równo 1577 słów uwu
-thecutestwitch
a reszty nie oznaczę bo jestem leniwą kluchą oops—————
Podobno Święta Bożego Narodzenia są rodzinnym czasem, pełnym radości i bliskości. Szczerze mówiąc jednak, wysoki szarym idący szarą, oblodzoną ulicą Nowego Yorku, wcale tego nie czuł. Co kilka kroków kopał mały kamyk, a ręce trzymał w kieszeniach. Minęło już kilka miesięcy od kiedy najlepszy przyjaciel Bucky'ego wrócił do przeszłości, do Peggy - swojej najstarszej miłości, jednak ciemnowłosy nadal się z tym nie pogodził. Wciąż tęsknił za Stevem. Odkaszlnął cicho, automatycznie zakrywając usta dłonią, okutaną przez czarną, ciepłą rękawiczkę. Jakież było jego zdziwienie, gdy na kawałku tej sztucznej, skóropodobnej tkaniny, pokazał się mały, delikatny płatek jakiegoś kwiatka. Barnes ze zdziwieniem Rozejrzał się prawie pustej uliczce. Była zima, więc kwiaty nie kwitły, ale nawet jakby chciały, wokół Jamesa nie było żadnych drzew, krzewów, krzaków, kwiatów, czy czegokolwiek takiego. Mężczyzna nie miał pojęcia skąd wziął się ten przepiękny obiekt, jednak szczerze mówiąc mało go to obchodziło. Pomyślał, że Stark na pewno będzie miał jakąś książkę, na temat takich tajemniczych zdarzeń. Bucky wzruszył ramionami, strzepał płatek i spowrotem schował ręce do kieszeni, kierując się w stronę górującego nad szarym miastem Stark Tower.
Kilkadziesiąt lat wcześniej, Steve siedział w wygodnym fotelu przy kominku w salonie, i z uśmiechem patrzył na Margaret, grającą na pianinie. Miał jednak pewien pomysł. Co do zrealizowania go, udało mu się poczynić pewne przygotowania, i w tajemniczy sposób skontaktować się z Tony'm Starkiem, który popierał pomysł kapitana. Rogers bardzo cieszył się, że może uda mu się po raz kolejny zobaczyć Natashę, Clinta, Petera, Thora, Bruce'a, Wandę, Tony'ego, Sama, oraz co dla niego najważniejsze - Bucky'ego.
— Kochanie — zaczął mówić, gdy Carter właśnie zakończyła utwór — chciałbyś może w końcu spotkać Avengersów, o których ci opowiadałem? — zapytał, a jego żonie zabłysły iskierki w oczach
— Oczywiście! — entuzjastycznie odpowiedziała mu Margaret — Jestem bardzo ciekawa tej całej Natashy — powiedziała z uśmiechem — coś mi się zdaje, że się dogadamy
— Oj nie wątpię — westchnął pod nosem jej mąż — pewnie całe dnie będziecie trenować, a ja zostanę sam, biedny
— Zawsze znajdę czas dla mojego ukochanego — zadziorczo odpowiedziała mu Peggy, podchodząc bliżej i siadając na nim okrakiem. — o to akurat nie musisz się martwić — wymruczała mu do ucha, skubiąc lekko jego płatek
— Kochanie, to nie odpowiednie miejsce — powiedział kapitan — powinniśmy się przenieść do sypialni — powiedział niższym głosem niż zwykle.
— Jak sobie życzysz — powiedziała Carter, przygryzając swoją wargę, i owijając nogi wokół bioder mężczyzny
Steve wstał, i zaczął kierować się w stronę ich sypialni, jednocześnie całując swoją żonę. Po chwili padli na ogromne łóżko, a kobieta zaczęła rozpinać blondynowi koszulę. Rogers kopnął drzwi które zamknęły się pod wpływem uderzenia, a po domu rozległ się trzask, w akompaniamencie głośnych jęków obojga.
Bucky od jakiegoś czasu siedział w swoim pokoju. Najpierw próbował znaleźć w książkach coś na temat tajemniczych płatków, których przybywało coraz więcej. Pomieszczenie, coraz bardziej przypominało kwiaciarnię przez wszędobylskie różowawe płatki. Gdy czytanie nie przyniosło efektów, zabrał się za pakowanie prezentów dla reszty Mścicieli, bo Wigilia tuż tuż, a on nadal nie opakowań. Niestety w zapakowywaniu prezentu dla Clinta (zabawkowy łuk księżniczki, dokładniej plastikowy, złoto-różowy oraz z pięcioma strzałami w dokładnie takich samych kolorach, z zamocowanymi przyssawkami na końcach) przerwał mu nagły napad kaszlu, a z kolejnymi kaszlnięciami - więcej płatków.
Gdy skończył już pakować prezenty, niespodziewanie dopadł go kolejny atak. Kaszlał i kaszlał, aż na jego biurku zebrał się porządny stosik owych części kwiatów. Gdy tylko poczuł się trochę lepiej, zebrał siły i runął jak długi na łóżko, po czym znów zaczął się krztusić. Na jego nieszczęście (a może wręcz przeciwnie) podczas jednego z takich napadów, do pokoju weszła Wanda.