Parę minut biłam się z myślami czy aby na pewno wejść do szkoły i przesiedzieć w niej 7 godzin. Zdrowy (do pewnego stopnia) rozsądek wygrał i weszłam do budynku. Szkoła nie różniła się niczym specjalnym od innych, dlatego nie rozumiałam, dlaczego tak się nią niektórzy zachwycają. Może to ja nie umiem ujrzeć jej piękna? Ale cóż może być pięknego w murach szkoły? Cegły i beton między nimi? Albo po prostu już nie umiem dostrzec piękna w prostocie i małych rzeczach tak jak kiedyś.
Jak na skazanie poszłam do szatni zmienić buty i zrzucić z siebie kurtkę, w której robiło mi się powoli gorąco. Czułam palące spojrzenia innych uczniów od stup do głów albo to mi się już wydawało i popadam w paranoję. Przebywanie w samotności chyba mi nie służy. Trzeba przyznać, że było wiele przystojnych chłopaków w tej szkole, ale nie robiłam sobie jakiejś wielkiej nadziei, że któryś spojrzy na taką grubaskę jak ja. Nie liczyłam, że w przyszłości znajdę sobie nawet męża. W zasadzie już planuję sobie kupić kota. Ewentualnie dwa.
Na moje nieszczęście moja szafka znajdowała się na końcu szatni, co oznaczało, że musiałam przejść przez nią całą omijając tłum ludzi. Super, to naprawdę coś co kocham! Wolno jak ślimak skierowałam się do szafki 1294. Po dotarciu pod szafkę trochę się z nią jeszcze szarpałam, bo nie chciała się otworzyć. Wpakowałam do niej kurtkę i dworne buty zmieniając je na szkolne zwykłe czarne trampki. Sprawdziłam na planie lekcji co mam pierwsze i poszłam do sali numer 46, w której miałam mieć pierwszą matematykę. Nienawidziłam jej i ani trochę jej nie rozumiałam. Mnożenie, dzielenie, pierwiastki, potęgi, układy równań - to nie dla mnie. Od zawsze z matematyką mam problem i coś czuję, że na tym się nie skończy. Nie ważne jakbym się starała i tak zawsze jestem w tyle z materiałem. Nie wiem co już mam w związku z tym zrobić i jakie podjąć kroki. Chyba żadne, tylko pogodzić się z tym, że jednak mi nie wchodzi do głowy.
Weszłam do sali i zobaczyłam, że większość mojej klasy już jest. Niektórzy obrócili się, żeby zobaczyć kto wszedł do klasy. Poczułam się niezręcznie. Każdy w klasie z kimś rozmawiał. Zrobiło mi się trochę smutno, że prawie każdy ma już z kim wymienić ze dwa zdania, a ja pewnie nawet z nikim nie zamienię dwóch słów. Bolała mnie moja aspołeczność i to, że nie mogę dogadać się z ludźmi. Naprawdę bym chciała, ale jak ja mam się przełamać? Jak z nimi rozmawiać skoro nie umiem prowadzić nawet luźnego small talku? Czuję, że każdy przy mnie robi się spięty i niechętny do rozmowy. To także studziło mój zapał do podejścia do kogokolwiek i zaczęcia jakiejkolwiek rozmowy, no bo po co, skoro mój rozmówca nie czuje się ze mną dobrze? Usiadłam w pierwszej ławce, wypakowałam się i czekałam aż zadzwoni dzwonek i wszelkie rozmowy ucichną. Tymczasem ja zabrałam się za przeglądanie Instagrama i udawanie, że nie ma mnie w klasie.
Nareszcie zabrzmiał dzwonek. Ku mojemu nieszczęściu wszyscy postanowili przyjść dzisiaj do szkoły. Świetnie- cała klasa pełna ludzi. Poczułam jak robi mi się duszno na samą myśl. Uczucie to potęgowało tym, że koło mnie usiadła jakaś dziewczyna. Nie wiem jak ma na imię, bo nie rozmawiałam z nią. Ona chyba nie zamierzała rozmawiać także ze mną, więc na starcie poczułam się odepchnięta. Do sali weszła średniego wzrostu nauczycielka z zadartym nosem i małymi brązowymi oczkami. Włosy miała spięte wysoko w ciasny kok. Miała surowe rysy twarzy, a pod pachą trzymała nasz dziennik.
-Dzień dobry, my się jeszcze nie znamy. Nazywam się Wanessa Yuk i jestem waszą nauczycielką matematyki. Na starcie zaznaczę tylko, że nie będziecie mieć u mnie łatwo, dlatego nie liczcie na łatwe piątki. Na dobre oceny trzeba zasłużyć. U mnie na lekcji nie ma obijania się, więc jeżeli zobaczę tylko jak ktoś z was używa telefonu ma na starcie zadane do domu pięćdziesiąt zadań. Rozmowy nie są pożądane, chyba że chodzi o jakieś zadanie i chcecie się skonsultować z kolegą z ławki, żeby je wam wyjaśnił. A teraz przedstawię wam system oceniania...- gadała i gadała nie mogąc przestać. Zrobiłam się senna i nie ukrywam, że trochę mi się przysnęło, aczkolwiek nie wiem dlaczego, bo całą noc spałam jak zabita. Mam nadzieję, że tego nie zauważyła, bo nie wypada tak spać na lekcji jeszcze w pierwszej ławce. Obudził mnie dopiero dzwonek na przerwę.

CZYTASZ
Do końca życia
Dla nastolatkówJestem Inna. Kiedyś naprawdę byłam ogarnięta, zadbana i chuda. Teraz mam zaburzenia odżywiania, wahania nastroju i na domiar złego: podejrzewam u siebie zalążek drepresji. Wkrótce idę do nowego liceum, które jest jednym z najlpszych w tym kraju. Czy...