- Jesteś pewna, że chcesz tam iść? - Lekko zaniepokojony głos Malfoya dotarł do jej uszu.
Westchnęła ciężko i złapała go delikatnie za rękę.
- Nie mogę wiecznie ich unikać, Draco... - Odparła i wsunęła na nos ciemne okulary.
Widział, że nie czuła się komfortowo na myśl, że ma spędzić kilka godzin na plaży ze swoimi przyjaciółmi i ich dziećmi, ale z jakiegoś powodu uparła się, żeby jednak tam się udać.
Aportowali się do małej nadmorskiej miejscowości, która jako jedna z nielicznych w kraju była całkowicie zamieszkana przez czarodziejów przez co stanowiła atrakcyjny punkt dla rodzin z małymi dziećmi.
Harry i Ginny mieli tam niewielki letniskowy domek, do którego zaprosili ich na cały lipcowy weekend. Hermiona zgodziła się tylko na jedno przedpołudnie, co i tak przyjęli z wielkim zadowoleniem.
Gdy szli niespiesznie po plaży zobaczyła w oddali znajomą sylwetkę.
- Ciocia! - Rozległ się podekscytowany chłopięcy głos na dźwięk którego poczuła ciepło w sercu.
James Potter był jednym dzieckiem, na którego widok nie czuła bezbrzeżnego smutku i cierpienia.
- Cześć, urwisie! Ale wyrosłeś, niedługo będziesz wyższy ode mnie! - Zachwycała się z uśmiechem przytulając chude ciałko do siebie, a Draco nieświadomie zaczął jej żałować. Byłaby cudowną matką.
- Kto to? - Chłopiec zapytał niepewnie wpatrując się w towarzyszącego jej mężczyznę, a po sekundzie na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. - To przecież Draco Malfoy, numer zero siedem w naszej reprezentacji!
Malfoy ukłonił się teatralnie.
- To ja, we własnej osobie. - Odparł i zobaczył jak James trochę się zawstydził.
- Ciociu, skąd znasz najlepszego gracza quidditcha na świecie? - Zapytał cicho, jakby miał nadzieję, że jego idol go nie usłyszy.
- Chodziliśmy razem do Hogwartu, tak samo jak Twoi rodzice. No i Draco i ja niedługo bierzemy ślub. - Wytłumaczyła i pomachała lekko Harry'emu, który szedł w ich kierunku z Albusem na rękach.
- Ślub? - Siedmiolatek zapytał ze zgrozą. - To obrzydliwe!
- James. - Ojciec upomniał go delikatnie i posłał swojej przyjaciółce piękny uśmiech. - Miło Cię widzieć, Hermiono.
Była Gryfonka spięła się lekko na widok półrocznego niemowlaka o pięknych niebieskich oczach i ciemnych włoskach znajdującego się w jego ramionach, ale odetchnęła cicho i odwzajemniła uśmiech.
- Ciebie również, Harry.
- Malfoy. - Ciemnowłosy mężczyzna podał mu rękę i wskazał im taras swojego domku, który wychodził prosto na plażę. - Ginny na Was czeka ze śniadaniem. No i jest też Ron...
Kasztanowłosa zamarła i posłała przyjacielowi niedowierzające spojrzenie.
- Serio, Harry? - Mruknęła, ale przecież nie mogła się obrócić na pięcie i sobie pójść, bo jej były mąż z rodziną nagle znalazł się w tym samym miejscu, co ona.
- Przepraszam, Sandy się uparła, żeby tu przyjechać razem z nami...
Sandy była żoną Rona - bardzo stanowczą i nieznoszącą sprzeciwu żoną.
- Nie ma sprawy. - Wzruszyła ramionami i czując palce Malfoya na swojej dłoni ruszyła w stronę domku.
Ginny na ich widok pisnęła z radości i wyściskała Hermionę mocno, a Dracona obdarzyła miłym uśmiechem.
CZYTASZ
Granger?! // Dramione
FanfictionOn - jest światowej sławy gwiazdą quidditcha, ona - szefową Świętego Munga. Spotykają się po latach w trudnych okolicznościach, Hermiona musi go poskładać po ciężkim wypadku. Czy Draco pozwoli sobie pomóc? Co z tego wyniknie? Czy po prawie piętnastu...