17

4K 305 122
                                    

-S..shoto...-wytarłem oczy rękawem

-jedziemy do domu-warknął nie patrząc na Eijiro

-mhm

W domu byliśmy dość szybko. Przez całą drogę się nie odzywał, zresztą ja też. Weszliśmy do domu. Patrzyłem na niego. Bałem się najgorszego...że da mi walizkę i każe się wynieść...i powie, że nie chce mnie znać

-....przepraszam....żałuję tego wszystkiego

-dlaczego...dlaczego to zrobiłeś!?-miał łzy w oczach-źle ci było ze mną!? On robi to lepiej niż ja!?

-nie! Nikt nie jest lepszy niż ty!

-może ma większego, dlatego?! Może ojciec miał racje...wszystkie omegi są tylko puszcza..

-przestań! Nawet nie kończ! Ja nie chciałem tego zrobić.

-ale zrobiłeś...zrobiłeś z nim dziecko...najgorsze jest to, że ja już je pokochałem!-rozkleił się

-wtedy było zaćmienie...zapomniałem o nim...on przyszedł po telefon...i moja omega przejęła kontrolę....nie pamiętam prawie niczego...ale naprawdę tego nie chcieliśmy!-poczułem ból brzucha złapałem się za niego.-Shoto....przepraszam...-syknąłem z większego bólu.

-usiądź....przyniosę wody-mruknął tak bardzo bez emocji

-...ja...co będzie z nami...

-nie mogę Cię wyrzucić z domu, jesteś moją omegą.... jednak nosisz pod sercem nie moje dziecko nie wiem czy jestem w stanie, kiedykolwiek....

-dziecko nie jest niczego winne!...jeśli chcesz bym go usunął...to..ja

-mimo iż to było by naj wygodniejsze nie mogę ci tego kazać zrobić.

-...shoto...jest przecież szansa, że to twoje dziecko....

-nie chce o tym gadać-mruknął ściągając marynarkę-idź się położyć

-gdzie ty idziesz

-przejść się-wyszedł trzaskając drzwiami.

-2...% ze jesteś shoto dzieckiem...-dotknąłem brzucha...mimo iż nie powinno widać...widziałem minimalną różnice...-pisnąłem szybko się przebrałem i wybiegłem z domu

Bakugo

Zacząłem pakować swoje ubrania i rzeczy a do domu wszedł on

-przestań..

-....-odwróciłem się do niego plecami i zacząłem pakować

-Katsu-dotknął mojego ramienia

-zabieraj tą łapę!-warknąłem powstrzymując łzy-bo oskarżę cię o gwałt na ciężarnej omedze-mruknołem

-nie chciałem!  to zaćmienie...

-nie obchodzi mnie to-zapiąłem torbę zarzuciłem ją na ramię

-nie możesz dźwigać

-to nie twoja sprawa-warknąłem

-a właśnie, że tak!

-twoja sprawa jest w deklu! Idź się o niego martw!

-ty jesteś moim mężem!

-o ile dobrze pamiętam to powiedziałem ci, że chce pierdolony rozwód!-warknąłem chcąc ściągnąć pierzoną obrączkę.. jednak on mnie złapał za ręce i przycisną do ściany, zaczął namiętnie całować. Czułem łzy w oczach. Nienawidzę uczucia, że nic nie mogę zrobić. Czułem obrzydzenie. Tymi samymi ustami co całował deku. Oderwałem się od niego i niemal od razu walnąłem go z otwartej ręki.-nie dotykaj mnie. Jesteś obrzydliwy! -zabrałem torbę i zabrałem dzieci. On stał jak stał.

Deku

Biegłem przed siebie szukałem swojej alfy, jednak natrafiłem na zapłakanego mocno zdenerwowanego blondyna

-k-kacchan...-pieniłem

-....kurwa ciebie też mam uderzyć byś się ode mnie odpierdolił!?

-...u-uderzyłeś Kirishime?....k-kacchan jesteśmy w ciąży nie powinniśmy....

-bić się!? Niby dlaczego!?-podjechał do mnie z wózkiem-powinienem cię teraz zabić! Ciebie i tego bachora! Od zawsze byłeś za mną...goniłeś mnie.... kurna z nie wiadomego celu........pierwszy dostałeś rui, dostałeś moc...zacząłeś być lepszy pierwszy znalazłeś alfę....skończyłeś prawie ua...przegoniłeś mnie...... zawsze byłeś lepszy ode mnie! A ja to kurwa próbowałem ukryć moją agresją i mocą! Gdy ja i ten debil zostaliśmy rodziną...gdy urodziły nam się dzieci...byłem szczęśliwy! Już kurwa nie myślałem o zniszczeniu ciebie! Ale ty.... ty wszystko rozjebałeś...musiałeś tamtego dnia kazać...mu przyjść po ten jebany telefon...a teraz jest to! Kurwa to!-krzyknął cały zapłakany Złapał za rączkę wózka. Po chwili usłyszałem cichy śmiech jego dzieci. Uśmiechnął się.

-k-kacchan...ja

-nie chce już znać cię i tej pierdolonej Alfy i nie myśl sobie, że kiedykolwiek ten twój bachor będzie rodzeństwem moich dzieci-odszedł

Bakugo

Wybuchem agresją i płaczem czemu to musiało się tak skończyć. Czemu dekiel musi być w jebanej ciąży!? Może po jakimś czasie jeszcze bym wybaczył idiocie tę zdradę, gdyby nie było tego dziecka! Uspokoił mnie śmiech moich dzieci. To nie ja jestem tu najbardziej pokrzywdzony to nie deku...tylko właśnie one. Chłopcy jak urosną nie będą pamiętać taty....a te nawet nie będzie go znało. Odwróciłem się plecami do chłopaka.

-nie chce już znać cię i tej pierdolonej Alfy i nie myśl sobie, że kiedykolwiek te twój bachor będzie rodzeństwem moich dzieci-warknąłem. I ze łzami w oczach szybkim krokiem poszedłem do domu starej.

///


Razem od nowa|kiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz