir natychmiast zaczynał płonąć.
-nikt nie jest na tyle głupi żeby skakać z lecącego samolotu. Nawet ona.-Goblin był przekonany że nie jestem tal głupia żeby to zrobić. A jednak w mojej głowie już narodził się początek absolutnie niebezpiecznego i dziwnego (nawet jak na mnie) planu. Jedyną osobą która nie planowała jak mnie zabić był młody chłopak. Nie miał włosów a na nosie nosił okulary przeciwsłoneczne. Miał na lewej ręce złotego smoka.
-jak myślisz Gironie?-spytała zjawa.
-nie doceniasz jej Wrono-odrzekł a ja starałam się nie pęknąć ze śmiechu. Nie dość że myśleli że JA nie zrobię głupiej rzeczy to jeszcze jedna z nich miała na imię Wrona.
-czyli uważasz że skoczy?-spytała Lamar.
-uważam że jej nie doceniacie. I że jest dla was za sprytna -nie znam go ale już go lubię. Ten gość na serio gada z sensem.
-za sprytna?!-wrzasnął Goblin- ale to ty zawiodłeś i nie obroniłeś Damrida!
-jako jedyny uszedłem z życiem. Jeśli szukasz kogoś z przepowiedni to właśnie go znalazłeś.
-sugerujesz...-powiedziała Lamar
-że ona jest...-niestety wrona nie dokończyła zdania bo w jednej chwili snu już nie było a ja nie spałam. Patrzyłam na budzik. 6 rano. Miałam ochotę iść po młotek i przywalić temu budzikowi. Nagle doznałam olśnienia. W mojej głowie już prawie był cały plan jak dostać się do Atlantydy. Jednak kiedy opowiedziałam o nim Emmie ta najpierw się zaśmiała a potem zauważyła że to nie kawał i skomentowała go w trzech słowach.
-najgłupszy pomysł śwata.
![](https://img.wattpad.com/cover/26073734-288-k339199.jpg)
CZYTASZ
STRAŻNICZKA
FantasySam jest introwertyczką, która przyjaciół i rodziny nie stawia na podium. Jednak gdy zostaje wytypowana na wycieczkę badawczą jej życie dokonuje obrotu o 180 stopni. Musi zmienić swoje nawyki, zachowania a także charakter. Jej obecna sytuacja wymaga...