☁️ Rozdział VII

99 8 3
                                    

              Mężczyzna spojrzał w stronę akwamarynowłosego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

              Mężczyzna spojrzał w stronę akwamarynowłosego. Wyglądał jak biznesmen. Krótkie, czarne włosy i brązowe, prawie, że czarne oczy. Zdziwiony Kazemaru patrzył raz na matkę, raz na mężczyznę.

ー Kim jest ten facet...? ー w końcu wydukał patrząc na rodzicielkę.

ー No więc ー kobieta zaczęła i usiadła obok czarnowłosego łapiąc go za rękę, przez co Ichirouta już wiedział o co chodzi ー To mój nowy partner.

ー Ozaki Kenji ー przedstawił się podając Kazemaru rękę. Ten do niego podszedł i ją uścisnął, żeby nie wyjść na niewychowanego bachora. ー miło mi się poznać.

Wzrok akwamarynowłosego był cały czas skierowany na matkę. Znowu miał do niej pretensje. Chłopak sądził, że mimo przyjaznego wyglądu Ozaki okaże się być jakimś gangusem, jak to było z poprzednim kochankiem matki. Po zapoznaniu chłopak odszedł parę metrów.

ー Czemu odchodzisz? Nie chcesz z nami posiedzieć? ー zapytała kobieta. Dla brązowookiego był to szczyt hamstwa.

ー Idę na noc do Endou ー powiedział szybko i natychmiastowo oddalił się do swojego pokoju spakować torbę.

ー Tak jak mówiłaś. Widać po nim, że ma ciężki charakter, nie jest zbyt chętny do zapoznania się ー powiedział mężczyzna patrząc na schody prowadzące na górę. ー Ma do ciebie aż tak wielki żal?

Kobieta po prostu przytaknęła nic nie mówiąc. Już chwilę później słychać było stukot schodów, po których schodził Kazemaru. Wyszedł z domu jak najszybciej wkładając do uszów słuchawki. Czarnowłosy mężczyzna lekko podniósł głowę i zmarszczył brwi.

˚̣̣̣͙ - - - - - ˚̣̣̣͙

              Dźwięk pukania do drzwi musiał zmusić brązowookiego do wstania z kanapy. Kompletnie nie miał pojęcia, kto mógłby to być, więc, kiedy zobaczył akwamarynowłosego był trochę zdziwiony.

ー Hej... ー przywitał się Ichirouta z niemrawym uśmiechem wyciągając słuchawki z uszu.

ー Cześć, co cię tu sprowadza? ー Mamoru przez chwilę spojrzał na czarną torbę chłopaka, lecz jednak szybko przeniósł wzrok na twarz.

ー Mógłbym- ー nie dokończył zdania, kiedy przerwała mu matka bruneta.

ー Mamoru, kto to? ー zapytała z kuchni myjąc naczynia.

ー Kazemaru! ー odpowiedział się natychmiastowo. ー Jasne, że możesz zostać.

ー Dziękuję ー brązowooki przywitał się grzecznie z rodzicami chłopaka i razem skierowali się do pokoju czekoladowookiego. Ichirouta położył bagaż obok biurka domownika i usiadł na łóżku wzdychając.

ー Nie zadzwoniłeś, stało się coś? ー zapytał zmartwiony brunet siadając obok.

ー No nie uwierzysz! Moja matka znowu znalazła sobie jakiegoś fagasa... ー powiedział przygnębiony opadając bezwładnie ma łóżko. Puszczalska dziwka... ー Endou nie wiedział co robić i po prostu położył się obok patrząc się na przyjaciela zr zmartwieniem na twarzy.

˚̣̣̣͙ - - - - - ˚̣̣̣͙

             Kosmici. Było ich wiele. Byli wszędzie. Nowa drużyna za starą - Przegraną. Wiele meczy przeciwko nim zostało rozegranych, ale końca widać nie było. Presja wywierana przez nich była okropna. Niewiadomo było, kiedy wygrają ze wszystkimi drużynami Aliena. Kiedy byli w szkole Tachimukai Yuukiego zastali Hiroto Kiyame. Zaproponował im wspólne spotkanie. Endou zdziwiony propozycją i tym, że w ogóle Kiyama ma drużynę przystał na tę propozycję. Na boisku pojawił się owy Hiroto, ale... Nikt się tego nie spodziewał. Jego drużyną składała się z kosmitów! Zwali się Genesis. Czerwonowłosy był kapitanem. Spotkanie wkrótce się rozpoczęło.

˚̣̣̣͙ - - - - - ˚̣̣̣͙

             Nawiasem mówiąc było wielką porażką dla Raimon. Przegrana dziesięć do zera była przytłaczająca. Odbiło się to szczególnie na Kazemaru. Mimo, że starał się zachować pozór niewzruszonego, chociaż przejmującego się losami zespołu. Niestety to były pozory. W środku rozrywało go. Bolało go, że nie mógł nic zrobić... jak wtedy. Tylko, że wtedy nie było kosmitów. Wtedy nie grał w piłkę. Wtedy nie pamiętał Endou. Tylko teraz czuje się tak jak wtedy, ponieważ nie może nic zrobić. Aliea ich miażdżył. Zupełnie jak wtedy opadający sufit na jego ojca. Doskonale wiedział, że to nie jego wina, jednak sumienie mówiło mu zupełnie coś innego. Mówiło jaki jest bezużyteczny i do niczego się nie nadaje...

Na wieczór chłopak podszedł nad rzekę pomyśleć. Co zrobić. Nie chciał sprawiać problemów drużynie, w końcu jak twierdził przez niego przegrywają. Akwamarynowłosy usiadł na molo twarzą do rzeki. Podwinął kolana pod brodę. Patrzył na wodę. Morze tworzące z fal wielkie białe bałwany. Uśmiech na twarzy Kazemaru już dawno zniknął. Bezpowrotnie. Poczucie bezużytności było zbyt wielkie, żeby mógł się z czegokolwiek cieszyć jak na ten czas.

ー Przeze mnie drużyna cały czas przegrywa... ー mruknął do siebie mrużąc oczy i je przecierając. Siedział tak już dobre dwanaście minut, kiedy zobaczył go Endou. Wieczny optymista podszedł do niego z uśmiechem i usiadł obok.

ー Fascynujące... ー mruknął trochę do siebie, ale też tak, aby brązowooki słyszał, jednak zdepresowany chłopak ani na chwilę się nie odwrócił. Zdziwiony Mamoru spojrzał na niego oczekując tego, aż coś powie. Cokolwiek.

ー K-Kazemaru? ー brunet wstał, po czym kucnął łapiąc dłoniami za bark starszego. Różowofioletowe niebo i pomarańczowe słońce, które zachodziło nie przepowiadały nic dobrego.

ー Endou... J-ja już nie mog-

ー Ale jak! Kazemaru! Jak nie możesz!? Potrzebujemy cię! Przestań się wygłupiać! To nie jest śmieszne! ー Czekoladowooki potrząsał ramieniem kolegi przez kilka minut, aż w końcu zdał sobie sprawę z tego, że to bezcelowe. Puścił go, ale nadal był obok. Akwamarynowłosy wstał

ー Na prawdę cię przepraszam... ー zaczął iść w stronę zejścia z molo na którym się znajdowali. ー przeze mnie przegrywacie.... ー Endou patrzył w jego stronę z ogromnym zdziwieniem i żalem. Kiedy Kazemaru był dobre dziesięć metrów od Endou mruknął cicho do siebie ー Kocham cię...

Everything || EnKazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz