Przemoczony do suchej nitki Aleksander zapukał do drzwi mieszkania Lwowów. Miał cichą nadzieję, że wujek Siergiej odwiezie go do domu. Ze szkoły muzycznej, w której pobierał lekcje skrzypiec miał zdecydowanie za daleko do domu, a na autobus się spóźnił, postanowił więc zaryzykować i w paskudnym deszczu przebiec do odległego o kilka ulic domu rodziny jego przyjaciela. Nie skończyło się do dla niego dobrze, mokre blond kosmyki oblepiły całą jego głowę lub kręciły się jeszcze mocniej niż zwykle, a ubrania zmieniły się w przemoczone płachty. W opinii Saszy chodzenie w nich groziło śmiercią.
Nie otworzył mu ani Andrzej, ani jego ojciec ale ciocia Ksenia, która uśmiechnęła się szeroko, widząc go.
– Sasza! Nie spodziewałam się ciebie, wchodź, zaraz zawołam Andrzeja – powiedziała, po czym spojrzała na niego kolejny raz i wydała stłumiony okrzyk przerażenia. – Co ci się stało? W takim deszczu bez parasola? Jesteś taki jak twój ojciec, matulu, wchodź czym prędzej, jeszcze się przeziębisz! Andrzej, chodź tu!
W przedpokoju zaraz pojawił się przyjaciel Aleksandra, który parsknął śmiechem, widząc Gruszeckiego.
– Zmokła kura.
Sasza skrzywił się nieco.
– Też cię kocham, Jędrusiu.
Ksenia obrzuciła ich obu karcącym spojrzeniem.
– Andrzej, daj Saszy jakieś suche ubrania. Saszeńko, gdybyś mógł wejść do łazienki, bo mi zalejesz przedpokój. Siergiej!
Sasza posłusznie wszedł do łazienki. Wyglądał za drzwi pilnując, by nie przekroczyć granicy wyznaczonej przez próg. Zaraz też mógł przywitać się z wujkiem Siergiejem.
– Cześć, wujku – rzucił, po czym wyszczerzył się, widząc pełne dezaprobaty spojrzenie Siergieja.
– Jesteś taki sam jak twój ojciec. Dymitr zrobiłby identycznie.
Aleksander zachichotał.
– Przestańcie żartować, a ty, Siergiej, dzwoń do Dymitra i powiedz mu, że mamy Saszę. Potem go odwieziesz.
Po chwili do swojej rodziny dołączył Andrzej, niosąc stos równo złożonych ubrań.
– Masz, wariacie – mówiąc to, wręczył je rozbawionemu Saszy. Widząc doskonały humor przyjaciela, z dezaprobatą pokręcił głową. – Jesteś nienormalny.
Piętnaście minut później przebrany już Aleksander siedział w kuchni Lwowów, popijał gorącą herbatę i grzał sobie zziębnięte palce. Czekał na Siergieja, który miał odwieźć go do domu.
– Rozchorujesz się. Na pewno się rozchorujesz – marudził mu Andrzej. – Nie mogę cię niańczyć całe życie, to tak nie działa. Zresztą Charlotte już chce mnie zabić, ponoć poświęcam ci za dużo czasu.
Sasza zachichotał.
– Pocieszny jesteś z tą twoją Lottie, Andriusza, zagram wam koncert na weselu. Zresztą wcale mnie nie niańczysz!
– Nie? A jak cię w zeszłym tygodniu wyciągałem z imprezy Alexandre'a, to było jakoś inaczej.
Aleksander jęknął cierpiętniczo.
– Byłem młody i głupi. Pierwszy raz byłem u niego na imprezie! Zresztą to wcale się tak często nie zdarza!
– Dalej jesteś młody i głupi, przykro mi. Mam zacząć wymieniać?
Przerażony Sasza zrobił wielkie oczy.
– Do reszty zwariowałeś? Jeszcze się twoi rodzice dowiedzą, a potem powiedzą moim... Nie chciałbyś przeżyć gniewu mojej matki. – Wzdrygnął się. – Chociaż z ojcem łatwiej, bo też tak miał – zachichotał.
CZYTASZ
kałuże | one shots [dlr | cij | prg]
Fanfictionzbiór jednostrzałowych fanfiction do prac @AnOld-FashionedGal; głównie "Pod rosyjską gruszą" ☆☆☆ SPOILERY ☆☆☆ "De la Roche'owie", "Camille i Jean", "De Beaufortowie" i "Pod rosyjską gruszą" należą do @AnOld-FashionedGal.