ósmy

573 81 26
                                    

Ashton:

- Kian. - warknął, zirytowany Michael - Mógłbyś nas w końcu posłuchać?

Siedzieliśmy już trzecią godzinę w moim garażu, próbując zagrać jeden cholerny wers piosenki.

- Przepraszam? - mruknął sarkastycznie, przewracając oczami - Każdemu zdarzy się zamyślić.

- Ale nie co pięć sekund, stary. - warknąłem, rzucając pałeczkami w kąt pomieszczenia.

- Cokolwiek. - powiedział, wyjmując telefon i wystukując coś na nim szybko z poszerzającym się, głupim uśmieszkiem.

- Lawley! - wrzasnął Calum. Razem z Lukiem podskoczyliśmy przerażeni. Komórka chłopaka wypadła mu z rąk, a ja zakrztusiłem się wodą. Co jak co, ale takiego wybuchu po Calumie nikt z nas się nie spodziewał. Zazwyczaj jest tym, który obraca wszystko w żart albo śmieje się głupkowato całe próby. Michael podszedł do mnie i poklepał lekko w plecy. Posłałem mu wdzięczny półuśmiech, a on odwrócił się w stronę Kiana.

- No co. - mruczy, podnosząc urządzenie z podłogi - Nie wąchałeś dzisiaj, czy co?

- Zamknij ryj i skup się na naszej grze, bo nie mam zamiaru spędzić tutaj całego weekendu. - warknął Cal.

- Gdzie podział się nasz przygłupi Calumek, hm? - mruknął. Widzę, że brunet jest na skraju wytrzymałości. Jego twarz poczerwieniała, a oddech przyspieszył.

- Idź już, Kian. - powiedziałem spokojnie.

- Oh, nie ma problemu. - uśmiechnął się promiennie, podrywając z miejsca - Idę spotkać się z Ca... - dalszy ciąg jego słów zagłuszył trzask drzwi wejściowych. Z kim? Potrząsnąłem lekko głową i zacząłem wybijać przypadkowy rytm na bębnach.

Calamity:

- Moi przyjaciele to idioci. - mruknął Kian, idąc obok mnie brzegiem plaży.

- Ciesz się, że w ogóle ich masz. - burknęłam. Spojrzał na mnie chwilę, następnie odwracając wzrok - Niektórzy nie mają tego szczęścia.

- Kto? - spytał prosto z mostu.

- Nikt szczególny. - mruknęłam.

- Błagam cię. - jęknął, przystając nagle i odwracając się do mnie przodem - Masz mnie, do diabła! Miałaś i będziesz miała. Zapamiętaj to, proszę.

Zignorowałam jego słowa, drepcząc cicho po mokrym piasku.

- Muszę powiedzieć ci coś ważnego.

- Wal śmiało. - uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.

Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce, prowadząc powoli brzegiem plaży. Moje policzki zaczerwieniły się znacznie. Ten gest był... miły. Zakryłam twarz włosami, aby nie zauważył wypieków i odchrząknęłam lekko.

- Wiem jak wyglądają. - szepnęłam po chwili.

- Co? - wychrypiał, sztywniejąc nagle.

- Wiem jak wyglądają chłopcy ze snu. - powtórzyłam - W dzisiejszym śnie, ich twarze już się nie zamazywały. Po prostu ich zobaczyłam. Ale nic poza tym, Kian. Nie znam ich imion, chociaż mam je na końcu języka. Nie wiem też, który coś do mnie, um, czuję - powiedziałam.

Chłopak westchnął z wyraźną ulgą.

- I z czego się cieszysz? - spytałam, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek.

- Ja? - spytał piskliwym z udawanego zaskoczenia głosem. Przewróciłam teatralnie oczami.

- Nie, Święty Mikołaj.

not fair afi//zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz