Ten stan kiedy czyjeś słowa, głos, myśli trafiają prosto w duszę. Pomijają umysł i serce, uderzają prosto WE MNIE. Leżę w łóżku, łzy płyną bez końca a ja czuję... nie wiem w sumie co. To jakby atak paniki, cała drżę nie mogąc złapać tchu, jednak nie jest to przez umysł lecz duszę. Wszystkie emocje, o których zapomniałam lub ukryłam tak głęboko jak tylko mogłam wychodzą. Czuję ulgę, smutek, złość, żal, szczęście i masę emocji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Czuję się jakby osoba, którą kocham ponad życie wróciła właśnie z frontu najgorszej wojny jaką można sobie wyobrazić. Widzę ją, tulę do serca najmocniej jak potrafię, uświadamiam sobie, że mimo traum jest cała i zdrowa. To jak spotkanie starego przyjaciela, z którym przeżyliśmy chyba wszystko, to jak wyjście z więzienia po dwudziestu latach, to jak woda na środku pustyni. To JA. Nie ta ja na co dzień, udająca dzielną i odcinającą się od krzywdzącego ją świata. To ta ja, bezbronna, bez żadnych masek, zbroi, tarcz czy ról jakie kazało mi przyjąć życie. Ta ja, która boi się o jutro, o bliskich, o samą siebie. Ta ja, która nie obiecuje, nie kłamie, jest poza jakimikolwiek ramami normalności i społeczeństwa, jest z innej planety, bajki, ta z innymi poglądami na życie, ludzi i świat, ta wrażliwsza i dojżalsza. Ta infantylnie zwariowana ja ta, która śmieje się najgłośniej jak potrafi i płaczę z rozpaczy najszczerzej na świecie. Ta ja, która pielęgnuje w sobie dziecko, ta ja zakochana w Alicji w krainie czarów, ta ja bojąca się dorosnąć, ta ja szukająca pasji, ta uparta i niezdecydowana ja, która chce wyjść poza wybudowane przeze mnie mury w głowie. Ta ja, która schowała się aby przeczekać najgorsze, bo właśnie ja jestem tchórzem, nie wstydzę się tego. Po prostu się boję, boję się wysokości, pająków, odpowiedzialności za kogoś innego, boję się prędkości, głębi oceanów a nawet głupiego jeziora. Boję się braku akceptacji, boję się zapomnienia i samotności, boję się ślepoty na to co ważne. Boję się, że świat się skończy zanim zdążę go poznać, boję się znów przewrócić, boję się bólu, boję się stracić grunt pod nogami. To właśnie JA, Oliwia. Miło mi cię poznać.
CZYTASZ
Węzły młodych myśli
DuchoweCzasem mamy ochotę krzyczeć. To co tu zobaczycie jest moim wrzaskiem.