Rozdział 6

19 4 0
                                    

Obudziłam się nad ranem o godzinie 10:02. Przypomniałam sobie sytuację z wczoraj i zrobiło mi się potwornie przykro, że znowu doszło do epizodu obżarstwa. Spojrzałam na swój gruby brzuch i stwierdziłam, że w końcu trzeba coś z tym zrobić, bo do niczego dobrego to nie prowadzi. Zaczęłam obmyślać plan mojego odchudzania i wyobraziłam siebie jak będę wyglądać jak zrzucę z siebie 20 kilogramów ciążącego mi tłuszczu. Przecież od razu będę szczęśliwsza i piękniejsza! Wszystko zacznie mi się udawać... może znajdę chłopaka? Teraz już bez żadnych wymówek biorę się za siebie, żeby pokazać ludziom, że nie jestem takim grubasem za jakiego mnie mają. Jeszcze im pokażę, że nie warto się ze mnie śmiać.

Zapisałam plan działania w moim kalendarzu. Za ogólne zasady odchudzania przyjęłam to, że będę jeść 4 posiłki dziennie, zero słodyczy i gazowanych napojów, zero smażenia na głębokim tłuszczu, aktywność fizyczna i 1500 kalorii dziennie do spożycia. Niby prościzna, bo chudniesz kiedy wytwarzasz deficyt energetyczny, ale dla mnie odchudzanie jest bardzo trudne, bo na każdym kroku znajdzie się pokusa, żeby coś zjeść. Najczęściej nie mogę się oprzeć tej pokusie i zjadam wszystko.

Wygrzebałam się z łóżka i pobrałam aplikację na telefon, na której mogę liczyć sobie kalorie zjedzone przeze mnie w ciągu dnia. Wprowadziłam na aplikację te produkty, które zamierzałam zjeść na śniadanie: 50 g kaszy mannej na wodzie z jabłkiem i cynamonem. Wyszło ok 350 kalorii. Byłam ciekawa czy czymś takim się najem, ale przecież kasze mają wysoki indeks sytości dlatego wybrałam właśnie ją. Za płatkami owsianymi niezbyt przepadałam, bo kiedyś bardzo często je jadłam i mi się po prostu przejadły.

Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie fit śniadanie. Kasza manna na wodzie nie brzmi zbyt apetycznie i nie dziwię się, bo sama w sobie także jest ohydna, nawet jeżeli doda się do niej jakiś owoc. Ale mleko też ma kalorie, a ja wolę je oszczędzać na coś innego do zjedzenia. Z trudem zjadłam wszystko, bo w najmniejszym stopniu mi nie smakowało tak jak czekolada, ale przecież jestem na diecie, a czego nie robi się dla wymarzonej figury? Ciekaw jestem tylko ile czasu będę musiała się męczyć, żeby mój zamierzony efekt osiągnąć. Mam nadzieję, że nie zbyt długo, bo nie pociągnę na tak obrzydliwej kaszy mannej i sałatkach.

Zrozumiałam też po jakimś czasie, że jestem sama w domu. Może to i lepiej. Lubiłam samotność i ciszę, żeby raz na jakiś czas totalnie od wszystkich odpocząć. Same wychodzenie do szkoły dużo mnie kosztuje. Stanęłam przez lustrem w samej bieliźnie i zaczęłam się sobie obserwować. Buzię miałam totalnie tłustą. Policzki miałam tak wielkie jakbym coś w nich trzymała. Drugi podbródek wychodził spod tego prawdziwego podbródka, co wyglądało bardzo nieestetycznie. Grube ramiona wyglądały po prostu koszmarnie. Na plecach zbierał mi się tłuszczyk i było widać dwie fałdki kiedy stoję prosto. Na brzuchu szczególnie w tej dolnej partii stworzyła mi się taka oponka, że wyglądało to jak koło ratunkowe. Stojąc wyprostowana zahaczałam o moje ,,koło" rękami. Uda były ogromne jak dwa balerony, a łydki po prostu zwisały. Nienawidziłam siebie za to do jakiego stanu się doprowadziłam. Podeszłam bliżej lustra, żeby popatrzeć się na pokrytą trądzikiem twarz. Pod powiekami zaczęły mi lecieć łzy. Jesteś nic nie wartą grubaską, która już wiecznie będzie się obżerać. Wszystkim wszystko wyjadasz i nie zostawiasz po sobie nawet okruszka i widzisz czym to skutkuje. Nigdy nie znajdziesz chłopaka, bo nie jesteś nikogo warta. Jakbyś zginęła nikt by nawet nie zauważył twojego zniknięcia, bo dla nikogo się nie liczysz. Jesteś tylko grubym nic nie wartym śmieciem.

Zacisnęłam rękę w pięść i z całej siły rozbiłam stojące przede mną lustro, które rozbiło się na tysiące kawałków, tak jak moje serce.

Z ręki zaczęła sączyć się krew. Ja spojrzałam tylko na pobite lustro i na swoje odbicie w nim. Trochę było mi jednak szkoda tego lustra i tego, że rodzicie musieli wydać na nie pieniądze, żeby mi je postawić w pokoju, ale to emocje wzięły w górę. Poszłam do łazienki i przemyłam sobie skaleczenia wcześniej wyjmując pęsetą odłamki lustra z ran. Nic nie bolało, bo chyba wszystkie dotychczasowe emocje i uczucia dawno ze mnie wyparowały. Potem tylko posprzątałam stłuczone lustro. Jakoś to będę musiała wyjaśnić rodzicom.

Do końca życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz