dziesiąty

633 77 26
                                    

- Wpuści nas pani? - spytał Kian, siląc się na sztuczny uśmiech. 

- Czemu miałabym to robić? Zniszczyliście Cali życie. 

Czułam, że jeżeli teraz nie wkroczę do akcji, matka wygoni ich stąd i nici z dowiedzenia się prawdy. 

- Wynoście się stąd i żebym was więcej tutaj nie widziała. - warknęła - Calamity w końcu ułożyła sobie życie, więc nie widzę waszej potrzeby przebywania w moim domu. 

- Mamo! - zaoponowałam - Wpuść ich. 

- Nie widzę powodu, aby... 

- Wpuść Kian'a i Ashton'a do środka. - wycedziłam przez zęby. 

Co jej mina wyrażała? Wszystko. Zdezorientowanie, strach, bezsilność, zawód mieszały się na jej twarzy. Ona sama otworzyła usta, z których nie uleciał żaden dźwięk. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko. Kian wszedł pierwszy i posłał mi rozbrajający uśmiech. Odwzajemniłam gest i wskazałam mu kierunek, w którym ma się udać. Chłopak odszedł do wskazanego pomieszczenia, a ja odwróciłam głowę w stronę drzwi wejściowych. Widok jaki tam zastałam sprawił, że moje serce roztopiło się w klatce piersiowej. Ashton stał w progu ze wzrokiem wbitym w swoje nogi odziane w czarne spodnie i tego samego koloru buty. Bawił się rąbkiem swojej czerwonej koszuli, która wisiała mu luźno na ramionach, a jego kręcone włosy pozostawały w kompletnym nieładzie, opadając mu na czoło. 

- Cześć, Ashton. - powiedziałam cicho, uśmiechając się niepewnie. 

Chłopak uniósł głowę, spoglądając na mnie, a w jego tęczówkach dostrzegłam coś, czego nie umiałam rozszyfrować. 

- Cześć, Cals. - odparł cichym, ochrypłym głosem. 

- Wejdź. - powiedziałam, próbując opanować drżenie mojego głosu. Ashton był niesamowicie znajomy, a tak obcy. Czułam jak wszystkie wspomnienia kumulują się w jednej szufladzie w mojej głowie, ale nie mogę jej otworzyć. Szufladka jest zamknięta na klucz, który leży obok, lecz nie mogę go dosięgnąć. Jakaś nadrzędna siła blokuje moje ruchy, nie pozwalając mi dostać się do rozwiązania. Potrzebuję mocnego kopnięcia, które popchnęłoby mnie bliżej, bo wiem, że sama nigdy nie zdobędę się na jakikolwiek ruch. 

Wraz z Ashtonem usiedliśmy na miękkiej kanapie, spoglądając na Kian'a i moją matkę, siedzących na przeciwległych fotelach i mierzących się wzrokiem.

- Więc? - zaczął po krótkiej chwili ciszy blondyn - Wyjaśni pani córce co robiła, gdzie żyła i z kim się przyjaźniła do szesnastego roku życia? - warknął, a rodzicielka zmierzyła go groźnym spojrzeniem. 

- Mamo. - pospieszyłam ją, tupiąc nerwowo nogą. 

- Nie wiem od czego zacząć. - mruknęła, opadajc na fotel. Kian prychnął głośno, a Ashton bawił się nerwowo palcami. 

- Od początku. - odparłam - Zacznij od początku. 

- Przyjaźniliście się... - zaczęła mozolnie. 

- Jaśniej, gdybyś mogła.

Mama westchnęła pod nosem. 

- Przyjaźniłaś się z Calumem Hoodem, Michaelem Cliffordem, Lukiem Hemmingsem i tą dwójką. - powiedziała, obdarowując chłopaków pogardliwym spojrzeniem - Nigdy nie rozumiałam dlaczego wolałaś ich towarzystwo, zamiast zabawy z koleżankami. 

Oparłam się plecami o kanapę i założyłam ręcę na piersi, puszczając mimo uszu jej głupią uwagę i czekając na ciąg dalszy. 

- Problemy zaczęły się, kiedy skończyłaś czternaście lat. Zaczęłaś wychodzić z nimi i wracać późno w nocy, a te wasze ogniska na plaży były dla mnie istną katorgą. Zawsze modliłam się, żebyś wróciła do domu cała i zdrowa. Przecież to podwójne zagrożenie: woda i ogień, na miłość boską! - powiedziała rozemocjonowana - Po piętnastym roku życia zaczęliście imprezować. Urządzaliście sobie też nocki filmowe. Czterech chłopców i jedna dziewczyna, kto by pomyślał. Przecież oni mogli z tobą robić co chcieli!

not fair afi//zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz