Są momenty kiedy czuje że jest po prostu za dużo, za dużo wszystkiego. To tak jak wtedy gdy idę do kina, kupuje popcorn i picie po czym idę w stronę sali w której grają mój film i przychodzi moment podania pracownikowi biletu. Obie ręce mam zajęte, bilet tkwi w kieszeni spodni a ja nie mam możliwości wyjęcia go. Świetnie jak mam kogoś kto by mi pomógł, wyjąć go za mnie i podał pracownikowi. Gorzej jeśli nie mam takiej osoby lub ona ma popcorn, picie, cukierki i jakieś dziwne żelki. Wtedy nie poproszę jej o pomoc bo wiem, że sama ma taki jak nie gorszy problem. W ostatnim czasie czuje się tak samo. Stoję w miejscu rozmyślając jak podać dalej ten cholerny bilet i zacząć wreszcie w spokoju oglądać film. Wszystko zaczyna się walić. A najgorsze w tym wszystkim jest to że nie mam na to wpływu. To na mnie oddziaływuje jednak nie dotyczy bezpośrednio mnie. Robie wszystko żeby to powstawać jednak przynosi to marne skutki. Boje się, że pewnego dnia nie wytrzymam puszczę to wszystko co tak kurczowo staram się połączyć tylko po to żeby rozbiło się na maleńkie kawałeczki którymi pokaleczę wszystkich dookoła... ~ Ironiczna
CZYTASZ
Węzły młodych myśli
SpiritualitéCzasem mamy ochotę krzyczeć. To co tu zobaczycie jest moim wrzaskiem.