Gdy ze środka bucha ostatni, największy kłęb ciemnoszarego dymu, wszyscy automatycznie odskakujemy. Kamienie trzeszczą pod naszymi stopami, a wiatr zrywa się nagle silniejszy niż dotychczas. Obserwuję w napięciu, jak prawie czarna chmura rozpływa się po smutnym niebie. Pojedyncze krople deszczu muskają delikatnie moje policzki.Widzę wściekłość w oczach babci, gdy przed nami pojawia się chłopak, który chwilę temu ugasił pożar. Nie odzywam się, po prostu zastygam jak posąg. Cisza zdaje się trwać wieczność, Clara odchrząka, dziadek robi krok do przodu, a wtedy babcia wybucha...
— Jerry, co ty, do cholery jasnej, tu robisz?! — jej ostry głos roznosi się po całej okolicy, echo chwilę jeszcze obija się o moje uszy. Przełykam ślinę.
Czarnowłosy patrzy w ziemię, dłonie zaciskając w pięści. Jego oczy niebezpiecznie się zwężają. Jerry najwidoczniej nie ma zamiaru się odezwać, chyba jest zbyt zajęty uspokajaniem się.
— Zabroniliśmy ci tu przychodzić. — do akcji wkracza dziadek. Ma zdecydowanie mniejsze problemy z powstrzymywaniem złości niż chłopak, ale nie stara się zbytnio.
— Nie rozumiem! Nie rozumiem tego! — Jerry podnosi wzrok. Jego spojrzenie wędruje do mnie i Clary, potem szybko wraca do moich dziadków. — Uratowałem wam dzieci! Miałem dać im się spalić?!
— Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. — informuje spokojnie babcia. — To nie ma w tej chwili znaczenia. Byłeś tu zanim zaczęły wołać o pomoc. A po co przyszedłeś?
— Przecież to nie jego wina! — odzywam się w końcu. Wiem, że całkowicie niesprawiedliwie go oskarżają. On przecież nie rozniecił ognia!
— Cicho bądź, Juliette. Tu nie chodzi o pożar, wiem, że to przez gniazdka. Chodzi o to, co on tu robił.
Niósł walizkę. Widziałam to. Walizka na narzędzia. Równie dobrze mógł trzymać tam coś innego, ale na pewno coś niósł. Gdzie ona teraz jest?
Rozglądam się dyskretnie, zerkam pod krzaki, między drzewa, nawet rzucam krótkie spojrzenie w kierunku brzegu lasu. Nigdzie ani śladu walizki. Może tylko mi się to przywidziało?
— Miałem sprawę do Gerarda. — odpowiada w końcu chłopak, posyłając zagadkowe spojrzenie dziadkowi. — Jest ważna.
.
.Mieszam łyżką herbatę, żeby rozpuścić cukier, jednocześnie obserwując babcię, która niespokojnie zerka przez okno. Czyżby coś się stało? Cóż takiego tam wyszukuje?
Clara upija pierwszy łyk swojej herbaty. Porcelanowa filiżanka zdobiona kwiatami w kolorze fuksji ma już kilka wieków. Pamiętam, jak jeszcze jako przedszkolak bawiłam się tym zastawem, zbiłam wtedy nawet cukiernicę.Dziadek udał się z Jerrym do piwnicy. Nigdy tam nie byłam, bo dookoła jest ciemno i zimno i do tej pory nigdy mnie tam nie ciągnęło. Teraz jestem zaintrygowana. Gdyby chcieli porozmawiać dyskretnie i w ciszy, udaliby się na strych, lub do lasu. Więc czemu zawdzięczają wizytę na najniższym poziomie tego domu?
— Chyba widzę Jake'a. — oznajmia w końcu babcia. — Tak, to Jake. Idźcie mu pomóc z walizkami... No już!
Nie czekamy na nic więcej. Wiem, że Clara tak samo jak ja, chce już stąd wyjść i pozbyć się towarzystwa mojej babci. Jest bardzo niespokojna, odkąd Jerry się tu pojawił. Mija właśnie druga godzina ich rozmowy.
Jake cieszył się tym, że może być częścią jakiegoś ważnego eksperymentu, chciał otrzymać dodatkowe zdolności, ale jemu także ulżyło, gdy dowiedział się, że musimy się schronić. To spłynęło na niego, jak najlepsza nowina. Z resztą na mnie tak samo.

CZYTASZ
Blask Świtu: Książę Ciemności ✔️
VampirosWampiry istnieją, są wśród nas i czasami żyją całkiem niepostrzeżenie. Ich dzieci są zwykłymi ludźmi, którzy oddychają, potrzebują jedzenia, picia i snu. Jednak prędzej czy później muszą przejść bolesną przemianę, która świadczyć będzie o losie każd...