Rozdział #6

1.8K 91 54
                                    

Izuku

Przez pierwszy cały dzień, jechałem na koniu przez las. Gdy robiło się coraz bardziej ciemno, a ja coraz to mniej widziałem, zatrzymałem się w miejscu gdzie było dużo miejsca, mało drzew i krzaków, ale dużo trawy i to wysokiej, przez co miękko by się spało. Rozłożyłem namiot i dałem do niego wszystkie bagaże. Nie byłem zbyt śpiący, a za to głodny. Rozpaliłem ognisko wrzucając kilka patyków, ruszyłem jeszcze kilka poszukać. Po chwili miałem pełne ich ręce. Byłem blisko ogniska, tak bym mógł widzieć patyki. Gdy zacząłem wracać, zacząłem coś słyszeć gdzieś w oddali. Na chwilę się zatrzymałem i spojrzałem w tamtą stronę. Nic już nie było słychać, więc wróciłem do tego, co robiłem. Położyłem patyki niedaleko ogniska, obok mnie. Usiadłem na pniu i zacząłem wrzucać po jednym. Wziąłem jedzenie i zacząłem je jeść przy ogniu. Jedzenie powoli zaczęło się robić gorące, z ognia, bo byłem dość blisko niego. Nie do rzucałem więcej patyków i czekałem chwilę, aż ogień wygaśnie. Gdy to się stało, ruszyłem do namiotu. Przebrałem się w inne ciuchy, by mi się lepiej spało i położyłem. Kiedy już leżałem, znów usłyszałem ten sam hałas w oddali. Tylko raz go usłyszałem i znów zniknął, i ponownie to zignorowałem, zasypiając. Powoli uchyliłem oczy zaspany. Gdy zauważyłem cień człowieka, nie wiedziałem co mam zrobić i spanikowałem. Szybko się przebrałem w dzienne ciuchy i wyszedłem ze swoim mieczem, z namiotu. Zauważyłem dość dziwnie ubranego chłopaka, o bląd włosach i czerwonych oczach. Również mnie zauważył i spojrzał na mnie, siedząc pod drzewem. Odłożyłem broń i podszedłem do niego, ale się przewróciłem, spadając na niego.

Izuku - P-prze-przepraszam! - szybko wstałem na równe nogi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Izuku - P-prze-przepraszam! - szybko wstałem na równe nogi. Lekko się zirytował, ale nie zwrócił mi uwagi.

Katsuki - To ty jesteś Izuku Midoriya? - patrzył na mnie z dołu, lekko marszcząc brwi.

Izuku - Tak. - podniosłem lekko brwi, nie wiedząc o co chodzi.

Katsuki - Jestem Katsuki Bakugo... - przerwałem mu.

Izuku - O! Kacchan! - wskazałem palcem w górę nie podnosząc wysoko ręki. Wyglądało to tak, jakbym coś odkrył, ale nic zbyt ważnego, czy wielkiego. Chłopak prychnął dalej zirytowany.

Katsuki - Katsuki! Nie Kacchan! - kawałek się odsunąłem, zaczynając się go bać.
- Przesłano mnie tu i innego królestwa, bym ci towarzyszył. - prychnął cicho kierując wzrok na ogień, który zapewnie pojawił się dzięki niemu.

Izuku - A racja. Zapomniałem o tym. - powiedziałem trochę zadowolony, że nie będę sam.
- Chcesz coś do jedzenia? - chłopak znów spojrzał na mnie z iskierkami w oczach.

Katsuki - A co? Tobie dali? - zdziwiłem się na to pytanie.

Izuku - A tobie nie?! - nie ukryłem zdziwienia.

Katsuki - No nie. Powiedzieli bym se sam dawał bardziej radę. Już nie raz tak miałem. Co najwyżej dali chleb, wodę i coś jeszcze do przegryzienia. Tyle. - wzruszył ramionami.

Izuku - To dziwne... A, jesteś z królestwa Tavor.

Katsuki - Tak. To dasz? - wstał z ziemi otrzepując się.

Izuku - Już. - wszedłem do namiotu wyciągając dla nas coś do jedzenia.
Wróciłem do niego i podałem mu zrobioną już kanapkę. Usiedliśmy przy ogniu, by się ocieplić i zaczęliśmy jeść. W międzyczasie zaczęliśmy się zapoznawać. Dalej był wybuchowy, dość nie miły, ale czasami był "miły", przynajmniej na swój własny sposób... Gry już trochę się poznaliśmy, chłopak zgasił ogień, a ja zabrałem wszystkie rzeczy. Podszedłem do swojego konia, który stał koło... smoka?! Koń ewidentnie się bał i podszedł do mnie, bym mu jakoś pomógł. Chłopak przyszedł do nas i wsiadł na smoka, jakby to był zwyczajny koń. Miałem na twarzy ogromny wyraz zdziwienia.

Izuku - Co?! J-j-jak?... Co? - sam nie wiedziałem co mam powiedzieć i jak zareagować

Katsuki - Hahaha! - chłopak zaczął się głośno śmiać - To mój przyjaciel. - przytulił smoka - Przecież ci mówiłem, że jak byłem bardzo mały, dostałem smoka, z którym się wychowywałem. I oto on. - powiedział ostatnie zdanie dumnie, a resztę zdania dalej się śmiejąc.

Izuku - Rozumiem... - odwiązałem konia i wsiadłem na niego.
Od razu wyruszyliśmy. Gdy wyszliśmy z lasu, a trafiliśmy na łąkę, znów zrobiliśmy się głodni. Rozłożyliśmy tu swoje rzeczy, a ja zacząłem robić nam obiad. Gdy zjedliśmy i znów trochę się poznaliśmy, ponownie wyruszyliśmy. Gdy robiło się ciemno, dotarliśmy do małego miasteczka, w którym nie ma króla, a mieszkający tu ludzie rozwiązują problemy sami, między sobą. Jednak jak każdy, muszą mieć choćby najmniejszą ochronę na polu. Parę osób w żelaznych zbrojach, dało się zauważyć.

Izuku - Choćmy do karczmy! Tam prześpimy. - spojrzałem na chłopaka, gdy zszedłem z konia i czekałem, aż ten zrobi to samo.

Katsuki - Okay. - wzruszył ramionami i również zszedł. Gdy zacząłem iść z koniem, jeszcze chwilę patrząc się na chłopaka, przez nie uwagę wpadłem na kogoś.

Izuku - Przepraszam. - szybko się podniosłem z ziemi, łapiąc za smycz konia.

Katsuki - Widzę, że wpadanie na ludzi to ty masz we krwi. - zaśmiał się chłopak, przypominając mi, że na niego też wpadłem.
Spojrzałem na osobę, która masowała swoje kolano. Była to brunetka z krótkimi włosami i brązowymi oczami. Podszedł do nas jeden ze strażników miasteczka.

Strażnik - Co tu się dzieje? - powiedział machając na dziewczynę i patrząc się raz na nią, a raz na mnie. Podałem jej rękę, by wstała, a ta od razu ją przyjęła i wstała.

Dziewczyna - Nic takiego. Po prostu wpadliśmy na siebie. - powiedziała uśmiechając się do niego. Podniosła jakiś patyk, który leżał obok niej.

Strażnik - Musicie bardziej uważać.

Izuku - Dobrze! - usłyszałem jak blondyn zaczyna się cicho śmiać.

Dziewczyna - Co tu robicie? Pierwszy raz was widzę. - spojrzała na mnie, po czym na blondyna.

Izuku - Cóż... Mamy pewną misję pokonać człowieko-potwora.

Strażnik - Mówisz o Shigarakim Tomurze?! - powiedział lekko przestraszony, ale z wielkim entuzjazmem.

Izuku - T-tak... - spojrzałem na strażnika.

Dziewczyna i strażnik - Możemy z wami?! - zapytali z większym entuzjazmem i iskierkami w oczach.

Katsuki - W sumie... Czemu nie? - wzruszył ramionami, a ci się bardziej zadowolili i zaczęli już dużo o tym rozmawiać, ale nic nie zrozumiałem, bo za szybko mówili do siebie.

Mój książę || tododekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz