Nie bój się

3.3K 134 47
                                    

Ten tydzień był koszmarem. Dostałam wolne z wiadomych względów, ogólnie cały oddział został przeniesiony w inne miejsce, bo nikt kto był w banku w tamten poniedziałek nie może jeszcze pracować. Mówię jeszcze, ale nie wiem czy Ci ludzie będą chcieli wrócić. Szczególnie Alice, ona przeżyła to strasznie mocno. Wyszła już ze szpitala, ale musi być na lekach.

A co u mnie? Popadłam w jakąś jebaną paranoje. Boję się wyjść z domu, siedzę zamknięta w czterech ścianach i rozglądam się na lewo i prawo. Niestety jakieś dwa dni temu musiałam znowu stawić się na komendę, przez całą drogę czułam jakby ktoś mnie obserwował, mam nadzieję, że się przesłyszałam i nikt nie szeptał mojego imienia.

Najgorsze jednak są noce. Codziennie powtarzający się koszmar. Gdy zamykam oczy widzę tylko jego twarz, lecz gdy w końcu się pojawia nie czuję lęku i to przeraża mnie najbardziej. Powinnam na siebie uważać bo jedyny, który przeżył nadal nie został złapany.

No przecież nie mógł się rozpłynąć

Aktualnie siedziałam i przykrywałam swoje worki pod oczami korektorem. Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb Pana Mayersa. Ubrana cała na czarno wzięłam torebkę i pokierowałam się do samochodu. Cmentarz w Gotham był na obrzeżach, więc droga trochę mi zajęła. Moją drogę przedłużał również fakt, że w sobotę ruch był całkiem spory.

Pod kościołem było bardzo dużo osób, każda ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Złożyłam kondolencję żonie zmarłego i wszyscy udaliśmy się na mszę. Ja jako, że wierząca za bardzo nie jestem to usiadłam na ławce przy samym wejściu. Cała ceremonia przebiegła dosyć sprawnie, kilka łez się polało.

Najgorsze w śmierci jest chyba to, że musisz się przestawić , że do danej osoby nie będziesz przychodził na herbatę tylko na cmentarz. Tak samo miałam z moim tatą. Zmarł kilka lat temu, co sobotę przychodziłam do niego w odwiedziny. Po jego śmierci trochę się podłamałam. Pewnego dnia zapijając smutki spojrzałam na kalendarz, była sobota, więc poszłam do taty. Kiedy nikt mi nie otwierał zdałam sobie sprawę, że pewien rozdział w moim życiu już się zakończył.

Na cmentarzu kupiłam kwiaty i położyłam je na grobie mojego byłego szefa. Poczekałam aż wszyscy się rozejdą, nie lubiłam tłoku. Usiadłam na ławce i nadal zastanawiałam się "a co gdybym to była ja?" W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że głupi to jednak zawsze ma szczęście. Ostatni raz pożegnałam Pana Mayersa i uśmiechnęłam się smutno. Już miałam iść, ale coś fioletowego mignęło mi za drzewem. Przestraszyłam się, nie powiem, że nie. Na cmentarzu nie było praktycznie nikogo w promieniu 100 metrów. Czułam jak serce podchodzi mi do gardła.

Patrzyłam to w prawo, to w lewo, za siebie i nic. Nikogo tam nie było. Ale ja przecież naprawdę coś widziałam. Czułam się tak cholernie bezsilna. Usiadłam na tej samej ławce i próbowałam się uspokoić. Wdech, wydech.

I wtedy usłyszałam jakiś trzask łamanej gałęzi. Stwierdziłam, dobra wale to idę do auta. Szłam szybkim krokiem i odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam swój  samochód. Jednak za wycieraczkę było coś wetknięte. Ostrożnie wyjęłam małą karteczkę i omal nie zemdlałam jak ją przeczytałam

Spokojnie Charlotte, twoja wyobraźnia jeszcze nie płata Ci figlów. Nie chciałem Ciebie nastraszyć, naprawdę :)   

                                                                                                                       -J

Wsiadłam do środka i się rozpłakałam. Już serio wolałabym aby to był jakiś popieprzony wytwór mojej wyobraźni. Uczucie, że ktoś mnie naprawdę śledził doprowadzało mnie do rozpaczy. Co najgorsza nie miałam pojęcia co ta osoba ode mnie chce. I kto to do kurwy nędzy "J" ? Albo ja naprawdę oszalałam, albo to ten "J" chce mnie doprowadzić do obłędu.

Przecież nie pójdę na policję, bo uznają, że to stres pourazowy. Plus nawet jakby zainteresowali się sprawą to nie wiedzieliby kogo szukać. W tak patowej sytuacji to dawno nie byłam. Daję sobie tydzień na ogarnięcie kim kurwa jest "J"

Wróciłam do domu i poszłam pod prysznic, siedziałam pod gorącą wodą i starałam się wyłączyć. Po długim czasie w kabinie, wyszłam ubrana w szlafrok i postanowiłam włączyć telewizję. Ostatni raz włączyłam ją w dzień napadu, chyba nie jest to za dobry omen. No już trudno.

-Z ostatniej chwili: Joker znowu atakuje, w hotelu Bella znaleziono dwa okaleczone ciała. Obie ofiary miały przy sobie karty Jokera. Każdego kto widział osobę pasującą do rysopisu prosimy o niezwłoczny kontakt z policją. Jak wiemy mężczyzna jest bardzo niebezpieczny, zabił już 5 osób, a w ostatni poniedziałek dokonał napadu na bank Gotham [...]

I wtedy go zobaczyłam. To był on. Mój ''pan z koszmarów''. Zielone włosy, biała twarz, czarne oczy i czerwony uśmiech, który zakrywa blizny na policzkach. Dlaczego mnie nie zabił? Przecież zabił 5 osób. I czemu mówią na niego Joker? Mam dość. Wyłączyłam telewizor i patrzyłam na czarny ekran.

Chwila, Chwila, Chwila. Coś mnie olśniło. Poszłam po torebkę i wyciągnęłam liścik. Przeczytałam go uważnie kilka razy. Czyli już wiem kim jest "J". To morderca, którego poszukuje całe Gotham...

  







Witam! Jest i kolejny rozdział! Piszcie jak wam się podoba, do następnego!

Twój Wybór - JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz