- Jaką mam pewność, że ten tunel nie prowadzi tak naprawdę prosto do gabinetu Snape'a, na przykład? - mruknął Draco, odrywając wzrok od miejsca, które Potter wskazał mu jako tajemne przejście do Hogsmeade. Uniósł brew, lustrując twarz chłopaka w poszukiwaniu czegoś podejrzanego, co dałoby mu jednoznaczny znak, by odejść i dać sobie z tym spokój. Właściwie, nie zależało mu tak bardzo na samym miasteczku. Potrzebował po prostu oderwania się od wszystkiego, co go otaczało, a gdy nie dekorowali zamku nie miał w nim zbyt wiele do roboty. Ten jedynie wzruszył ramionami, postępując o krok do przodu aż styknęli się ramionami. Skryte pod nieco zaparowanymi szkłami zielone oczy zalśniły mieszanką emocji, których blondyn nie potrafił rozszyfrować przed tym, jak zmusiły go do odwrócenia wzroku. Z jakiegoś powodu ślizgon nie był już w stanie zupełnie obojętnie w nie patrzeć - a przynajmniej nie tak, żeby jego własne nie zdradziły zbyt wiele.
- Gdyby faktycznie miał wychodzić na pokój Snape'a, zapewniam cię, że nie szedłbym z tobą - Harry zrobił kilka kroków wgłąb ciemnej wyrwy i choć teraz Malfoy znajdował się za jego plecami, wiedział, że idzie za nim. Słyszał cichy, chrapliwy oddech i dźwięk, jaki towarzyszył przesuwaniu dłoni po kamiennym murze. Znak, że nie czuł się pewnie, ale nie na tyle, by się wycofać. Dotyczyło to zarówno przejścia jak i tego czegoś, co spowodowało, że między nimi zdawało się na stałe zawisnąć osobliwe napięcie. Było czymś zupełnie nowym, gdy tej przestrzeni nie wypełniała wzajemna niechęć, a cała gama innych uczuć. Podejrzewał, że nie jest jedynym, który nie wie, co się z nim dzieje.
Uśmiechnął się, słysząc głośne przekleństwo Malfoya, które rozniosło się po tunelu echem.
- Chyba powinienem był uprzedzić cię o schodach - powiedział, zanim odwrócił się by podać mu rękę.
✧ · · ˚ · * · · · · + * · ·
Reszta drogi minęła im względnie spokojnie - jeżeli nie liczyć tego, że Draco co chwilę narzekał na ból kolana, ciemność lub kurz. Potem Malfoy potrzebował pięciu minut na otrzepanie szaty, co brunet obserwował z mieszanką irytacji i znudzenia. Może i ślizgon wyglądał zawsze idealnie, ale jakim kosztem?
Chłód zaczął być odczuwalny pomimo ich zimowych ubrań już chwilę po tym, jak opuścili piwnicę Miodowego Królestwa. Harry czuł jak nogawki mu wilgotnieją z każdym krokiem w głęboki śnieg, a pruszące z nieba delikatne płatki osiadają na jego włosach, by za chwilę tam stopnieć. I choć podejrzewał, że zaraz zamieni się w żywy sopel lodu nie mógł zignorować mroźnego piękna Hogsmeade. Biały puch zdawał się pokryć każdą możliwą powierzchnię miasteczka, odbijał światło świątecznych lampek, którymi mieszkańcy udekorowali witryny sklepów. Czarodzieje otaczali ich z każdej strony, pogrążeni w własnych rozmowach.
Odwrócił się w stronę Malfoya, gdy poczuł szturchnięcie w ramię. Chłopak wskazał podbródkiem na pub, znajdujący się po lewej stronie uliczki. Harry kiwnął głową, ruszając w tym kierunku. Trudno było zignorować to, jak bardzo zimne tęczówki ślizgona pasowały do tego krajobrazu. Jasne i przenikliwe, o barwie łączącej w sobie najdelikatniejsze odcienie szarości i błękitów. Wykorzystywał całą siłę woli, by zamiast w nie wlepić wzrok w leżące przed nim menu Pubu pod Trzema Miotłami.
Rozsiadł się wygodniej na jednym z dwóch krzesełek stojących przy stole z brązowego drewna, najbardziej oddalonym od reszty. W środku panowała o wiele wyższa temperatura niż na zewnątrz, toteż szybko ogarnęło go przyjemne ciepło. Zsunął z ramion szatę, zostając w ciemnym swetrze z emblantem Gryffindoru. I choć Malfoy miał na sobie niemal identyczny strój - oprócz, oczywiście, barw - jakimś sposobem wyglądał o wiele schludniej. Nawet jeżeli kołnierzyk koszuli mu się nieco przekrzywił, prawdopodobnie wskutek upadku w tunelu.
CZYTASZ
under the mistletoe ; drarry
Fanfictionw okresie świątecznym hogwart posiada dwie cechy: pięknie udekorowany i cholernie pusty. harry przekonuje się o tym na własne oczy, to jednak nie byłoby przecież aż tak złe. staje się aż tak złe, gdy wychodzi na to, że w tym roku to jemu i draco prz...