drugi

917 96 9
                                    

Wiesz jak to jest mieć wrażenie, że nie pasujesz do miejsca, w którym mieszkasz? Masz nieodparte uczucie, że powinnaś być teraz gdzie indziej? Przebłyski z niektórych wydarzeń nawiedzają cię w snach i nie wiesz czy wydarzyło się to naprawdę, czy to tylko wytwór twojej wyobraźni? Ja nie mogę się od tego opędzić. Chociaż moja matka twierdzi, że od zawsze mieszkamy w Nowym Jorku, ja wierzę inaczej. W głębi duszy czuję niewyjaśnioną pustkę, jakby ktoś odebrał mi coś ważnego. Nie umiem tego logicznie wyjaśnić, po prostu czuję to w sercu, wątrobie i wszystkich innych narządach. Rozwiążę tę zagadkę. Nie wiem jeszcze jak, ale to zrobię. Inaczej się zamęczę. 

- Cali! - usłyszałam krzyk mojej mamy - Zejdź na dół, proszę. 

Westchnęłam ciężko, zwlekając się z łóżka i schodząc ostrożnie po schodach. Zaczął się pierwszy tydzień wakacji, a ja nie mam nawet chwili spokoju. 

- Tak? - zapytałam, wchodząc do kuchni.

- Myślę, że pamiętasz ciocię Patricię, Ally i wujka Phila - powiedziała, uśmiechając się lekko. Skinęłam głową. Jak mogłabym ich nie pamiętać. W zeszłym roku odwiedzili nas podczas wakacji. Na początku nie szło nam dobrze, bo zupełnie ich nie znałam, ale z czasem bardzo się polubiliśmy. Ally to niezwykle pozytywna osoba o długich, rudych, kręconych włosach i brązowych oczach. Bardzo ją polubiłam. Można powiedzieć, że staliśmy się wręcz nierozłączne w okresie wakacji. Kuzynka uparła się wtedy, żeby zabrać ze sobą jej przyjaciela, Camerona - wysokiego bruneta o brązowych oczach, i do teraz jestem jej za to wdzięczna. Ich przyjazd był najlepszym co do tej pory zdarzyło się w moim życiu. Niesamowicie się z nimi zżyłam, więc kiedy nadszedł czas powrotu, nie było mi do śmiechu. Zdążyłam się już za nimi mocno stęsknić. - Ciocia z wujkiem zaprosili nas do siebie, do Sydney - powiedziała, a ja otworzyłam szeroko usta. Zapiszczałam i rzuciłam się mamie na szyję. 

- Ally i Cam wiedzą? 

- Trzymaj język za zębami - pogroziła mi palcem, śmiejąc się - Stwierdziliśmy, że zrobimy im niespodziankę. 

- Świetnie - klasnęłam w dłonie.

- Wyjeżdżamy jutro rano. - Spakuj się, dobrze? - oznajmiła, wracając do mycia naczyń.

- I mówisz mi to tak późno, bo? - westchnęłam, przewracając oczami. Moja matka słynęła z zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę.

- Nie marudź, dziecko. - zaśmiała się, wypychając mnie z pomieszczenia.

Już nic nie mówiąc, pobiegłam schodami na górę.

Zapowiadają się ciekawe wakacje. 

Ashton:

 Od razu po telefonie od Luke'a wyszedłem z domu i udałem się w kierunku miejca zamieszkania chłopaka. Hemmings mieszkał tylko dwa domy dalej, więc nie musiałem iść daleko. Jego matka i brat znowu zostawili mu pod opieką Lizzy, a Hemmings jak to on, w ogóle nie miał doświadczenia z dziećmi. Już z chodnika dało się usłyszeć płacz trzylatki. Wszedłem do domu chłopaka i przechodząc przez przedpokój, udałem się do salonu. Widok, który tam zastałem był wręcz komiczny. Mała Lizzy siedziała na dywanie zanosząc się płaczem, a Luke próbował rozbawić ją w jakikolwiek sposób. Robił głupie miny, pokazywał zabawki, próbował nawet jej coś zaśpiewać, ale ona była nieugięta. Parsknąłem lekko śmiechem, a chłopak gwałtownie uniósł głowę i spojrzał na mnie. 

- Dzięki Bogu, Irwin! - krzyknął - Pomóż mi z tym dzieckiem, bo...

- Spokojnie, Hemmings. - zaśmiałem się. Podszedłem powoli w ich kierunku i wyciągnąłem ręce do Lizzy, która po chwili odwzajemniła mój gest. 

- Chodź, skarbie. - szepnąłem. Uniosłem ją do góry i przyciągnąłem do siebie, a ta wtuliła główkę w zagłębieniu mojej szyi i objęła mnie rączkami, od czasu do czasu pochlipując lekko - Już dobrze - powiedziałem, kiwając się lekko w prawo i lewo. Dziecko już po chwili zupełnie się uspokoiło, a Hemmings otworzył szeroko oczy ze zdumienia. 

- Nie wiem jak to zrobiłeś, Irwin. - przełknął głośno ślinę - Ale jesteś wielki, wiesz o tym?

- Dzieci mnie po prostu kochają. - uśmiechnąłem się szeroko. W tym samym czasie dziewczynka odchyliła swoją główkę i uważnie zbadała moją twarz wzrokiem. Parsknąłem lekko śmiechem, bo strasznie prrzypominała mi Hemmingsa. Te same niebieskie oczy i blond włosy. Podobieństwo było uderzające. Lizzy uroczo zmarszczyła swoje brwi i wkładając swoje małe rączki w moje włosy, zaczęła się nimi bawić. 

- Byłbyś świetnym ojcem, Ashton. - wyparował po chwili Luke - Znajdź sobie w końcu jakąś dziewczynę, młodszy nie będziesz.

- Nie martw się o to, młody. - mruknąłem - Tęsknię za nią.

Chłopak westchnął ciężko. Znowu wracamy do punktu wyjścia.  

not fair afi//zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz