Rozdział #3

2.1K 118 54
                                    

Izuku

Szybko się umyłem i wróciłem do pokoju. Otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to Shoto, który se leżał na moim łóżku. Zamknąłem drzwi za sobą, odłożyłem w jedno miejsce wszystkie rzeczy i rzuciłem się na chłopaka, legając na niego.

Shoto - Aaaaa!! - zaczął się drzeć głową w kołdrę.

Izuku - Uspokój się. Nie wydzieraj się tak. - on dalej krzyczał, a ja zacząłem się głośno śmiać.

Shoto - Dobra zejdź, bo musimy już iść na obiad. - powiedział udając poważnego, ale dalej się śmiał.

Izuku - Dobra, dobra już schodzę. - zszedłem całkiem z łóżka i czekałem,aż on wstanie. Ten bardzo powoli zaczął wstawać.
- Pff, no choć. - złapałem go za rękę i wyprowadziłem z mojego pokoju.
Byliśmy już w jadalni. Po chwili przyszedł król, usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Zjedliśmy i ruszyłem z powrotem do pokoju, ale dogonił mnie Shoto.

Shoto - Czekaj! - krzyczał za mną.

Izuku - He? Coś się stało? - myślałem, że on również pójdzie do swojego pokoju.

Shoto - Czy chcesz pójść ze mną i coś upiec? - zapytał z uśmiechem. Hmm, w sumie mam dużo czasu, zanim będę musiał znów pójść i z kimś ćwiczyć.

Izuku - Jasne. - uśmiechnąłem się szeroko do niego. Też się uśmiechnął, wziął mnie za rękę i zaprowadził do kuchni.
Tam kucharze wyjaśnili nam co i jak, i z ich małą pomocną zrobiliśmy czekoladowego placka. Spróbowaliśmy po kawałku i wyszedł naprawdę bardzo dobry. Spakowaliśmy sobie, by wziąć trochę do pokoju, a resztę daliśmy kucharzom. Szliśmy chwilę razem korytarzem rozmawiając, co następnym razem upiec, a po chwili musieliśmy się rozdzielić i, i tak nie wymyśliliśmy niczego. Odłożyłem placka i ruszyłem na następny trening. Po nim znowu się umyłem i ruszyłem na kolację. Potem wróciłem do pokoju, trochę się ogarnąłem i poszedłem spać. I w ten sposób mijały mi dni, tygodnie, a nawet te kilka miesięcy, aż w końcu zostały mi tylko dwa dni do podróży. Te cztery miesiące, były dla mnie najcięższe jak i najlepsze. A dlaczego najcięższe? Przez te wszystkie, ciągle treningi. A czemu najlepsze? Bo spędzałem dużo czasu z Shoto. Tak bardzo się zaprzyjaźniliśmy, że ciężko było nas na chwilę od siebie oderwać, nawet jeśli musiałem iść ćwiczyć to i tak było ciężko, ale jak on miał czas, był i oglądał jak ja ćwiczę, a czasami miał dużo roboty i nie mógł. Niestety w tym tygodniu obydwoje mieliśmy cholernie dużo roboty - ja ćwiczenia, a on papierkową robotę lub musiał pomóc, w niektórych sprawach ze swoim ludem. Cóż... Dzisiaj też go nie widziałem...

Obecnie to ćwiczę ze starszym bratem Shoto, który równie dobrze umie władać mieczem, jak on. Dużo upadków po obu stronach. Muszę być lepszy od niego, a jeżeli nie mogę, to nie będzie żaden z nas lepszym, dlatego było dużo upadków. Tak długo ćwiczyliśmy, że nie zauważyliśmy, iż już powinniśmy dwie godziny temu skończyć, ale im dłużej ćwiczę, tym lepiej. Pobiegłem się na szybko przemyć i ruszyłem, na posiłek. Niestety jadłem go sam z królem, ponieważ Shoto nie mógł się zjawić... Jak nie on to ja... Wróciłem po woli do pokoju i położyłem się na łóżku. Po kilku minutach, zapukał do drzwi kolejny trener i znowu poszedłem ćwiczyć. Gdy minęło już pół godziny, przyszedł uśmiechnięty Shoto. Nie mogłem uwierzyć oczom. Przecież miał dużo roboty, nawet na obiad nie przyszedł.

Izuku - Shoto!! - pobiegłem w jego stronę, mocno go przytulając. On mnie też przytulił, dalej uśmiechnięty - Myślałem, że masz dużo roboty. - ten popatrzył, gdzieś w bok i lekko się zarumienił.

Shoto - T-tak, mam trochę roboty, ale nadrobiłem, więc mam dużo czasu, by móc przy tobie posiedzieć. - powiedział, po czym z powrotem się na mnie popatrzył, lekko się uśmiechając.

Izuku - O to super! - wystszerzyłem zęby, w szeroki uśmiech - A tak dokładnie to ile masz czasu? - zapytałem ciekawy, bo przecież chciałem wiedzieć, ile mogę go jeszcze widzieć.

Shoto - Tak właściwie, to mam czas, aż do twojego wyjazdu. - na te słowa bardzo się ucieszyłem, a jednocześnie byłem smutny, bo za niedługo, nie będę wcale go widywać, ani nie będzie w pobliżu...

Izuku - Oh, to bardzo fajnie! - wciąż się uśmiechałem. Podszedł do nas trener i powiedział do mnie.

Trener - To idziemy ćwiczyć? - odwróciłem się w jego stronę i przytaknąłem.
Wróciliśmy na miejsca i znów zaczęliśmy ćwiczenia, a Shoto został i dokładnie wszystko obserwował, siedząc na jednej z niskich ścianek, koło kolumny. Po jakimś czasie, gdy już skończyliśmy, podszedłem wyczerpany do przyjaciela.

Izuku - To... Co chcesz robić? - zapytałem ledwo łapiąc powietrze.

Shoto - Dostałem ciastka i możemy pójść do teatru. Mam dwa zaproszenia. - pokazał mi je z uśmiechem, na co ja też się uśmiechnąłem.

Izuku - Dobrze, to daj mi chwilę. Umyje się i przebiorę. - ten kiwnął głową.

Shoto - Tylko załóż garnitur. - zaśmiał się, a ja pokazałem mu język i ruszyłem do pokoju.
Szybko się umyłem, ubrałem garnitur i ruszyłem do jego pokoju, ale spotkaliśmy się po drodze do siebie.

Shoto - Gotowy? - zapytał uśmiechając się i miał w jednej ręce dwa bilety, a w drugiej dwa ciastka.

Izuku - Jak nigdy. - podał mi jedno ciastko i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Zaczęliśmy rozmawiać o moich treningach, a później o jego obowiązkach i co mu zostało do zrobienia. Szybko minął nam czas i już byliśmy na miejscu. Był to występ dramatyczny oraz romantyczny. Opowiadał o pewnym chłopaku, który zakochał się w niewiaście, a ona w nim. Miał za zadanie zabić smoka, którego zabił, ale i ten smok zabił jego, a niewiasta zadźgała się jego mieczem. Było to dosyć... smutne zwłaszcza, że przypomina mi prawie moja sytuację, ale prawie. Po występie, cały czas o nim rozmawialiśmy i ruszyliśmy do swoich pokoi. Ogarnąłem się, jak zawsze i ległem na łóżko.

Izuku - Jutro będzie ostatni dzień, w którym będę mógł widzieć Shoto, a w niedzielę, z samego rana... wyruszam. - gdyby nie to, że jestem potwornie zmęczony, przez przygnębienie nie mógł bym zasnąć.

Mój książę || tododekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz