Rozdział 1. Listy z Hogwartu i niespodziewana wizyta.

5K 144 236
                                    

Jednocześnie sam, a jednak z rodzeństwem. Wszystko co znane jasnym czarodziejom, zmienić się miało. 

Nikt nie przewidział tego, co los im zgotował. Młody człowiek, a taki silny, po stronie ciemności stanie, gdyż straci to co dla niego ważne. 

Ale nie czas teraz na dalsze losy bohatera. Zacznijmy od początku.

*z perspektywy młodego zbawiciela*

Miałem niecałe dwa lata, gdy mnie zaadaptowano. Trafiłem do rodziny, w której magia jest na porządku dziennym. Wszystko robili za pomocą magii. Kiedy byłem młodszy fascynował mnie ten świat. 

Lecz gdy osiągnąłem wiek czterech lat wszystko zaczęło się zmieniać. Wtedy dowiedziałem się kim jestem. Moi adopcyjni rodzice nie dawali mi miłości, ale miałem dach nad głową i jedzenie. Musiałem wykonywać najróżniejsze zadania: od mycia samochodu po robienie posiłków dla rodziny. Wiedziałem, że tak nie powinno być, ale nie komentowałem decyzji mojej rodziny. 

Jak na dziecko byłem cichy i nieśmiały. Wolałem obserwować niż uczestniczyć. Z tego powodu miałem lekkie problemy z adopcyjnym rodzeństwem i ich kolegami. Kochałem ich, ale chciałem być z dala od nich.

*time: 11 urodziny Harry'ego*

Nastał ten dzień - moje jedenaste urodziny. Byłem pewny, że nic nie dostanę, gdyż w tym dniu także urodziny ma moje adopcyjne rodzeństwo. 

Wstałem skoro świt, by upiec tort dla wspomnianej wcześniej dwójki.  Maja, bo tak ma na imię moja rówieśniczka, ma długie czarne włosy, jest jak na swój wiek wysoka, a jej oczy przybierają barwę najczęściej fioletową.  Andrew, brat Mai, jest typowym mięśniakiem - ma krótkie czarne włosy, niebieskie oczy. On także jest moim rówieśnikiem. Moi adopcyjni rodzice mają blond włosy. Ojciec ma krótkie falowane, a matka długie i proste. 

Ja natomiast jestem ich przeciwieństwem: mam krótkie czarne włosy, zielone oczy, bladą arystokratyczną cerę, jestem chudy i niski. Na dodatek na czole mam bliznę w kształcie błyskawicy. Ale jestem piękny niczym upadły anioł.  

Cała nasza rodzina będzie dzisiaj świętować urodziny Mai i Andrew. A ja będę im gotował, by mieli co jeść do świętowania.

Ale czułem, że coś się dzisiaj stanie. Co zmieni całe nasze życie. Byłem tylko ciekawy co to będzie. Wszyscy zasiedli do śniadania.  Ja jak zwykle nie jadłem nic, gdyż mi nie pozwalano, dopóki wszyscy jedli. Nie martwiło mnie to za bardzo. Byłem pewny, że za chwilę każą mi iść po pocztę.  I tak się stało.

- Harrison, idź po pocztę - odezwał sie do mnie ojciec. 

- Tak, ojcze – odparłem posłusznie.

Jednak kiedy spojrzałem na listy, aż mnie coś drgnęło. Swój schowałem do kieszeni by nikt go nie zobaczył, a resztę zaniosłem do ojca, po czym stanąłem przy wejściu do kuchni.
Ojciec zaczął przeglądać pocztę, lecz gdy zobaczył dwa listy z Hogwartu do Maji i Andrew, wiedział, że przyszedł jeszcze jeden. Byłem lekko zdenerwowany. 

- Harrisson, gdzie jeszcze jeden list? – krzyknął Ojciec.

- Ale to był list do mnie – odparłem pewnie. 

- Oddaj go!

- Nie - powiedziałem cicho. Przez kilka sekund panowała cisza.

- Andrew, Maja znajdźcie ten list. 

- Tak jest, ojcze – odrzekło rodzeństwo unisono, wstając ze swoich miejsc. Podeszli szybko do mnie, a ja nie wiedziałem co mam zrobić. Andrew złapał mnie za ramiona, zaś Maja zaczęła mnie przeszukiwać. Po chwili wyciągnęli list z mojej kieszeni i oddali go ojcu. Ten z uśmiechem spalił wszystkie trzy. 

Nowy Czarny PanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz