2. Niezwykli ludzie.

1K 66 4
                                    

Z głośnym westchnięciem opieram plecy o ścianę. Podnoszę wzrok na kroplówkę za pośrednictwem, której mu brat dostaje leki.

- Przepraszam.- mówi mężczyzna- Jakbym wtedy nie dał się trafić...-

- Przestań.- mówię- Nic się nie stało. Poza tym... i tak by nas trafili.-

Gdybym mogła to bym go chwyciła za rękę. Ale te cioły przykuły mnie do ściany. Metalu nie przepalę.

- Można?- pyta Coulson, jednocześnie pukając w framugę drzwi od sali medycznej, gdzie się znajdujemy.

Po kiego się pytasz?

Zaciskam usta w wąską kreskę, nie chcąc, by jakieś słowa nieopatrznie opuściły moje usta.

- Oczywiście, pewnie, wchodź. Bardzo chętnie zobaczymy psychopatę, który nas ścigał...-
Aaron wywraca oczami- Czego od nas chcesz?!-

- Pomocy.- agent wzrusza ramionami i wyciąga tablet z nieodłącznej aktówki.

- Zerknijcie.- prosi, wręczając mężczyźnie urządzenie.

Przysuwam się do brata na tyle na ile jestem w stanie i oglądam razem z nim nagranie.

Widzę dwóch mężczyzn, od strony pleców. Jeden jest ciemnoskóry i bardzo wysoki, ma na sobie długi skórzany płaszcz i rękawice z tego samego materiału. Na głowie ma coś co przypomina rzemień, ale po skośnym ułożeniu wnioskuję, że to może być przepaska na oko.

Drugi z mężczyzny ma na sobie kurtkę z kołnierzem postawionym w sztorc. Ma brązowe włosy, jasną karnację i jest conajmniej o głowę niższy od swojego towarzysza.

Przed nimi, wśród kłębowiska maszyn i zabezpieczeń znajduje się ten sam sześcian, który widziałam wcześniej na zdjęciach.
Tym razem jarzy się o wiele bardziej, a wkrótce z jego wnętrza wydobywa się promień światła.

Gdy dociera do przeciwległej ściany, w zderzeniu z nią przybiera okrągły kształt.

Jak portal. Czy coś.

Błękitna materia rozszerza się i eksploduje, a jej siła rozrzuca wszystko i wszystkich wokół, a także wstrząsa fasadami budynku.

Gdy znika, moim oczom ukazuje się postać stojąca w kłębach dymu, który ma odcienie zarówno błękitu jak i czerwieni. Po chwili tamta osoba podchodzi bliżej, dym się rozmywa, a ja ze zdumieniem orientuję się, że jest to kobieta.

Wysoka na conajmniej pięć stóp i osiem cali blondynka ubrana w strój będący dziwnym połączeniem purpurowej tkaniny, skóry i metalu. W ręku trzyma bliżej nieokreśloną z nazwy broń, długi kij z zakrzywionym końcem, który, niczym kaptur, zakrywa jakiś świecący kamień.

Aaron pauzuje nagranie, a ja zwracam się do Coulsona.

- Skądś znam tę zbroję.-

- Jest z tego samego świata co Thor. A o nim na pewno słyszeliście od Jane Foster i Darcy.-

Skąd on wie o dziewczynach?

- O czym ty mówisz?- pytam równocześnie z Aaronem.

- Cóż, obserwatorium w Tromsø nie wzięło się z nikąd.-

Co za gnida... wszystko to zaplanował...

- Oh, nie patrzcie tak na mnie. Ta kobieta z nagrania... Sigyn, bo tak ma na imię, przybyłaby do Jane jako do jednej z pierwszych osób. I myślę, że wiecie jak by to się skończyło.-

Źle.

- Obejrzyjcie do końca.- agent wskazuje na tablet, a mój brat znów je włącza.

Salva Mea|marvel ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz