13.

411 42 21
                                    

— Cześć, Jiminie — szepnęł Guk, dotykając mojego ramienia.

Ostatnio znowu czułem się źle, bardzo źle. Nie miałem siły wstawać z łóżka, robić treningów, ani nawet żuć jedzenia, które przynosił mi Yoongi. Przez to wszystko znowu zacząłem chudnąć, co bardzo mimo wszystko mnie cieszyło, ale nie odważyłem się mówić o tym głośno.

— Hej, Gukkie. — Chwyciłem rękę chłopaka, podnosząc się na łóżku. Zakręciło mi się mocno w głowie, więc przymknąłem oczy. Byłem przyzwyczajony do tego uczucia, jednak zawsze mnie trochę mdliło, co nie było przyjemne.

— Zagramy w UNO? — Zapytał Jeon.

— Uh, czemu akurat w to? Już wolałbym pograć w monopoly — odparłem, podciągając się wyżej i opierając o poduszki. Dalej nie ogarniałem tej gry, chociaż wszystkim innym ewidentnie nie sprawiała żadnego problemu. No tak, ale widocznie ja jestem po prostu większym problemem.

— No jak masz, to też możemy. — Szatyn wzruszył ramionami i podszedł do półki w komodzie, gdzie od razu zaczął grzebać.

— W tej dolnej — westchnąłem, patrząc na poczynania przyjaciela.

— No i super. — Jeon wyszczerzył zęby i odwrócił się, trzymając w rękach planszówkę. — Zawołam chłopaków i możemy grać.

***

— Holly przebiegła po planszy i wszystko zniszczyła — oznajmił pogodnym głosem szatyn, machając telefonem ze włączoną latarką. Przymrużyłem oczy.

— Gukkie, świecisz nam po oczach. — Upomniał chłopaka Tae, ciągnąc jego rękę niżej.

— A no racja, sorcia. Co robimy?

— Moglibyśmy wyjść na taras w sumie. — Yoongi wzruszył ramionami. Oboje uwielbialiśmy taką pogodę. — Przecież burze są naprawdę fajne.

— Dobra, chodźmy — zgodził się Taehyung.

— A co jak umrzemy? — zapytałem, wychodząc na zewnątrz. Było to pytanie czysto retoryczne, bo nawet jeśli marzyłem o tym, żeby teraz uderzył mnie piorun, to za nic nie chciałem, żeby to samo stało się z chłopakami.

Moje ramiona od razu pokryła gęsia skórka, co zauważył Yoongi od razu narzucając mi na ramiona swoją bluzę. No tak, jakbym nie mógł wziąć swojej ze środka.

— Damy radę. — Jeongguk uśmiechnął się ciepło, plecami przylegając do klatki piersiowej Kima.

Opierałem się o balustradę, a wiatr rozwiewał moją grzywkę. Mokre krople uderzały o moje policzki, które połączone z zimnym podmuchem zrobiły się delikatnie zaczerwienione. Dzięki takiej pogodzie miałem się o wiele lepiej. Mocno oddychając zimnym powietrzem, które prawie boleśnie wypełniało moje płuca, czułem, że żyję. Że dam sobie radę i jestem wolny.

Ale na jak długo?

Ale na jak długo?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
heathly diary| myg.pjmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz