- Nigdzie nie idę. - wyrecytowałem po raz enty do rudowłosej przyjaciółki.
Ally westchnęła ciężko i zawiesiła wzrok na Calamity, by po chwili spuścić spojrzenie na nasze splecione dłonie. Uśmiechnęła się pod nosem, lecz po sekundzie wróciła do neutralnego wyrazu twarzy.
- Powinieneś odpocząć. - bąknęła - Taki styl życia nikomu nie służy.
- Dam radę, Al.
- Powtarzasz to od miesiąca, Ashton. - sapnęła.
- Bo chcę być przy niej nie tylko na dobre, ale i na złe. - powiedziałem, obserwując twarz brunetki i podziwiając każdy jej detal.
- Nie możesz robić tego wieczność. - odparła - Wiesz przecież jak przedstawia się sytuacja.
- Nie musimy być pesymistami, tak myślę. - mruknąłem, podpierając brodę na dłoni.
- Mimo wszystko mam rację. - westchnęła - Idź do domu, wypocznij i wpadnij tu za tydzień z czystym umysłem, okej?
- A co, jeśli... - zacząłem.
- Nie pozwolę jej zabrać. - uśmiechnęła się pokrzepiająco - Obiecuję.
- Okej.
Wstałem, cmokając Calamity w czoło i zaśmiałem się w duchu, że zdobyłem się na tak czuły gest. Zawachałem się chwilę, myśląc czy wypowiedzieć w stronę brunetki wiążące słowa, ale w ostatniej chwili powstrzymałem się, przypominając sobie o obecności rudowłosej, a moja wstydliwość względem wyznawania uczuć nie pomagała.
- Gdyby coś się działo, dzwoń o każdej porze dnia i nocy. - zwróciłem się do Brooks.
- Jasne. - odparła, zajmując miejsce obok łóżka Calamity.
Rzuciłem krótkie "cześć" rudowłosej i wyszedłem z budynku szpitala. Wreszcie odetchnąłem czystym powietrzem, nie strutym medykamentami i zasiadłem za kierownicą samochodu.
Postanowiłem odwiedzić Kian'a i w końcu z nim porozmawiać. Przez ostatni miesiąc nie pojawił się w szpitalu ani razu i nie było to sprawiedliwe względem Cals, czy tym bardziej dojrzałe.
Po krótkiej, lecz barwnej podróży, gdzie starsza pani pokazała mi środkowy palec, a koza przechadzała się po chodniku (chociaż to mogło być omamem, nie wątpię), dotarłem pod dom blondyna. Zaparkowałem auto i kilkoma susami pokonałem odległość, dzielącą mnie do drzwi. Zapukałem stanowczo, mając cichą nadzieję, że zastanę chłopaka.
- Tak? - zapytała kobieta w średnim wieku, wycierając ręce o ścierkę - O cześć, Ashton.
- Dzień dobry. - przywitałem się posyłając uśmiech mamie chłopaka - Jest Kian?
Kobieta zmarszczyła brwi i posłała mi zdezorientowane spojrzenie. - Wyprowadził się. Nie wspominał ci?
- Jak to się wyprowadził? - moja mina momentalnie zrzedła.
- Razem z Jc'im chcą rozwijać karierę, a kilometry utrudniają im współpracę. - wytłumaczyła.
- A Jc to? - zapytałem poirytowany.
- Dobry znajomy z tego serwisu w internecie, nie pamiętam jak się nazywa. - odparła jak gdyby nigdy nic.
- Um, okej. W takim razie proszę mu przekazać, że jestem mu wdzięczny za to, że raczył mnie poinformować o wyprowadzce. - burknąłem - Do widzenia, pani Lawley.
- Pewnie. - odparła - Do widzenia, Ashton.
Odwróciłem się na pięcie i wściekły pomaszerowałem do pojazdu.
CZYTASZ
not fair afi//zawieszone
Fanficteraz wszystko, co robię, to siedzenie i liczenie mil od ciebie do mnie written by irwinearly