Rozdział 3

26 5 0
                                    

Byłam znowu w domu. W miejscu gdzie przesiedziałam całe wakacje. Trochę to smutne wiem i wydawałoby się, że jestem aspołeczna dlatego nigdzie nie wychodzę. Ale nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym to zmienić. Bardzo pragnę z kimś się szczerze przyjaźnić (najlepiej z nowej klasy albo szkoły), wychodzić na imprezy, do McDonalda ze znajomymi tak jak robią to inni, ale nie wiem, co we mnie jest nie tak, co robię źle, że ludzie niechętnie do mnie podchodzą. Czy to tylko chodzi o wygląd?

Zrzuciłam z siebie tą głupią sukienkę, w której zaczęło mi się już robić gorąco i przebrałam się w coś luźniejszego. O tak, zdecydowanie dresy i luźna bluzka to był mój styl. Nienawidzę bluzki włożonej w ciasne dżinsy czy innych opinających mnie ubrań. Już nawet nie chodzi o to, że jestem gruba. Po prostu wolę czuć luz, a nie wieczny ścisk, gdzie nawet nie mogę normalnie oddychać w dżinsach. Do tego spięłam włosy w jakiś luźny kok, żeby włosy nie wpadały mi do oczu albo... jedzenia.

Od czasu akademii zrobiłam się naprawdę głodna. W brzuchu miałam pustkę, choć jakby nie patrzeć powinnam być jeszcze najedzona, bo płatki owsiane powinny się długo trawić i sprawiać długie uczucie sytości. Ale przecież muszę jeść, nieprawdaż? Jak sarenka pobiegłam na dół do kuchni i otworzyłam lodówkę - nie ma nic w niej dobrego na pierwszy rzut oka. Otworzyłam chlebak i zobaczyłam rogaliki z czekoladą. Zakodowałam sobie, że muszę je zjeść później. Otworzyłam górną szafkę, w której trzymałam płatki do zrobienia z mlekiem. Oczywiście czekoladowe. Wzięłam je nasypałam pełną miskę i zalałam mlekiem 3,2%, bo innego nie było w lodówce. Do tego zrobiłam pyszną czarną kawę bez cukru. Myślę, że te płatki mogły mieć z około 500 kalorii. To sporo, ale nie zmieniło to faktu, że ochoczo je zjadłam. Smakowały wyśmienicie, mogłabym czuć ten smak do końca życia na języku. Poczułam, że nie jestem jakoś zbytnio najedzona. Nasypałam jeszcze raz taką samą porcję płatków czekoladowych do miski i zalałam je mlekiem. Znowu zaczęłam je smakować z wytchnieniem. Jakie one były przepyszne! Mogłabym je jeść i jeść... Kiedy zjadłam drugą miskę płatków nie poczułam zbytniego nasycenia. Może dlatego, że od napadów kompulsywnego obżarstwa mam bardzo rozciągnięty i powiększony żołądek?

Nie dopiłam całej kawy, a miałam ochotę na jeszcze coś słodkiego do niej. Podeszłam do chlebaka i wyjęłam z niego dwa rogale z czekoladą. Uwielbiałam je, bo w nich był po prostu ogrom czekolady, która aż rozpływała  się na języku. Pani, która je robi jest po prostu wirtuozką kuchni i mogę przyznać, że kocham ją za pracę jaką wkłada w wypiek tych rogali. Wzięłam dwa kęsy kiedy dokopałam się do czekolady. I te boskie uczucie, kiedy masz czekoladę na języku... czułam się jak w niebie. Chciałabym w tym stanie trwać przez wieki. Zjadłam jednego, a po nim wzięłam do ust jeszcze drugiego. Dopiero kiedy zjadłam te wszystkie rzeczy i dopiłam je kawą poczułam, że jestem najedzona. Od razu po tym poszłam do łóżka.

Od razu zaczęłam nad tym myśleć. Obiecywałam sobie wielokrotnie, że nie dopuszczę do kolejnego napadu, które teraz powtarzają się codziennie. Ale wiedziałam, że tak czy siak objem się jak świnia, bo z dnia na dzień nie pozbędę się tego kompulsywnego zachowania. Wiedziałam, że jestem zbyt słaba i zbyt beznadziejna, żeby samemu stawić z tym czoło. Dlatego z tym żyję od lekko ponad roku. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że moi najbliżsi wiedzą o wszystkim. Mama nawet zapisała mnie do psychologa, żeby to pomogło. Byłam może na 3/4 wizytach? Potem nie wiem czy mamie się nie chciało mnie wozić do psycholożki, czy o co chodziło. ,,Przyjaciele" też wiedzieli. Nic nie zrobili i ani razu nie zapytali jak się czuję kiedy widzieli, że jestem wrakiem człowieka. Dlaczego w cudzysłowie zapisałam to słowo? To proste - okazali się fałszywi. Kiedy byłam jeszcze przed chorobą naprawdę się dogadywałyśmy, spotykałyśmy i w ogóle, no wiecie, jak znajomi. Potem po wakacjach, kiedy to wszystkie rozeszłyśmy się do innych szkół totalnie nie mam z nimi kontaktu. Po tym wszystkim, co muszę przeżywać doszło to jako dodatkowy ciężar na moich barkach. Ogromnie tęsknię za wspólnie spędzonymi chwilami i naprawdę mi ich brakuje. Kochałam je, ale wychodziło jednoznacznie, że nie zależało im na mnie. 

Do końca życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz