Chapter Five

2.7K 68 8
                                    

<prov. Kacper>

Patrzyłem na Julkę. Miałem wielka ochotę ją pocałować. Bo co jeśli sie juz nie obudzi.
Nie, nie, nie... Napewno się obudzi.

- Lexy dzwoń po karetkę - powiedziałem szybko do niej.
- Ok - Im sorry, ale jaki był numer bo niepamiętam?- zapytała.
- 112. Szybko. I odrazu policje. - powiedziałem wściekły.
Marcin podszedł do nas.
- Co z nią? - zapytał Marcin bez wyrazu na twarzy.
- Nie wiemy, dzwonię po karetkę - powiedziała Lexy. - I po policję... - powiedziała i srogo popatrzyła się na kolesi, którzy byli związa...

- Co?! - wydukała Lexy.
- Co się stało - zapytał Dubiel.

Popatrzyłem na nich. Nie było ich.
Uciekli.
Tchórze, uciekli.
- Nie wierzę, uciekli - powiedziałem. - Idę, po nich. - oznajmiłem.

- No, Kacper stop! - krzyknęła Lexy i chwyciła mnie za bluzkę. - Siedź tu... - szepnęła.

Dosłownie 10 sekund później, Lexy krzyknęła.

- Marcin'a - wykrzyczała dziewczyna. - Uważaj! -

I nagle zza Marcina wyskoczyli oni. Marcin ich kopnął, a ja korzystając z tego, że upadli z hukiem na ziemię, wziąłem Julkę na ręce i pobiegłem ile sił w nogach. Zaraz za mną biegł Marcin, trzymając Lexy za rękę.

Zaraz, co!?

Oni trzymali się za ręce!?
Chwilowo uśmiechnąłem sie pod nosem. Podokuczam potem, o tym Lexy.

Wybiegłem przed budynek. Marcin i Lexy do nas dobiegli i zrobiliśmy małe kółeczko. Napasticy jechali w naszą stronę ciężarówką. Już myślałem, że nas przejadą, gdy nagle usłyszałem zbawienny dźwięk.

Syreny policji i karetki.

Czarna furgonetka nas ominęła i juz była przy wyjeździe, gdy nagle drogę zastąpiła im policja. Szybko ich złapali, a ja pobiegłem do karetki z Julką na ramionach.

- Ona żyje? - zapytałem mężczyznę z karetki. Zbadał ją, a smutna mina wypełniła jego twarz...


Nie.

To nie może byc prawda....








《𝓙𝓾𝓵𝓴𝓪 𝓲 𝓚𝓪𝓬𝓹𝓮𝓻》| Miłość nie zna granic... |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz