Chapter XVII

1.4K 97 12
                                    

Następnego dnia Midoriya miał się spotkać z Shinso. Trochę się stresował, bo nie widzieli się już dużo czasu. "Ciekawe czy się zmienił? Może kogoś sobie znalazł?" - Te myśli chodziły mu po głowie od paru godzin.
Zjadł śniadanie z mamą, spędził z nią trochę czasu i koło południa wyszedł z domu. Miał na sobie długi czarny płaszcz, oraz czerwony szalik, który powiewał na wietrze.

W końcu znalazł się na miejscu, w którym spędził z przyjacielem pół dzieciństwa. Drugie pół spędzili w szkole, albo w domu. Stał pod płaczącą wierzbą, ich dawną kryjówką.

Shinso
Już jestem
a ty?

Midoriya poczuł ukłucie w żołądku. Wiatr odgarnął jego zielone kosmyki włosów z oczu. Wtedy go zobaczył. Opierał się o drugą stronę drzewa, dlatego Izuku mógł go od razu nie zauważyć. Hitoshi był dużo wyższy niż go zapamiętał. Wyładniał.

Na początku po przywitaniu leżeli pod wierzbą w ciszy. Nie rozmawiali zbyt dużo, nie dlatego że rozmowa się nie kleiła. W dzieciństwie dużo siedzieli w ciszy. Czuli się z tym komfortowo.

Gdy podjęli się rozmowy, tematy zeszły najpierw na szkołę. W końcu z przyjaciół przeszło na miłość.
-Znalazłem kogoś. - powiedział Midoriya.
-Nie wierzę, znalazłeś sobie kogoś przede mną - powiedział ironicznie Shinso. Dobrze obaj wiedzieli, że raczej stronił od ludzi i prędko z nikim nie będzie chodził. Rozmawiali chwilę na ten temat, by znów oddać się ciszy.

Spędzili to popołudnie na wspominaniu przeszłości i nadganianiu zaległości. Po 18stej rozeszli się do swoich domów.

Todoroki właśnie wychodził ze szpitala. Był szczęśliwy, że odwiedził matkę.
Wyjął telefon z kieszeni by sprawdzić czy Izuku się odzywał, ale nie było nawet jednej wiadomości. Midoriya miał teraz w głowie tylko Shinso, jego spokojny głos i fioletowe włosy.
"Nie odbiera" - pomyślał nieco zawiedziony Shoto.

Tymczasem Midoriya postanowił przejść się po okolicy, jak w starych czasach. Było już dawno po zmroku. Mimo że ubrał się dość ciepło, na ulicy trząsł się z zimna.

Szedł pustą, ciemną ulicą, mijając jednakowe domki jak jego; po około 20 minutach znalazł się w parku.
Po głowie chodziły mu słowa Shinso z dzisiejszej rozmowy. Nie rozumiał, czemu aż tak nim teraz żyje. Z pewnością ten dzień nie wywołał na jego przyjacielu tyle emocji.

Gdyby wiedział, jak bardzo się mylił.

Nagle z rozmyślań wyrwały go jakieś głosy. Rozważał zawrócenie, ale miał przeczucie że powinien tam iść, sprawdzić co to.
Przyspieszył i podszedł bliżej. Trójka wyższych, starszych od niego chłopaków otaczała kogoś przyciśniętego do drzewa. Midoriya zaczaił się i obserwował.

-Co teraz powiesz, cwelu?? Nikt ci tu nie pomoże... -gadał jeden z nich.
-Wiecie co sie robi z takimi pedałkami? - zapytał retorycznie drugi.
Midoriya przyjżał się. Ich ofiarą okazał się... Hitoshi.
"o cholera, zaraz pobiją Shinso" - pomyślał.

Chłopak nie odzywał się. Patrzył pustym wzrokiem przed siebie, nie próbował się wyrywać. Słusznie, to nie miało sensu. Nie miałby szans.

W końcu groźby przerodziły się w czyny. Chłopak po środku zamachnął się, już zdawało się że walnie Hitoshiego w twarz...
gdy nagle jego rękę zatrzymała przeszyta mocą ręka kogoś z tyłu. To Midoriya przyszedł spuścić wpierdol tym typom.

Just Tododeku [Todoroki x Midoriya]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz