26

3.8K 283 81
                                    

Kiri

Całe lekcje czułem jak telefon mi dzwoni w kieszeni. Chciałem sprawdzić kto tak się do mnie dobijał jednak musiałem się skupić na powtórzeniu do egzaminów. Dopiero gdy zadzwonił dzwonek szybko się spakowałem i wyszedłem z sali, od razu zerkając na telefon. Dziesięć nie odebranych od mamy i pięć od deku ? O co chodzi... Wykręciłem numer do mojej mamy jednak nie zdążyłem nacisnąć słuchawki, bo ona do mnie zadzwoniła.

-hej mamo sorki miałem lekcje co...-usłyszałem cichy jej szloch i jakieś krzyki Izuku?

-K-Katsuki i... dzieci zniknęli!-krzyknęła z przerażeniem w głosie

-....co?.. dzwoniłaś do niego? Może poszedł na space...

-nie ma go! W-wszędzie krew! Pokój dzieci zdemolowany...telefon k-kacchna zepsuty...-pisnął do słuchawki deku, który widocznie zabrał mojej mamie telefon. Nie myślałem w tamtej chwili logicznie 

nasze stado!

Szybko pobiegłem do mojej szafki. Przebrałem buty i ignorując nauczycieli i moich znajomych pobiegłem jak najszybciej do domu. Dopiero odzyskałem moje stado! Po kilka nastu minutach  byłem już na moim osiedlu. Przed blokiem była policja, a z klatki wychodziła moja mama z roztrzęsionym Izuku

-co się stało!?-pobiegłem do nich mimo tego, iż policjanci mi zabronili

-K-Kirishima...-mruknął ledwo słyszalnie. Wyminąłem ich i pobiegłem do domu. To nie może być prawda....Zapewne zasnąłem na lekcji....tak, to jest zły sen. Wszedłem do domu...zapach krwi baku...intensywny zapach moich dzieci i męża....oraz....nie...z-znowu ten alfa!? Wszedłem do pokoju. Byłem wściekły, a do tego bliski płaczu. Muszę ich znaleźć! nie wiadomo co on im zrobi! Wybiegłem z domu jednak zatrzymał mnie policjant.

-ogarnij się chłopie! Tak tylko pogorszysz.-warknął trzymając mocno za moje ramiona.-pańska mama i przyjaciel złożyli już zeznania...poszukujemy już twojej rodziny.

-nie mogę siedzieć bez czynnie na dupie! N-nie mogę!

-i nie będziesz-mruknął wyprowadzając mnie z bloku. Będąc już na dole mój telefon zawibrował trzy razy. Powoli go wyciągnąłem

-prywatny numer?-mruknąłem pod nosem i otworzyłem esemesy-....-zacisnąłem rękę na telefonie. Dostałem zdjęcia....dwa....mój Katsu przykuty łańcuchami do ściany. Cały zapłakany miał siniaki na twarzy, ramionach i prawdopodobnie był goły. Nie wiedziałem dokładnie bo zdjęcie nie pokazywało całego chłopaka. Robiący zdjęcie mocno trzymał go za brodę. By ten patrzył w aparat. Jego oczy były nie obecne, nie było w nim widać strachu...złości...przerażenia...

-k-katsu...-zdjęcie było podpisane "ładny co nie?"....co chwila dostawałem nowe zdjęcia...każde było gorsze...-ZABIJE GO!-krzyknąłem zwracając uwagę innych-ZABIJE TEGO ALFE!

///


Razem od nowa|kiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz