~Rozdział 23

2.1K 47 2
                                    

Alan POV

Pobiegłem za chłopakiem, ale nie zauważyłem go przy salach jego znajomych. Stanąłem w miejscu i zacząłem rozglądać się po korytarzu, aż usłyszałem głos Jamesa dobiegający zza ściany. Schowałem się szybko do schowka na mopy, miotły i inne wiadra.*

-Nie potrzebuje twoich rad! Zrobię to co będę uważał. - Brunet na początku krzyczał, ale później ściszył ton i rozejrzał się po korytarzu.

Obserwowałem go przez malutką szybkę. Tak się złożyło, że chłopak oparł się o drzwi, za którymi się ukryłem więc wystarczył najcichszy dźwięk żeby zwrócić jego uwagę na pomieszczenie i żeby mnie nakrył.

-Jeśli chcesz ujebać Kevina w tym gównie na dobre to musisz dać mi jeszcze trochę czasu. Ten wypadek wszystko mi spierdolił. Nie mam nawet samochodu. - James uderzył w drzwi ze złości.

O co chodzi do jasnej cholery? Nie dam skrzywdzić Kevina!

-Daj mi jeszcze jeden dzień i w niedziele odwiedzisz Allena w pudle. - Rozłączył się i odszedł.

Posiedziałem jeszcze chwilę w schowku i udałem się z powrotem pod salę Alyssy.

-Czekaliśmy na ciebie. Minęliście się. - Kevin patrzył na mnie podejrzliwie.

-Nie zastałem Jamesa pod salą więc poszedłem na chwilę do pokoju lekarskiego i zagadałem się ze znajomym. - Wytłumaczyłem się i z przyjemnością obserwowałem zmieszanie Jamesa.

-No widzisz, a ja byłem szybko w toalecie i dopiero później udałem się pod pokoje. Byłem tam caaały czas. - Uśmiechnął się zwycięsko i przeciągnął słowo.

W sumie racja. Był cały czas pod pokojami Veroniki i Josha.

-Oczywiście. - Kiwnąłem głową i spojrzałem na Kevina.
-To może chcesz iść do nich teraz? - Po raz kolejny dane mi było zobaczyć zakłopotanie Jamesa.

-Nie trzeba. Zajrzę do nich jutro, teraz na pewno śpią. - Odpowiedział szybko i zaczął bawić się telefonem podrzucając go do góry i łapiąc.

Usiadłem obok Kevina i między naszą trójką zapanowała cisza.

-Słuchajcie. Będziecie tu tak siedzieć całą noc? - James zerwał się nagle z siedzenia.

-Tak, właśnie taki mam zamiar. - Kev odpowiedział pewnie, ale było słychać w jego głosie lekkie zdenerwowanie i złość.
-Jeśli ty nie to po prostu idź. - Wzruszył ramionami.

-Dokładnie tak zrobię. Nie mam zamiaru warować przy drzwiach Alyssy jak pies i cały następny dzień być zmęczony, gdy ta smacznie sobie śpi. Nic nam to nie da. - Oznajmił szybko i zaczął iść w stronę wyjścia.

Odrazu spotkałem się wzrokiem ze zdziwieniem mojego ukochanego.

-Coś jest nie tak. - Blondyn patrzył przed siebie i próbował wyczytać ze ściany odpowiedź.

-Może ściana nic ci nie powie, ale ja mogę.

Opowiedziałem chłopakowi całą rozmowę telefoniczną Jamesa, jaką słyszałem.

-W pudle? Ja? - Zdziwił się.

-Tak powiedział.

-Co on planuje zrobić. Zapewne ma to związek ze Scottem i narkotykami.

-Jakimi narkotykami? Chodzi ci o towar, który przewieźliście nocą? - Pogubiłem się już w tym wszystkim.

Strasznie dużo się dzieje. Nie mogę narzekać na nudę.

It all started with a KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz