25.

6.8K 235 43
                                    

- Kurwa, Blaise, jeszcze trochę i zwariuję. - Draco mruknął z udręczoną miną i pociągnął łyk ognistej whisky.

Siedzieli w salonie Zabiniego, bo Malfoy postanowił przezornie ulotnić się z domu - Hermiona miewała ostatnio takie wahania nastrojów, że nie potrafił za nią nadążyć.

- Zostawiłeś ją samą w Malfoy House? - Ciemnoskóry mężczyzna spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Nie, jasne, że nie. Potter z nią jest. W sensie, Ginny. - Wyjaśnił widząc niezrozumienie na twarzy przyjaciela. - Gdybym wiedział, że to będzie tak wyglądało, to poważnie bym się zastanowił...

- Nie pieprz, Draco. W końcu urodzi Twoje dziecko i wszystko wróci do normy. Przestanie się zachowywać jak hormonalna bomba.

Malfoy i Zabini wzdrygnęli się obaj na myśl o byłej Gryfonce i jej ciążowej osobowości. Była bardzo intensywna, zmienna i trudno było za nią nadążyć. Potrafiła śmiać się i płakać w tym samym czasie, miewała takie zachcianki, że gdyby nie pomoc skrzata domowego, Draco niechybnie by zwariował. Znosił to jednak, bo kochał ją tak, że nie umiał ogarnąć tego rozumem. I chciał, żeby była szczęśliwa.

- Jeszcze trochę. - Powiedział jakby odliczał intensywnie w głowie każdy dzień. - Jeszcze miesiąc i będzie po wszystkim.

Była już połowa marca i pamiętał, że dopiero co świętowali Walentynki próbując wymyślić imię dla swojego, jak się okazało - syna.

Nie udało im się jednak dojść do porozumienia, bo wszystkie jej propozycje zbywał wzruszeniem ramion, a sam jakoś nie potrafił nic zaproponować.

- Dasz radę, stary... - Blaise poklepał go po plecach i uśmiechnął się na widok przystojnego mężczyzny, który wkroczył do salonu lewitując przed sobą za pomocą różdżki karton pełen książek.

- Finn, nie rób mi z domu magazynu. - Zabini rzucił wesoło widząc jak jasnowłosy facet pokazuje mu środkowy palec.

- Blaise, skarbie, przymknij się. Będę robił, co mi się żywnie podoba. - Odparł i widząc Dracona uśmiechnął się lekko. - Cześć, Malfoy.

- Cześć, Finn. - Draco odwzajemnił uśmiech czując się naprawdę dziwnie.

Finn Abernathy był całkiem fajnym młodym kolesiem, który wpatrywał się w Zabiniego maślanym wzrokiem. Mieszkali razem od kilku miesięcy i ewidentnie miłość między nimi kwitła. Malfoy zdecydowanie wolał ich towarzystwo niż swojej rozchwianej emocjonalnie narzeczonej.

- Znowu uciekłeś od Hermiony? - Zapytał i zaczął segregować książki układając je w stosach na dużym stole.

- Potrzebuję chwili wytchnienia. - Mruknął i zmierzwił włosy palcami.

- Uwielbiam ją, jest cudowna. - Wyznał słodkim głosem i mrugnął do Blaise'a niebieskim okiem. - Ale jak ma swoje hormonalne odpały to lepiej wiać, gdzie pieprz rośnie.

- No właśnie... Wczoraj rozpłakała się w trakcie czytania rozprawy medycznej o wpływie roślin leczniczych na serce człowieka. A dzisiaj musiałem spać w sypialni gościnnej, bo stwierdziła, że za głośno oddycham przez sen...

- Masz przejebane, Draco. - Blaise zaśmiał się wesoło. - Ale nigdy nie widziałem jej takiej szczęśliwej. - Dodał poważniejąc nagle.

Malfoy musiał przyznać mu rację. Mimo tego, że Hermiona zaokrągliła się delikatnie, a jej brzuch przypominał olbrzymi balon, co powodowało, że bardzo ciężko jej się chodziło, ewidentnie emanowała szczęściem i radością. Jeszcze nigdy nie udało jej się donosić dziecka do ósmego miesiąca.

Granger?! // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz