☁️ Rozdział VIII

115 8 8
                                    

             Następnego dnia atmosfera była wprost okropna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

             Następnego dnia atmosfera była wprost okropna. Drużyna Raimon wraz z Tachimukaim i menadżerkami stali na boisku czekając na trenerkę. Kobieta w końcu przyszła.

ー Mam dla was wieści ー powiedziała jak zwykle szorstkim głosem. ー Kazemaru wczoraj powiedział mi, że opuszcza drużynę. Dzisiaj rano wrócił do Tokio. ー kobieta odeszła.

ー Co? Jak to? Kazemaru? Tylko nie on... ー Aki posępniała, co nie umknęło uwadze Haruna, która od razu zaczęła ją pocieszać. Całej drużynie zrobiło się smutno, ale chyba jednak jak bardziej ten smutek było widać po Endou i Kurimatsu.

ー To była jego decyzja... Nie mamy się czego smucić. Na pewno do nas wróci ー powiedział Kidou starając się podnieść na duchu drużynę.

ー Właśnie. Skupmy się lepiej na treningu ー dopowiedział Gouneji, z czym prawie wszyscy się zgodzili. No właśnie prawie. Mamoru był podejrzanie cicho i też, kiedy Raimon kierował się w stronę boiska on został patrząc na ziemię. Nawet nie zauważył tego, że Kino podniosła piłkę z ziemi.

ー Zagrasz z nimi? ー dziewczyna podała mu piłkę obiema rękami. Ruch chłopaka zaskoczył nie tylko ją, ale i też wszystkich pozostałych tu zebranych. Endou położył dłoń na piłce i ją od siebie oddalił. Zrobił coś, o co nikt by go nie podejrzewał.

ー Myślę, że potrzebuję przerwy... ー czekoladowooki oddalił się.

ー Co mu się stało? ー zapytał trochę niepewnym głosem Kabeyama.

ー To do niego niepodobne ー wtrącił Yuuto.

Wszyscy poszli za bramkarzem, a za razem kapitanem zespołu. Ten udał się na dach szkoły, w której obecnie się znajdowali. Usiadł w rogu i patrzył bezczynnie na ziemię. Szok ogarnął każdego. Największy optymista, jakiegokolwiek spotkali, z uśmiechem na twarzy, który nigdy nie znika oraz z ogromnym zapałem i hartem ducha... On po prostu się poddał. Powodem był inny chłopak, jego przyjaciel, a może ktoś więcej, ale tego nikt nie wiedział. Każdy wahał się co do podejścia do kapitana i do poprawienia mu humoru, drużyna uważała, że nic nie zdziałają. Nikt z nich nie jest Kazemaru, który mógłby poprawić Endou humor swoją obecnością. Wystarczyłaby zaledwie głupia obecność i uśmiech. Tylko to...
Haruna zrobiła krok w stronę Mamoru,ale od razu zatrzymał ją brat.

ー Lepiej nie... ー powiedział patrząc na bramkarza. ー Nie pomożesz mu, jest zbyt zdesperowany. Słuchając słów chłopaka z dredami zespół odszedł idąc na boisko. W końcu musieli odbyć trening przed meczem z kosmitami. Niestety nikomu nie szło najlepiej. Podania leżały, nikt nie strzelał bramek, a obrona była rozkojarzona. Kurimatsu non stop patrzył na miejsce brakującego pomocnika. Widział go oczami swojej wyobraźni, jak z nimi gra, jak przytrzymuje piłkę, ale to tylko wyobraźnia... która wyjątkowo dzisiaj platała mu figle.

˚̣̣̣͙ - - - - - ˚̣̣̣͙

             Kazemaru wraz z torbą rzucił się na kanapę. Wziął prędko poduszkę i przykrył nią twarz. Zaczął płakać. Miał dzisiaj szczęście, bo jego matka na czas jego nieobecności spała u tego mężczyzny, więc był w domu sam. Specjalnie nie zadzwonił do kobiety, że wraca, aby nie przyszła. Miał jej po dziurki w nosie. Cichy płacz zaczął ustawać, a poduszka wróciła na swoje miejsce. Ichirouta zamknął oczy dosłownie na chwilę, a obudził się po dwóch godzinach. Na zewnątrz było już całkiem ciemno. Chłopak usiadł i się przeciągnął rozglądając się dookoła. Nadal był sam. Wstał zanosząc torbę do swojego pokoju. Przebrał się tam z dresu w luźną koszulkę i spodenki, po czym wrócił do salonu. Usiadł na kanapie patrząc na dywan od czasu do czasu pociągając nosem.

ー Tak jest lepiej ー powiedział do siebie. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Ciekawy poszedł sprawdzić kto to. Akwamarynowłosy otworzył drzwi. Przed nim stał wysoki mężczyzna o jasnej karnacji i ciemnych włosach. ー Kim pan jest?

Mężczyzna cofnął się o dwa kroki, co bardzo zdziwiło Kazemaru. Chwilę później do domu weszli inni dwaj napakowani, łysi mężczyźni. Jeden z nich gwałtownie złapał Ichiroute od tyłu za nadgarstki, a drugi przyłożył do ust szmatkę z dziwnie pachnącą na niej substancją. Akwamarynowłosy stracił przytomność.

˚̣̣̣͙ - - - - - ˚̣̣̣͙

             Trening został przerwany. Czemu się dziwić, nikt nie grał tak jak powinien. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Drużyna Raimona natychmiastowo udała się pod zadaszenie, żeby nie zmoknąć. Zawodnicy zdecydowali się zobaczyć co u Mamoru. Jak się okazało, siedział nadal na dachu. Żal wszystkim było na to wszystko patrzeć. Deszcz się rozpadał na dobre. Ulewa była niesamowita, a bramkarz nad siedział na dachu przy barierkach. Spędził tak też całą noc. Przesiadując w tym miejscu i rozmyślając nad swoją egzystencją. Na szczęście miał czternaście, a nie osiemnaście lat, bo gdyby tak było pewnie były już upity. Po owej nocy chłopak jeszcze spał. Głowę miał na ramieniu. Obudziła go jedna z menadżerek z wieścią o pozostawionym liście w busie. Kapitan zszedł na dół. Niestety nie przywitała go miła atmosfera. Jak się później okazało Kurimatsu zostawił list, że również opuszcza klub. Teraz Mamoru się zupełnie załamał. Po odczytaniu kartki znowu udał się na dach. Nikogo to nie zdziwiło, ale cóż... Ci, którzy znali go na wylot czuli się nieswojo...

Everything || EnKazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz