2✷ · ·

5.5K 433 356
                                    

  Bombka jest w powietrzu tylko przez chwilę, zanim ostatecznie rozstrzaskuje się w małe kawałki na posadzce. Harry widzi zniekształcenie swojej zirytowanej twarzy w setkach małych odłamków, wymieszanych z tymi, które wyleciały mu z rąk już wcześniej. Dekorowanie choinki nie jest trudne, o ile choinka nie jest wielkości trolla. No i oczywiście - jeśli nie musisz pracować z Malfoyem. 

Brunet słysząc swoje nazwisko w parze z nazwiskiem Węża, zmrużył oczy, zastanawiając się, kto był na tyle nieodpowiedzialny, złośliwy, czy po prostu głupi by tę dwójkę do siebie przydzielić. Rozejrzał się powoli po sali. Gdy napotkał inne spojrzenie, patrzące wprost na niego z kpiącym uśmiechem, prawie się wzdrygnął. Jednocześnie stało się jasne, że odpowiedzialny za grupowanie i przydzielanie obowiązków był Snape. Harry mógł się domyślić - kto inny nie przepuściłby żadnej okazji do uprzykrzania mu życia? Pozostawał jeszcze Malfoy, ale on również nie wydawał się szczególnie szczęśliwy. Wcale go to nie dziwiło, mógł sobie tylko wyobrazić co zrobi jego ojciec, gdy syn nie wróci do domu na święta i to z powodu takiego błahego, głupiego żartu. Poczuł nawet lekkie ukłucie współczucia, zaraz pospiesznie przegonione. Koniec końców, sam był sobie winien, a Harry słysząc parsknięcie zza kilku gałązek miał ochotę rozbić kolejną bombkę na jego blond głowie. 

- Doprawdy, nigdy nie zrozumiem nazywania cię Chłopcem, Który Przeżył. Gdyby twoje słynne imię ode mnie zależało, brzmiałoby to bardziej jak "Chłopiec, który jest taką ciamajdą, że nie umie utrzymać w dłoni szklanej kulki".  - Spokojny, pogardliwy głos Draco przedzierał się do niego poprzez liczne igiełki, o które zdążył już wielokrotnie pokłuć sobie ręce. Blondyn nieco nieporadnie otulał drzewo czerwonym łańcuchem, który ciągnął się aż do podłogi. Od czasu do czasu poprawiał dekoracje zawieszane przez Pottera, na co ten tylko obdarowywał go morderczym spojrzeniem.

- W ogóle nie wpada w ucho - prychnął cicho - Zresztą, nie musiałbym nawet dotykać bombek, które nazywasz szklanymi kulami, gdyby w Twoim pustym, tlenionym łbie nie zrodził się pomysł przezabawnego żartu na skrzatach.

Jego głos ociekał sarkazmem i irytacją. Nigdy nie potrafił opanować sztuki Malfoya, który niemal zawsze brzmiał na znudzonego do granic możliwości. Na dodatek, mimo że od wczesnego ranka trochę już minęło, wciąż pobrzmiewała w nim nuta porannej chrypy, nadając mu szorstkiego wydźwięku. Z pewnym zaskoczeniem  brunet odkrył, że brzmiało to na swój sposób dobrze. Absurdalność całej sytuacji dotarła do niego, sprawiając, że niemal parsknął śmiechem. Jak, na Merlina, do tego doszło? Ubieranie choinki z tym arystokrackim snobem nie leżało nawet obok listy rzeczy, których by sobie życzył, jednak stało się, a on zamiast skupić na pracy, rozmyślał o czymś tak idiotycznym, jak poranna chrypa Dracona. Na dodatek ciągle musiał mu coś tłumaczyć, nie zyskując w zamian nawet prostego "dziękuję".  A to wszystko było dopiero początkiem, choinka zdawała się szyderczo nad nimi górować gałązkami wciąż nagimi i czekającymi na to, aż przyozdobią ją toną dekoracji. Harry zaczynał zastanawiać się, po co to wszystko - w Hogwarcie została zaledwie garstka osób, może trzydzieści z wszystkich roczników oraz domów. W tym dwie nie z własnej woli. Większość uczniów pewnie przejdzie obok tego cholernego drzewa obojętnie, skupiając się jedynie na obficie obstawionym stole.

- Ile razy mam powtarzać, że nie miałem z tym nic wspólnego? - szata chłopaka zawirowała lekko, gdy ten obrócił się nieco by przeciągnąć łańcuch dalej.  Jednocześnie obrzucił krytycznym wzrokiem pracę Pottera, unosząc jasną brew. W głębi serca uważał, że wygląda to całkiem nieźle, czego oczywiście nie mógł przyznać na głos. Był wystarczająco zaskoczony tym, jak spokojnie przychodzi mu odpieranie docinek bruneta. Niektóre z nich prawie sprawiały, że miał ochotę się uśmiechnąć. Doszedł do konkluzji, że albo Blaise tymczasowo wyczerpał jego pokłady irytacji i jadu, albo zaczynał wariować od tego cholernego zapachu drzewa, które nieustannie wdychał od godziny.

under the mistletoe ; drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz