Chapter 2

17 4 1
                                    


Robię kolejny, rozważny, przemyślany i najcichszy krok na jaki mnie stać. Przesuwam się wzdłuż chłodnej ściany bliżej wejścia do jadalni. Rozmowy nie zostają przerwane, więc myślę, że udało mi się niepostrzeżenie dojść aż tutaj. Oby teraz nie zrobić niczego głośnego.

Bezgłośnie przesuwam się w dół i siadam na miękkim dywanie, który ma już plus minus dwa wieki. Staram się wstrzymać oddech, gdy nagle w pomieszczeniu nastaje cisza.

- Słyszeliście o starym Tedd'zie z drugiego końca ulicy? - zaczyna wujek James niespokojnym głosem. Nadstawiam uszu.

- Tym, którego córka chciała się zawsze bawić z Juliette i Clarą? - pyta Beatrice.

- To w związku z nim musieliśmy się wyprowadzić - wujek William wzdycha - Został zabity wczoraj wieczorem. Na szyi miał ślady kłów.

Powstrzymuję się od wydania wszelkich odgłosów zaskoczenia, ale bicie serca zdecydowanie mi przyspiesza. Byliśmy jedynymi wampirami w okolicy.

- Sprawa wygląda tak, jakby ktoś z NAS go zabił. - dodaje tata - Ale tak nie było. Tylko, że tej nocy Stan postanowił ujawnić swoje... Że tak powiem "cechy" kilku mieszkańcom naszej dzielnicy. Dlatego musieliśmy uciekać. Przyłapali go, jak polował na sarny; widzieli jego nadludzką szybkość, zwinność i co najgorsze, pragnienie krwi...

Nagle słyszę rozdzierający uszy dźwięk odsuwania krzesła, a potem czuję mocny uścisk na ramionach. Zostaję na siłę wprowadzona do słabo oświetlonej jadalni. Cała rodzina (z wyjątkiem Clary, Lily, Mike'a, Elli i Ron'a) siedzi przy podłużnym, drewnianym stole, który znajduje się tu od niepamiętnych czasów.

Wszystkie spojrzenia skierowane są na mnie i wcale nie są one sympatyczne. Wujek James ustawia mnie przed całą rodziną i staje obok tak, abym mogła na niego spojrzeć. Moje czoło automatycznie się marszczy na znak złości.

- To są sprawy dorosłych. Ty nie powinnaś słuchać. - oznajmia wujek James. Nikt nie protestuje. Wszyscy uważają zapewne tak samo.
Czuję kłujący ból w ramieniu, James nie zamierza mnie wypuścić.

- Zostaw mnie! Chyba mam prawo wiedzieć o takich rzeczach, skoro za parę miesięcy będę już dorosła - oznajmiam, próbuję się wyrwać i wtedy napotykam wzrok Ronalda, młodszego brata mojej mamy, który idzie przez korytarz, prowadząc swoją dziewczynę. Są już ze sobą ponad trzy lata i chyba za niedługo dołączy do rodziny... Bo... Ona jest człowiekiem i jeszcze nie wie o tym, że moja rodzina różni się od tych, którymi otacza się od zawsze.

Grace jest wysoką i szczupłą blondynką, lecz jest nieco zagubiona i nieśmiała. Pewnie dlatego tak bardzo zaimponował jej Ron - jest zdecydowany i szybko podejmuje trudne decyzje.
Poznali się, kiedy Grace przeprowadziła się do wioski niedaleko stąd i dość często się widywali. W końcu go zauważyła, albo raczej zaczęła pokazywać, że go widzi, bo trudno byłoby go nie zauważyć.
Ona jeszcze tego nie wie, ale jeśli Ron będzie chciał się z nią ożenić, w dniu ślubu musi ją przemienić.

- O nie. Nie będziesz dorosła, gdy staniesz się wampirem - zaprzecza mama, wyrywając mnie z zadumy - Dorosła będziesz... według naszego prawa będziesz pełnoletnia w wieku czterdziestu lat...

- Anne - Beatrice przerywa szybko, wskazując dyskretnie zdezorientowaną Grace. Wygląda na jeszcze bardziej zagubioną niż zwykle. Ron przyciąga ją do siebie, posyłając mamie długie spojrzenie, pełne jakiegoś przekazu.

-...i wtedy główna bohaterka wstała od stołu i wyszła. Po tym wszystkim chłopak zostawił ją i wyjechał do Ameryki, żeby raz na zawsze mieć z nią spokój. A potem były reklamy i zasnęłam - można powiedzieć, że mama zręcznie wychodzi z niezręcznej sytuacji. Atmosfera lekko się rozluźnia, ale Ron nie zamierza usiąść przy stole - O, cześć Ron, hej Grace. Co u was?!

Blask Świtu: Książę Ciemności ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz