SAMOTNIE • [eugeniusz jarmuzow]

58 8 102
                                    

Puszczona w tle telewizja nadawała świąteczne wersje tandetnych reklam, a samotny Eugeniusz dłubał widelcem w zimnych już ziemniakach. Sam nie wiedział, co popchnęło go do zjedzenia kolacji przy stole w jadalni, a nie w salonie, jak to zwykły czynić. Przez to czuł się tylko jeszcze bardziej opuszczony przez wszystkich.

Odkąd Larysa wyszła za Aleksandra, przestała w ogóle się z nim kontaktować. Nie, żeby jakoś szczególnie nad tym ubolewał, ale pociągnęło to za sobą pewna konsekwencje w postaci niemalże całkowitej utraty kontaktu z jej mężem. Nie ukrywał, że bywały chwile, w których brakowało mu Gruszeckiego. Był jego w zasadzie jedynym przyjacielem.

Matka przepraszała go miliony razy, tłumacząc, dlaczego święta spędzi z Larysą i Aleksandrem, a nie jak co roku wyprawi je w domu dla całej rodziny. Koniecznie chciała zobaczyć się z córką, a siostra Eugeniusza uparcie odmawiała wyjazdu dalej niż do sklepu, wymawiając się ciążą. Aleksander spełniał wszystkie zachcianki żony, przez co postanowił zaprosić matkę do siebie. Oczywiście nikt nie postanowił przypomnieć sobie o Eugeniuszu - skoro Larysa nie życzyła go sobie mieć w domu, to Jarmuzow się tam nie pojawi. Matka solennie obiecała mu, że zjawi się u niego drugiego dnia świąt, Eugeniusz jednak nie do końca jej wierzył. Był pewien, że będzie wolała spędzić je z Larysą i Aleksandrem niż z samotnym synem, jedzącym odgrzewane ziemniaki przy akompaniamencie głupich reklam. To było absolutnie pewne.

Teraz Eugeniusz samotnie rozmyślał nad tym, cóż dało mu pokłócenie się z Larysą (wigilii złożonej z wczorajszych kartofli nawet nie wliczał, konsekwencji już było dużo) i wysłuchiwał prezentera, zachwalającego leki na serce jako idealny prezent. Postanowił, że to będzie jego cel na starość - dostać pod choinkę opakowanie tabletek.

Choć najpierw musiałby mieć od kogo te tabletki dostawać.

Z rozmyślań wyrwało go stukanie do drzwi. Bardzo zdziwiony (w końcu o takiej porze wszyscy zapewne siedzieli w domach z rodzinami i przygotowywali się do kolacji) zwlókł się z krzesła i poczłapał do drzwi. Trochę zbyt późno uświadomił sobie, że był tylko w znoszonym już trochę, ale wciąż ciepłym swetrze, który jednak nie prezentował się najlepiej. Westchnął cierpiętniczo i otworzył tajemniczej osobie.

Spodziewał się raczej kogoś, kto chciałby wcisnąć mu garnki (wielka promocja!) niż Iriny Wołkońskiej. Natychmiastowo pożałował, że nie postanowił zmienić swetra, a jego fryzura zapewne prezentowała się paskudnie. Zszokowany nawet zapomniał zaprosić dziewczyny do środka, przez co w cienkim płaszczyku stała na klatcez uśmiechając się szeroko. Czerwony od zimna nos i równie zarumienione policzki w połączeniu z niesfornymi kosmykami, wymykająycmi się spod czapki dodawały jej uroku.

- Zajmę ci dosłownie chwilkę, Eugeniuszu - zaczęła w końcu. Jarmuzow pokonał pierwsze zdziwienie i zażenowany swoim brakiem ogłady odsunął się, wpuszczając Irinę do mieszkania. Na szczęście nie miał w zwyczaju bałaganić, przez co przynajmniej tego nie musiał się wstydzić. Wchodząc do mieszkania Wołkońska rzuciła mu wdzięczne spojrzenie i uśmiechnęła się.

- Uh, Irino, co cię do mnie sprowadza? - wyjąkał wreszcie. Kiedy dziewczyna zdjęła płaszcz, zaprowadził ją do salonu. Wyłączył telewizor, a kiedy Irina zajęła miejsce na kanapie, ruszył do kuchni żeby zaparzyć herbaty. - Może być zielona herbata? - zapytał.

- Ależ nie trzeba, naprawdę, jestem dosłownie na chwilę, nie włączaj wszystkiego specjalnie dla mnie - powiedziała Irina. Dopiero teraz zwrócił uwagę na pudełko, które trzymała na kolanach. - Byłam już u twojej matki, ale nikogo nie było, więc przyszłam tu, miałam nadzieję, że nie pojechałeś do Larysy - mówiąc to uśmiechnęła się do niego pogodnie. - Świetnie że jesteś, bo chciałam ci coś dać na święta. - Wstała z kanapy i podeszła do Eugeniusza, po czym wręczyła mu pudełko, które ze sobą przyniosła. - Mam nadzieję, że ci się spodoba.

kałuże | one shots [dlr | cij | prg]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz