Chapter I

3K 187 337
                                    

Nowy rok szkolny zaczynał się już za dwa dni, a więc pierwszoklasiści którzy właśnie wprowadzali się do internatu mieli już niewiele czasu na ogarnięcie życia do początku lekcji. 

Pokojów nie wystarczyłoby dla wszystkich uczniów tego ogólniaka, więc musieli zostać przydzieleni w dwuosobowe pokoje. Na szklanych drzwiach wejściowych wisiało mnóstwo kartek z informacjami, kto, gdzie i z kim ma zamieszkać. Todoroki poszukiwał swojego nazwiska, znalazł je przy numerze 113. Przy tym numerze znalazł też 'Midoriya Izuku'. Nic mu to nie mówiło. Todoroki poczuł ból serca ze stresu - już zaraz się miało okazać, kim jest jego współlokator.

Przyszedł czas gdy teoretycznie wszyscy uczniowie mieli się poznawać w pokojach i przydzielać łóżka, rozpakowywać walizki, oblepiać ściany plakatami... tylko że nie. Bo niejaki "Midoriya" zdawał się wyparować. Todoroki zastał jedynie prawie pusty pokój, a w nim kilka nierozpakowanych walizek rzuconych w pośpiechu koło łóżka piętrowego.

 "Zaklepuje dół." powiedział do siebie chłodno. Usiadł na łóżku, zdjął czarną, długą, rozpinaną bluzę z kapturem i położył koło siebie. Rozejrzał się po pokoju, całkiem przestronnym i jasnym, po czym wstał. Podszedł do okna i zobaczył widok na przód internatu, miejsce w którym jeszcze przed chwilą żegnał się ze swoim ojcem. Kilka osób jeszcze stało z rodzicami, jakaś brunetka szlochała wtulona w rodziców. "Ciężko przeżywasz rozstania, co?" - pomyślał ze współczuciem. Powędrował wzrokiem dalej. Zauważył tę samą zieloną głowę, co wcześniej na parkingu. Chłopak przemykał między samochodami z jakimś małym plecaczkiem na plecach, wyglądało na to że spieszył się, i możliwe że starał się być nie zauważony. Todoroki poczuł się szczególnie zaintrygowany, gdy domyślił się że celem jego "ucieczki" może być jedynie las, którego ściana odgradzała szkołę i internat od całego świata.  

Choć ludzie nigdy go nie obchodzili, raczej uciekał od społeczeństwa nie starając się bardzo żyć w nim, teraz czuł coś wyjątkowego. Pojawił się błysk w jego oku, a Todoroki wybiegł z pokoju. Już po kilkunastu sekundach był w miejscu, gdzie przed chwilą zobaczył zielonowłosego. Szczerze mówiąc, był od niego szybszy więc wydawało mu się że nie będzie zbyt ciężkim zadaniem dogonienie go. 

Dobiegł do ściany lasu, gdzie usłyszał głośny szelest, przed oczami mignął mu kawałek czerwonego buta. Podbiegł w to miejsce, wygląda na to że chłopak musiał przeskoczyć ostro zakończone ogrodzenie. Ostatni raz obejrzał się, czy nikt go nie widzi i pokonał zwinie ogrodzenie. Nigdy nie miał z takimi akcjami problemów. 

"Łup" - upadł na ziemie usłaną liśćmi. Starał się nie wydawać dźwięków. Biegł wolniej i ciszej. W końcu on był przed nim. Niski, trzymający się za szelki plecaka, idący powoli. Chłopak rozglądał się gdzieś w górze, w koronach drzew. Todoroki zobaczył kawałek jego twarzy - wyglądał na takiego zafascynowanego i marzycielskiego.

-hhej, czekaj! - wreszcie odezwał się Todoroki, nie bardzo wiedząc co w ogóle powiedzieć. "hej, właśnie zobaczyłem cie przez okno bo mój współlokator gdzieś zniknął."

-c-co ty tu robisz? - odwrócił się chłopak.
"Dobre pytanie..." pomyślał Todoroki. Nie odpowiedział.

-kim jesteś? 
-Todoroki Shouto, wybacz że za tobą poszedłem. - powiedział Todoroki bez emocji w głosie. W rzeczywistości jednak biło mu serce, oczywiście po biegu.

Po dwóch sekundach ciszy zielonowłosy uśmiechnął się.
-Midoriya Izuku, zdaje mi się że kojarze twoje nazwisko, czekaj co to było... 
-Mieszkasz w numerze 113, prawda?
Midoriya uśmiechnął się spokojnie.
-Ah, więc to to... zgadza się, współlokatorze. - powiedział Izuku. 
Todoroki zaczął iść w jego stronę, Midoriya zaczekał aby mogli iść koło siebie.

Just Tododeku [Todoroki x Midoriya]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz