To nie był film

3.5K 129 31
                                    

Minuty mijały, klientów nie była za dużo. Zapowiadał się kolejny spokojny poniedziałek. O 11 zaczęła się moja przerwa, więc prędko poszłam zrobić sobię herbatę. Przy czajniku już stała moja koleżanka Alice.

-Coś ty sobie zrobiła? - zapytała patrząc na moją dłoń

-Eh.. nie wcelowałam wodą do kubka - odpowiedziałam z uśmiechem

-To może ja Ci zrobię tę herbatę - parsknęła

-Chyba tak będzie bezpieczniej

Chwilę pogadałyśmy i Alice musiała wracać do pracy. Usiadłam i przy stoliku i patrzyłam na zegar

Tik tak tik tak

I tak cały czas, spojrzałam na swoją ranę i odruchowo się wzdrygnęłam - faktycznie nie wyglądało to za dobrze. Upiłam ostatni łyk napoju i skończyłam swoją przerwę. Czekało mnie wypełnianie dokumentów na komputerze. Nie cierpię tego, więc chciałam skończyć ją jak najszybciej.
Już miałam siadać przy biurku, ale coś a raczej ktoś przykuł moją uwagę.

Do środka wbiegło kilki uzbrojonych mężczyzn. Cały bank wypełnił się krzykiem i szlochaniem, które ucichało w momencie gdy dana osoba dostawała odbezpieczony granat w dłonie.

Popatrzyłam na Alice, która była cała zapłakana. A ja? Byłam wyjątkowo spokojna. Cholernie się bałam to fakt, ale nigdy nie pokazywałam strachu, ponieważ przez taką chwilę słabości można wiele stracić. Oprawca jest przeszczęśliwy gdy widzi jak do oczu napływają Ci łzy, broda zaczyna drgać a ręce trząść. Nie wiadomo czy chcieli tylko pieniędzy, dlatego starałam się wyglądać jak najbardziej spokojnie.

Pamiętam, że Ci ludzie wyglądali strasznie. Nie mieli kominiarek tylko maski klaunów, które były tak puste, że patrząc na nie przyprawiałeś się o gęsią skórkę.

Nie mam pojęcia ile czasu minęło, jeden z nich podszedł również do mnie, nic nie mówił, patrzył na mnie pustym wzrokiem i pistoletem pokazał na pustą torbę, którą miałam zapełnić gotówką. Bez wahania włożyłam całą zawartość kasy do środka i oddałam ją złodziejowi. Kiwnął lekko głową i odszedł.

Pamiętam, że w tamtym momencie poczułam ogromną ulgę. Przeżyję, i oni są tutaj tylko dla pieniędzy!

Jednakże w tym samym czasie ze swojego pokoju wyszedł nasz przełożony. Zaczął strzelać do przestępców. Myślałam, że da sobie radę, bo nikt go nie atakował.

Zamknęłam na chwilę oczy i usłyszałam strzał, a potem huk. Mój szef upadł na podłogę po tym jak ten któremu oddałam pieniądze otworzył ogień.

Następnie  (prawdopodobnie z sejfu) wrócił kolejny. Kladł kolejne torby wypełnione pieniędzmi na podłodze. Zostało ich dwóch.

Wszystko potem pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam autobus szkolny, który wjechał w ścianę banku. Nie potrafię sobie przypomnieć jak to się stało, że z całej tej grupy został tylko jeden. Policjanci mówili, że reszta uczestników napadu  strzelała do siebie nawzajem.

Dlaczego w takim razie ten jeden przeżył?

Jedną rzecz pamiętam jednak bardzo dokładnie. Mój szef leżał konając na podłodze. Możliwe, że coś powiedział do złodzieja gdy ten chciał uciekać, bo ten podszedł do niego i powiedział zdanie, które powtarzałam sobie codziennie i odtwarzałam je cały czas wraz z wyglądem jego twarzy.

-Wierzę, że co Cię nie zabije po prostu uczyni Cię... dziwniejszym - wypowiedział to tak chłodnym i obojętnym tonem. Do tego ściągnął maskę i jego biała twarz, którą pokrywały blizny wykrzywiła się w uśmiechu. I jeszcze te zielone włosy. Uh..

Zdecydowanie to nie był kolejny spokojny poniedziałek

2 godziny po napadzie

Siedziałam na schodach przed bankiem owinięta w koc. Oprócz mojego szefa i innych uczestników napadu nikt nie zginął. Myśląc o tym rozpłakałam się. Mój szef był świetnym człowiekiem i w jednej chwili ktoś odebrał mu życie. Bez mrugnięcia okiem.

Oprócz tego jeszcze bardziej dobiło mnie to co by było gdybym nie dała tych pieniędzy? Też dostałabym kilka kulek? A za jakieś półtora tygodnia moi rodzice chowaliby  mnie na cmentarzu?

Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Chciałam żeby ten dzień po prostu się skończył. Kolejny policjant podszedł do mnie i zaczął spisywać zeznania.

-Może Pani do kogoś zadzwonić, aby Panią odebrał? - zapytał z troską w głosie

-Dam sobie radę, naprawdę - odpowiedziałam, ale chyba nie brzmiałam zbyt przekonywująco

-W takim razie proszę za mną, mój kolega Panią odwiezie do domu - powiedział

-Jjja mmam ttu autto tto jja saamma pojaddę - odpowiedziałam jąkając się

-Naprawdę nie powinna Pani być teraz sama, jest Pani w szoku i broń Boże żeby jeszcze coś się Pani stało

Nie miałam siły odmawiać, więc zostałam odwieziona pod same drzwi mojego mieszkania. Byłam wdzięczna,  ale to, że będę musiała zapierdzielać po moje auto nie bardzo mi się widziało. Jednak dostał tyle leków uspokajających, że nie myślałam zbyt trzeźwo.

Pierwsze co zrobiłam po przyjściu do domu to weszłam pod prysznic. Dałam upust emocjom i wypłakałam wszystko co mogłam. Z drugiej strony ja trzymałam się całkiem nieźle. Alice przewieźli na resztę dnia na obserwację bo była tak roztrzęsiona.

Postanowiłam, że się położe. Przebrałam się w piżamę i przykryłam kołdrą. Po tych lekach zasnęłam całkiem szybko.

Obudziłam się z krzykiem. Na dworze już było ciemno. A przed moimi oczami nadal widziałam ten szeroki czerwony uśmiech, który szeptał "jeszcze się spotkamy"




Hej hej hej! O to 2 rozdział! Piszcie jak wam się podoba! Jak pewnie zauważyliście scena napadu na bank, była zainspirowana początkową sceną Mrocznego Rycerza. Będzie to tak naprawdę jedyna tak podobna scena do którejś z filmu. Nawiązania oczywiście mogą się pojawiać, ale już nie takie dosadne :D Do następnego!

Twój Wybór - JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz