15.

7.6K 269 27
                                    

Było już późno w nocy, gdy wróciła z Nory z poszarzałą od zmęczenia twarzą.

Draco czekał na nią w salonie wpatrując się tępo w ogień płonący w kominku. Był spięty i lekko poddenerwowany. Nie podobała mu się ta cała sytuacja, ale nie byłby w stanie jej powstrzymać przed niesieniem pomocy komukolwiek.

- Wszystko okej? - Zapytał niepewnie, gdy opadła na kanapę z głośnym westchnieniem.

- Tak. - Odparła i zaczęła rozmasowywać skronie. Trochę bolała ją głowa. - To była trudna rozmowa.

Artur Weasley zrobił się strasznie uparty. Nie chciał przyjmować eliksirów twierdząc, że po niech czuje się gorzej niż zwykle.

W Norze było tłoczno, nie bardzo mogli rozmawiać w komfortowych warunkach. Molly Weasley opiekowała się dziećmi Rona, bo jego żona leżała w Mungu czekając na kolejny poród.

Hermiona starała się ignorować bandę rozwrzeszczanych rudzielców, które mogłyby być jej własnymi dziećmi. Ale nie były.

Draco przygarnął ją do siebie czując jej upajający zapach. Potrzebowała go, nawet jeżeli wciąż była na niego trochę zła.

- Przemówiłaś mu do rozumu? - Zapytał czując jak odpręża się trochę w jego ramionach.

- W końcu tak. Dużo czasu mi to zajęło...

Pocałował ją delikatnie zamykając jej usta. Nie chciał za bardzo o tym słuchać. O jej byłej rodzinie, o niczym co było związane z jej byłym mężem.

Oddawała mu pocałunki z gorliwością, próbując przemycić w ten sposób intensywne uczucia, które nią targały.

- Tęskniłem za Tobą... - Wymruczał jej do ucha, a ją przeszedł dreszcz.

- Czasem zachowuję się jak idiotka. - Powiedziała szczerze i wzięła jego twarz w dłonie. Stalowo błękitne oczy wpatrywały się w nią z czułością.

- Tylko czasem. - Parsknął i sięgnął do jej bioder sadzając ją sobie na kolanach.

Uwielbiała, kiedy to robił.

Jego zapach ją odurzał, a smak jego ust był uzależniający. To co jego dłonie robiły z jej ciałem było niesamowite. Traciła przy nim rozum.

- Jesteś cudowna, Granger. - Szepnął, gdy przytuliła się do jego torsu czując jego dobrze zarysowane mięśnie.

- Kocham Cię, Draco... - Jęknęła, gdy poczuła jego dłonie na swoich pośladkach, ale zaraz poderwała głowę słysząc brzęk tłuczonego szkła.

W wejściu do salonu stała Pansy, a u jej stóp leżała stłuczona filiżanka.

- Reparo. - Wyszeptała formułkę zaklęcia i powiedziała niepewnie: - Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać.

Draco westchnął.

- Czemu nie śpisz, Pans? - Zapytał cicho i przyciągnął swoją kobietę do siebie. Czuł, że się spięła.

- Chciałam napić się herbaty... - Odparła, ale wciąż wpatrywała się w nich wielkimi oczami.

Hermiona wyswobodziła się z jego objęć i obdarzyła dziewczynę beznamiętnym spojrzeniem.

- Późno już... - Mruknęła i sięgnęła po jego dłoń. - Chodźmy spać, Draco.

Wstał i przygarnął ją do siebie.

- Dobranoc. - Rzucił i ruszył za kasztanowłosą kobietą czując jak bardzo była zirytowana.

Pansy została sama.

Gdy weszli do sypialni, przyparł ją do ściany zmuszając by na niego spojrzała. Miała zaciśnięte usta.

- Nie bądź zazdrosna. - Powiedział cicho nachylając się nad nią. Doskonale ją przejrzał.

Spojrzała na niego ze skruchą wymalowaną w orzechowych oczach.

- To jest silniejsze ode mnie. - Odparła, na co on w odpowiedzi zaśmiał się lekko i pocałował ją delikatnie.

Nie mogła się powstrzymać czując jego wargi na swoich ustach. Zabłądziła dłońmi na jego kark przyciągając go mocniej do siebie. Po chwili uniósł ją do góry a ona oplotła nogi wokół jego bioder.

Był tak niesamowicie męski i silny. Zdawał się w ogóle nie czuć jej ciężaru.

Chłód ściany za jej plecami w ogóle nie miał znaczenia, bo czuła ogień, który rozpalał ją od środka kumulując się między nogami.

Draco błądził ustami po jej smukłej szyi delektując się jej smakiem i zapachem. Uwielbiał to. Zwłaszcza, gdy słyszał jej ciężki oddech, który powodował, że miał ochotę wziąć ją tu i teraz.

Po chwili skierował swoje kroki ku łóżku wciąż mając ją w ramionach. Położył ją na posłaniu i zaczął zdejmować z niej ubranie.

Powoli zsunął jej spodnie czując jak drży pod wpływem jego palców, a gdy sięgnął do koszulowej bluzki i niespiesznie rozpinał guziki torturując ją tym gestem nie wytrzymała i przyciągnęła go do siebie.

- Ależ z pani niecierpliwa bestia, Panno Granger. - Powiedział pozwalając jej wyswobodzić swoje ciało z t-shirtu i czując jej usta na umięśnionej piersi.

Pozwolił jej by błądziła wargami po jego torsie i brzuchu, a gdy zawędrowała niżej jęknął z rozkoszy.

Wiedziała co lubił. Jej język był zwinny i sprawny, a wspomagany dłonią, robił mu niesamowite rzeczy.

Podniósł się lekko na łokciach chcąc widzieć jak to robiła. Podniecał go ten widok, rozpalał do granic.

- Merlinie, Granger... - Wydyszał czując jak przyspieszyła doskonale wyczuwając, że był bliski dojścia w jej ustach.

Mimowolnie poruszał biodrami chcąc wniknąć głębiej, a gdy poczuł znajome fajerwerki, przyciągnął jej głowę do siebie i jęknął chrapliwie.

Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem. Uwielbiała doprowadzać go do orgazmu ustami, czując że ma nad nim władzę i że był tylko jej.

- Jesteś niesamowita. - Mruknął i przyciągnął ją do siebie.

- Wiem. - Odparła i zaśmiała się cicho widząc jego minę.

- I mało skromna. - Parsknął czując jak zalewa go zmęczenie. - Chodźmy spać, co? Rano Cię przelecę tyle razy, ile tylko będziesz chciała.

- Obiecujesz?

- Słowo.

Po chwili spała spokojnym snem w jego silnych ramionach.

Granger?! // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz