– Nie wierzę, Żenia, ty też bazgrzesz po tych książkach? – wykrzyknął w pewnym momencie Aleksander, kiedy zobaczył, jak Eugeniusz w skupieniu notuje coś na marginesie czytanej właśnie rozprawy filozoficznej.
– Też? – zapytał Jarmuzow, unosząc brwi. Nie sądził, żeby Aleksander odnosił owo "też" do siebie, bowiem po pierwsze nigdy nie widział go robiącego jakiekolwiek notatki z jakiejkolwiek książki, a po drugie rzadko w ogóle go z książką widywał. – Rozwiń proszę swoją wypowiedź, Saszo, bo chyba nie rozumiem.
– Alinka też tak robi – dopowiedział Aleksander, jakby to wszystko wyjaśniało. Eugeniusz zmarszczył brwi, nie miał bowiem pojęcia, kim była Alina. A nie, chwila. Jednak miał, tylko widział ją może raz w życiu, bo z domu to wychodziła tylko do biblioteki. Widywał ją tylko czasem na ulicy, kiedy dreptała tam powoli z naręczem książek i drugim śniadaniem (nikt jej chyba jeszcze nie uświadomił istnienia toreb).
– Ach – odpowiedział, nie mając pojęcia, jak inaczej może zareagować na obwieszczenie Saszy. Pogrążył się z powrotem w rozprawie filozoficznej, choć jego przyjaciel wyglądał na głęboko nieszczęśliwego z powodu takiego a nie innego przebiegu rozmowy.
– Pasowalibyście do siebie – stwierdził w końcu Gruszecki po długiej chwili namysłu. – Zobaczysz, poznałbyś ją, a za kilka lat byłbym drużbą na twoim ślubie.
To już Eugeniusza trochę zirytowało. Wiele razy już prosił Aleksandra, żeby przestał go swatać. On miał Irinę i nie chciał żadnej innej. To znaczy, nie miał, ale chciałby mieć. Tyle że ona wydawała się szaleńczo zakochana w Dymitrze i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek jej to minie. Nie miał szans.
– Prosiłem cię o coś! – huknął, po czym trzasnął swoją rozprawą filozoficzną o stół.
Aleksander w ogóle się tym nie przejął. Dalej niewzruszony siedział w swoim fotelu, popijał herbatę i spoglądał na Eugeniusza. Jarmuzowa rozsierdziło to jeszcze bardziej, ale jedyna książka w zasięgu ręki już została wykorzystana do manifestowania jego wściekłości, a filiżanką herbaty rzucać nie zamierzał. Za bardzo cenił swój ukochany porcelanowy komplet, by marnować go na takie rzeczy jak Aleksander i jego głupie pomysły. Wybrał zatem siedzenie w pozie pełnej urażonej godności.
– Weź to może zostaw w końcu za sobą, co? – łagodnym głosem zaproponował Aleksander. – Irina jest szczęśliwa, a ty musisz iść do przodu. Nie możesz do końca życia płakać nad utraconą dziewczyną z czasów, kiedy miałeś cholerne dwadzieścia parę lat.
– Nie wiesz co czuję – burknął obrażony Eugeniusz i obrócił się do Aleksandra plecami.
– Faktycznie, mnie nigdy dziewczyna nie zostawiła dla innego – sarkastycznie zauważył tamten. Eugeniusz trochę się speszył. No tak, Larysa. Kiedy tylko w pobliżu pojawił się bogaty Anglik z wymiany międzynarodowej, zaczęła kręcić się koło niego, licząc na wycieczki do Londynu i takie tam, ale jedyną wycieczką, jaką udało jej się zdobyć, była wycieczka z mieszkania niegdyś jej i Aleksandra, gdy chłopak nakrył ją na zdradzie.
– Tyle że... – chciał coś powiedzieć, ale po jego policzkach popłynęły łzy.
– No już, chodź tu – powiedział Aleksander, otwierając ramiona i zapraszając Eugeniusza do uścisku. Tamten tylko wtulił się w przyjaciela, pochlipując cicho. – Po prostu przestań unikać dziewczyn i samo wyjdzie.
Zaraz.
Wcale nie unikał dziewczyn.
Prawda?
No dobra, robił to, bo wszystkie blondynki kojarzyły mu się z Iriną, a pozostałe zdawały mu się zupełnie nieinteresujące. Może Aleksander miał rację? Życie głupią nadzieją sprawiało tylko, że coraz bardziej się pogrążył.
CZYTASZ
kałuże | one shots [dlr | cij | prg]
Fanficzbiór jednostrzałowych fanfiction do prac @AnOld-FashionedGal; głównie "Pod rosyjską gruszą" ☆☆☆ SPOILERY ☆☆☆ "De la Roche'owie", "Camille i Jean", "De Beaufortowie" i "Pod rosyjską gruszą" należą do @AnOld-FashionedGal.