-Mendy weź się w garść! Jesteś teraz duchem i jakoś musisz przejść na drogą stronę... O ile taka istnieje
Powtarzałam to już sobie któryś to raz tego dnia. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało, ja byłam duchem. Takie rzeczy zdarzają się chyba tylko w filmach. Byłam w szoku i starałam się od kilku minut do tego przyzwyczaić... Nadal byłam w okolicach szpitala. Chodziłam w te i z powrotem starając przypomnieć sobie coś co mi się stało, jak umarłam i kim byłam.... Nie pamiętałam kompletnie nic i strasznie się przez to denerwowałam. Nie pamiętałam nic poza swoim i mieniem i chyba wyglądem... Czułam się zagubiona w swoim umyśle. Czułam się tak a właściwie nic nie czułam...czułam pustkę w swoim umyśle i nic poza tym.
Pamiętałam tylko swoje imię Mendy... Nie wiem jak mam na nazwisko. Imię te jest takie dziwne, w ogóle mi się nie podoba, a wygląd.... Nie jestem Koreanką przynajmniej w 100%. W takim razie kim ja jestem? Co ja robię w Seulu, jak tu trafiłam i jaki miałam w tym cel? Naprawdę chciałabym pamiętać cokolwiek z mojego życia.
- Chodź tutaj- Usłyszałam jakiś męski szept.
Rozejrzałam się wokół siebie, ale nikt nie wyglądał podejrzanie. Wokół mnie byli tylko ludzie, żywi ludzie którzy nie zwracali na mnie uwagi i na pewno do nikogo z nich nie należał ten głos ,który słyszałam. Byłam zdziwiona. Czułam ,że się nie przesłyszałam i ktoś powiedział to dość blisko mojego ucha. To było dziwne...
Westchnęłam cicho i zrobiłam kilka kroków w stronę parku. Wtedy znowu usłyszałam głos, a właściwie melodie, która z kimś mi się kojarzyła. Ten głos nawet był mi znajomy. Sprawił ,że zaczęłam biec w stronę, z której lepiej go słyszałam... Nie wiem dlaczego tak od razu zaczęłam biec w jego stronę. Ten głos mnie tak jakby wabił do siebie a moje nogi jak głupie za nim szły...
Biegłam za nim przez park, nie oglądałam się za siebie. Czułam nawet jakby wiatr w pewnych momentach mnie pchał w stronę tego głosu... Przechodziłam przez ludzi którzy byli na mojej drodze nie obchodziło mnie nic tylko ten głos. Tylko do kogo on należał?
- Chodź tutaj Mendy - znowu to usłyszałam. Cichy, beztroski nieco smutny głos ...męski głos.
Przyśpieszyłam sama z siebie, bo bardo chciałam w końcu dowiedzieć się o co chodzi. I w końcu pobiegłam do jakieś wąskiej ścieżki... Bałam się iść tam gdzie ona prowadzi, ale chciałam zobaczyć tego kto mnie woła. Byłam ciekawa i to wydawało mi się u mnie normalne. Chyba powoli odkrywałam swoje cechy charakteru.
Zacisnęłam dłoń w pięść i ruszyłam do przodu. Rozglądałam się i starałam się niczego nie przegapić, być może ten ktoś chował się za drzewami których tu było pełno?...
- Gdzie jesteś? Przestań się chować! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza
Szlam dalej aż w końcu wyszłam z lasu i znalazłam się na wzgórzu. Stała tam samotna ławka i lampa... Widok z tego wzgórza wydawał mi się znajomy, bardzo znajomy. Czułam jakąś więź z tym miejscem.... Podeszłam do ławki i gdy jej dotknęłam wtedy coś zobaczyłam...
Zobaczyłam tam chłopaka, który siedział na ławce, a ja stałam teraz za nim.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.