Rozdział 2 narada; przygotowania

49 8 0
                                    

-Gotowi?- zapytał Kapitan. Michail, bo tak oto zwał się dowódca 9. kompanii przeleciał wzrokiem pokój narad. Zebrali się tu wszyscy dowódcy batalionów oraz paru innych, lecz potrzebnych osobowości. Michail nie cierpiał tej sali. Zero wystroju. Stare, odrapane ściany oraz wielki stół dębowy, stojący na środku. Krzesła naokoło niego zajmowali jego żołnierze. Michail nerwowo szczypał swoją kozią bródkę, spoglądając na raporty oraz szczegółowe plany sporządzone przez niższy sztab. Sama sala znajdowała się na najwyższym piętrze bunkra, tam, gdzie wszystkie biura.
- To jebnie, jak nic- mruknął Heinkel, praktycznie leżący na krześle, z nogami na stole. dodatkowo zapełniał pomieszczenie dymem z papierosa. Charles, w przeciwieństwie do pozostałych nie siedział przy stole, lecz podpierał ścianę, stojąc w półmroku, z dala od światła wątpliwej jakości lampy, wiszącej nad stołem. Wolał nie wtrącać się w debaty. Po prostu zrobi co wymyślą.
- Jeżeli masz lepszy pomysł to może się nim podzielisz?- warknął Lannes, siedzący na przeciwko. Spory tej dwójki są nie do opisania i lepiej abym o nich nie wspominał. Lannes miał dopiero 16 lat, a już zdążył pozbyć się prawego oka oraz kilku palców lewej ręki. Stracone części ciała zastępował mu cięty język, tak ostry jak jego długie noże, którymi uwielbiał rzucać. Heinkel przeciągnął się i ziewnął.
- Podłożyć ładunki i rozpierdolić tę budę na kawałki. Razem ze wszystkim w środku- odpowiedział, patrząc Lannesowi w oko morderczym wzrokiem. Nożownik tylko uśmiechnął się z politowaniem. Chciał coś dodać, ale wyprzedził go Bernadotte, pytając: "A co z konsekwencjami? Ludzie raczej zobaczą brak kilku piętrowego budynku w środku miasta, w dodatku użytkowanego przez setki licealistów. Kto zapłaci za jego odbudowę? Ludność nie będzie dawać wodzić się za nos, nie zapominaj, że jesteśmy ściśle tajni. Taka eksplozja przyciągnie dziennikarskie pijawki." Pomimo, że Bernadotte był zaledwie dowódcą 20-osobowego batalionu, potrafił myśleć za całą kompanie, również z perspektywy zwykłego zjadacza chleba. Jego postura przypominała raczej tępego osiłka niż błyskotliwego stratega, ale pozory potrafią zmylić. Bernadotte korzystał z rękawic tłokowych, jednej z cięższych broni w demonicusie, do obsługi której potrzebna była ogromna siła. Heinkel westchnął.
- Tylko żeby potem nie było a nie mówiłem, ma ktoś inny pomysł?- rzucił.
- Robimy to zgodnie z planem sztabu- zadecydował Michail, odrywając wzrok od planów budynku- z twojego opisu, Bernadotte, wyczytałem, że szturmujemy MacDonalda, ale spokojnie. Miejsce przyszłej pracy Kuby odwiedzimy jak misja się powiedzie- Lorrain zerknął z ukosa na Heinkela. Jakub wyjątkowo spokojnie zniósł szpilę wbitą przez Kapitana. Może Heinkel wiedział, że pyskowanie Michailowi to zły pomysł. Po ostatniej mocniej wymianie zdań oraz dwutygodniowym dyżurze na zmywaku Heinkelowi odechciało się sprzeczek z Kapitanem.
- Idziemy do IV Lo, inaczej Sikoraka. Ten budynek jest zbyt ładny i stary aby go niszczyć.  Sikorak przeżył dwie wojny światowe. Tak jak wspominał Bernadotte mamy za dużo powodów przeciwnych wysadzaniu go w powietrzego. Pójdą tam najlepsi z najlepszych, bezpośrednio pod moim dowództwem. Włącznie z tobą Heinkel. Aha, już bym zapomniał,  jeszcze jedna uwaga. Aleksander?- Inkwizytor posłusznie wstał, trącając nogą krzesło Heinkela, na którym Jakub się huśtał. Kuba spadł na ziemię, uderzając głową w podłogę. Lannes ryknął śmiechem. nawet Lorrain uśmiechnął się pod nosem, wiedząc co stanie się za chwilę. Michail spojrzał ostro na Lannesa i Aleksanda. Radość zniknęłą z ich twarzy tak szybko, jak się pojawiła.
- Aleksander, dopilnuj- Michail wychylił się zza stołu, sprawdzając czy nie będzie musiał posyłać po lekarza. Na szczęście Jakubowi nic się nie stało, tylko rzucał kurwami na lewo i prawo. Oczywiście po cichu, aby Kapitan nie słyszał- Dopilnuj aby Heinkel nie miał przy sobie nic, co wybucha- Aleksander zasalutował i zajął z powrotem swoje miejsce. Siedzący na ziemi Heinkel pociągnął krzesło inkwizytora do tyłu,  gdy ten prawie usiadł. Aleksander upadł na podłogę obok Heinkela.
- Jak dzieci...- mruknął Michail- Jeżeli brakuje wam zabawy to może wyślę was do przedszkola? Mentalnie jeszcze z niego nie wyszliście.
Jakub i Aleksander szybko podnieśli swoje siedzenia i przysunęli się do stołu.
- zabiję Cię- warknął Heinkel do inkwizytora. Michail puścił to koło uszu.
-Crane, wyjaśnij im szczegóły misji- Kapitan rozsiadł się w swoim fotelu, splatając palce. Crane, wysoki brunet powstał z miejsca i przysunął mapy do pozostałych uczestników narady. Crane był naczelnym demonologiem w 9. kompanii i to właśnie on zauważył dziwną anomalię w IV LO. Mianowicie, uczniowie chodzący do tej placówki tracili humor oraz popadali w szaleństwo oraz depresję pod natłokiem obowiązków, czasem dostawali ataków histerii, zwłaszcza na myśl konfrontacji z niektórymi nauczycielami. Crane próbował to zbadać. Potrafił patrzeć przez powłokę rzeczywistości oraz wykrywał podmuchy Immamertium. Czuł z daleka nagromadzoną demoniczną siłę, ukrytą głęboko pod szkołą, dlatego postanowił interweniować. W odróżnieniu do innych członków zakonu, nosił zielony a nie czarny płaszcz. Crane nie wyróżniał się niczym z tłumu, ale, tak jak Lorrain zresztą, uczęszczał do tej placówki. I czuł takie drapanie z tyłu głowy, niczym wiecznie głodny drapieżnik coś próbowało wleźć w jego czaszkę. Dziś Crane wiedział już wszystko. Po tym jak zrzucił ze schodów oraz poturbował jedną z tzw. szkolnych kos (m. in. Skręcając jej kostkę) po długiej rozmowie, podczas której wyznała mu, co się tu dzieje( oczywiście potem naszprycował ją środkami amnezyjnymi żeby nic nie pamiętała), Crane nie miał żadnych wątpliwości.
- Arcydemon- powiedział, mierząc wzrokiem pozostałych- Chcą przywołać Arcydemona. W katakumbach, głęboko pod szkołą jest ukryty krąg przywołania, który kumuluje cierpienie uczniów. Nie zostało nam wiele czasu. Jeżeli nie zdążymy, to cytując Heinkela:" to jebnie."
- To na co czekamy!?- ryknął Lannes, uderzając pięścią w stół- Zajebmy skurwysynów!
- Pierwszy raz się z tobą zgadzam Lannes- Powiedział Heinkel- Na co czekamy?- wszystkie twarze obróciły się w kierunku Michaila. Po chwili milczenia kapitan wstał.
- Lorrain?- zapytał.
- ta?-
- Zbierz najlepszych z batalionu szturmowego i każ im przyjść do mnie po plany budynku i zadania szkoleniowe. pozostali dowódcy batalionów robią to samo. Macie 3 dni na przygotowanie. W sobotę o godz. 23 rozpoczynamy atak. Idę z wami, ma nie być żadnych opóźnień oraz komplikacji. Od tej operacji zależy życie nasze i mieszkańców miasta.

Najniższy stopień człowieczeństwa [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz