- Nie wiem, czy chcę do tego wsiąść. - Obrażony głos Malfoya dobiegł do jej uszu, na co w odpowiedzi przyłożyła czoło do kierownicy i policzyła w myślach do pięciu.
- Inaczej się nigdzie nie dostaniesz, idioto. - Odparła chłodno i spojrzała na niego naglącym wzrokiem. - Właź i siadaj na tyłku.
W końcu wsiadł do jej samochodu, ale jego twarz wyrażała głębokie niezadowolenie.
- Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego nie możemy dostać się do mojego domu jakimś MAGICZNYM sposobem? - Sarknął i z powątpiewaniem patrzył jak dziewczyna zapina pas.
- Jesteś za słaby. ROZUMIESZ? - Warknęła i nachyliła się by pomóc mu z pasem bezpieczeństwa. Gdy zbliżyła twarz do jego torsu poczuła delikatny zapach męskich perfum, które przyjemnie drażniły nos. - Aportacja Cię wykończy, świstoklik i Sieć Fiuu również. Na piechotę to trochę za daleko, a i tak nie dałbyś rady. - Wyliczała odpalając silnik nowego BMW żałując, że miała automatyczną skrzynię biegów. Na manualnej musiałaby bardziej się skupić.
- Ładną masz tą furę. - Mruknął z uznaniem, najwyraźniej pogodziwszy się z wizją podróży samochodem.
- Kupiłam sobie na urodziny. - Odparła i zmieniła pas patrząc się w boczne lusterko ze skupieniem.
Malfoy był pod wrażeniem jak pewnie i jednocześnie z nonszalancją prowadziła błyszczący, luksusowy pojazd. Musiała całkiem nieźle zarabiać jako Szefowa Św. Munga.
- Jakim cudem masz samochód mieszkając w czarodziejskim Londynie? - Zagadnął spoglądając za okno. Jechała całkiem szybko, ale z drugiej strony byli już poza miastem, bo dom mężczyzny mieścił się na przedmieściach.
- A kto powiedział, że mieszkam w czarodziejskim Londynie? - Rzuciła mu kpiące spojrzenie.
- Mieszkasz jak... Mugol? - Zapytał niemal z odrazą, co spowodowało, że temperatura w samochodzie obniżyła się o parę stopni.
- Tak, mieszkam w mugolskim Londynie. Masz jeszcze jakieś głupie pytania? - Posłała mu lodowate spojrzenie zaciskając usta. Merlinie, co za kutas.
- Dlaczego, do cholery? - Zdawał się być szczerze zaskoczony. - W niemagicznej części nie możesz przecież używać czarów.
- Jako osoba mugolskiego pochodzenia wyobrażam sobie życie bez czarów. - Powiedziała i lekko zagryzła wargę w zamyśleniu. - Ty, jako rozpieszczony jedynak czystej krwi pewnie nie umiałbyś się przyzwyczaić do robienia czegokolwiek bez różdżki, ale dla mnie to naturalne. Wystarczy, że używam magii poza domem i świetnie się z tym czuję. - Dodała i spojrzała na niego beznamiętnie. On z kolei wpatrywał się w nią z uchylonymi ustami.
- Jesteś nienormalna. - Powiedział tylko i wzruszył ramionami kręcąc głową.
- Jeżeli zamierzasz mnie obrażać przez dwa tygodnie to za moment odwiozę Cię do kliniki i zamknę w izolatce bez okna. - Zagroziła, na co on parsknął kpiącym śmiechem.
- Nie zrobisz tego, Granger. Wiesz dlaczego? - Obrócił się lekko w jej stronę i spojrzał na nią złośliwie. - Bo stracisz pracę, a chyba tego nie chcesz, co?
- Nie, nie chcę. - Odparła szczerze zaskakując go tym. - Ja, w przeciwieństwie do Ciebie Malfoy, musiałam naprawdę wiele poświęcić, żeby zająć to stanowisko. - Zacisnęła dłonie mocno na kierownicy aż pobielały jej knykcie.
Poczuł się trochę głupio, ale szybko przywołał na twarz maskę obojętności.
- Myślisz, że ja osiągnąłem tytuł Mistrza Świata w quidditchu siedząc na tyłku? - Zapytał widząc jak jej twarz się rozpogadza, a na usta wpływa uśmiech rozbawienia.
CZYTASZ
Granger?! // Dramione
FanfictionOn - jest światowej sławy gwiazdą quidditcha, ona - szefową Świętego Munga. Spotykają się po latach w trudnych okolicznościach, Hermiona musi go poskładać po ciężkim wypadku. Czy Draco pozwoli sobie pomóc? Co z tego wyniknie? Czy po prawie piętnastu...