Mhm...

158 31 13
                                    

     Ostatnie dziesięć godzin było dla Patrixa prawdziwym koszmarem, choć w rzeczywistości nie udało mu się nawet zmrużyć oka.

     Nie dość, że stracił przyjaciela, który jako jedyny potrafił zapewnić mu choć częściowe poczucie bezpieczeństwa, to jeszcze przez resztę nocy musiał zmagać się z potworami.

     Znaleziona przez chłopców grota okazała się być niewystarczającym schronieniem przed licznymi, krwiożerczymi bestiami, które aż do nadejścia poranku wałęsały się po całym sektorze.

     A teraz Patrix wypoczywał, siedząc oparty plecami o pień drzewa. Nie mógł zebrać myśli. Nie mógł lub raczej nie chciał, uznając, że nie ma sensu rozpamiętywać tego, co było, gdyż z obecną wiedzą i tak niczego tym nie osiągnie.

     Wolał się raczej wyciszyć, oczyścić umysł z nadmiaru myśli i buzujących w nim emocji.

     Wciąż nie chciał przyjąć do świadomości śmierci Kaisera. Ciągle łudził się, że BigKrzak skłamał i niedługo spotkają rudowłosego, krążąc po swoim sektorze. Tylko po co Krzak miałby kłamać? Co by tym osiągnął? Z drugiej strony, między nim a Kaiserem nigdy nie było wzajemnej miłości. Ciągle się kłócili, skakali sobie do gardeł i nigdy nie potrafili dogadać.

     Ale czy to o czymś świadczy? Przecież to nie Krzak go zabił, tylko potwór. Prawda?

     Spojrzał na towarzysza nieufnie. Cała ta jego historia wydawała mu się być nieco naciągana. W dodatku chłopak nie sprawiał wrażenia choćby lekko przejętego utratą członka drużyny.

     „Ciekawe, czy na moją śmierć też będzie taki obojętny", pomyślał Patrix, patrząc na Krzaka z powątpiewaniem.

     Tymczasem BigKrzak dreptał sobie powoli, zataczając niewielki krąg. Co jakiś czas zerkał na siedzącego nieopodal blondyna. Chłopak zdawał się coś podejrzewać. W jego spojrzeniu dało się dostrzec dozę nieufności. Czyżby podejrzewał, że w rzeczywistości on przyczynił się do śmierci Kaisera?

     Nie, to raczej mało prawdopodobne.

     Ale co jeśli?

     „Zaczyna się robić nieciekawie", stwierdził w myślach BigKrzak. Jak na razie potrzebował Patrixa, by móc przetrwać, a sam miał na to niewielkie szanse. Jak niby w pojedynkę dostałby się na drugą stronę wyspy? Musiał jakoś odbudować zaufanie blondyna albo mógł pożegnać się z tajemniczym skarbem.

     Właśnie, skarb...

     Szatyn zatrzymał się na chwilę i podszedł do Patrixa. Miał pewien pomysł na poprawienie ich relacji.

     — Trzymasz się? — zagadnął z udawaną troską.

     — Nie — odparł ponuro blondyn.

     — Mhm... — mruknął BigKrzak.

     Przez chwilę chłopcy mierzyli się wzrokiem w ciszy, aż w końcu szatyn odwrócił wzrok.

     — Słuchaj — zaczął ostrożnie. — Jego śmierć to nie twoja wina. Ten facet w masce pandy ostrzegał, że większość z nas zginie. Kaiser na pewno nie był jedynym przypadkiem zgonu tej nocy, a my niebawem możemy do niego dołączyć.

     — I po co mi to mówisz? — przerwał mu Patrix.

     — Ponieważ teraz mamy tylko siebie — odparł chłopak, sięgając do tylnej kieszeni. — A ja mam coś, co może nam znacznie ułatwić przetrwanie.

Death GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz