Następnego dnia około dziesiątej rano przyjeżdża wreszcie ciocia Margaret. Oczywiście odbywa się uroczyste powitanie, nie widzieliśmy się przecież od roku.
Potem wspólnie siadamy w salonie.— Wielka Rada rozkazała wszystkim szukać ciebie, a twoją rodzinę chcieli aresztować. Lecz gdy nad ranem przyszli po nich, oni po prostu zniknęli i nikt nie wie, gdzie są... — opowiada ciocia, podczas gdy ja, Clara i Jake jemy śniadanie.
— Jak to? To jak ja ich teraz znajdę? Któreś z nich tu przyjdzie, prawda? — dopytuję, czując, że coś mi się w żołądku gotuje. To niemożliwe... Chcę wiedzieć, gdzie oni są.
— Nikt nie wie, gdzie się podziali. Nawet my. Ale jedno jest pewne - nie przyjdą tu, żeby nie nakierować na ciebie Benjamin'a. — wyjaśnia prędko.
— A co z tym całym Louis'em? Pomógł coś, czy po prostu pogorszył sytuację? — wtrąca Clara, nie mogę jej powstrzymać przed ciekawością. W sumie mnie też to interesuje.
— Louis? Louis Marbot? — ciocia wygląda na zaskoczoną. — Nie wiem, co wspólnego z tym ma Louis Marbot, syn francuskiego hrabii... Ale wiem, że kilka dni temu odbyła się uroczystość, na której awansował na stanowisko prawej ręki Benjamin'a.
Ta wiadomość dociera do mnie trochę po niewczasie... Czyli oni wszyscy mieli rację. Louis nie zdradził Benjamin'a, tylko przyszedł z jego polecenia, żeby nas sprawdzić. A to, że nie powiedział, co chce w zamian, jest kolejnym mocnym argumentem. Faktycznie, jest po stronie Wielkiej Rady, jest jej członkiem, a to się już nie zmieni.
Otwieram buzię, żeby zacząć nowy temat, chcę opowiedzieć o Jerry'm, ale w ostatniej chwili gryzę się w język. Wszyscy spoglądają na mnie pytająco.
— Idę do toalety. — mówię szybko, wstaję od stołu i biegnę w kierunku łazienki. Ale nie idę do tej na parterze, tylko do tej na piętrze.
Zamykam drzwi na klucz, otwieram okno i pozwalam świeżemu powietrzu wpłynąć do pomieszczenia. Nabieram gwałtownie tlenu w płuca, uspokajam się, a raczej próbuję...
Tak strasznie tęsknię za rodziną, tak dziwnie jest być tak daleko od nich wiedząc, że mogą być w niebezpieczeństwie... Chcę coś zrobić, ale wiem, że jestem bezradna. Co może zrobić zwykła dziewczyna, jak ja ze zwykłym brakiem umiejętności? Nic.Po prostu się duszę, nagle tlenu przestaje mi wystarczać, łapię się wąskiego regału stojącego obok drzwi. Nie jest on pierwszej jakości, czuję, jak zaczyna się chwiać i dociera do mnie, że obranie go na obiekt podpórki było złym pomysłem. Przed oczami mam białe plamki, a potem rozchodzą się one we wszystkich kierunkach i w końcu ciemność pochłania wszystko.
Otwieram oczy i mam wrażenie, że przed chwilą je zamknęłam. Leżę w jednym z pokoi gościnnych. Słońce właśnie zaczęło zachodzić, pomarańczowa poświata przemyka po przeciwnej ścianie, wyciągam dłoń i łapię ostatnie promienie tego dnia.
Domyślam się, że wszyscy są na dole, chciałabym tam pójść, ale boję się, że znowu dostanę zawrotów głowy.
Zaczynam myśleć o moich rodzicach i młodszym braciszku. Clara też pewnie myśli teraz o swoich... Zastanawia mnie, czy mają dobre warunki, czy dzieci nie zamarzają, albo nie umierają z głodu. Myśl o tym, jakie są one bezbronne, tak okropnie boli. Boję się myśli, że coś mogłoby się komuś z nich stać.
Potrzebuję teraz czyjegoś wsparcia...
Drzwi uchylają się lekko. Do pomieszczenia wkracza dziadek. Podpiera się drewnianą laską i bardzo powoli siada na krześle obok łóżka.
- Nie wiemy, co jest z tym Louisem. Znalazł cię tutaj w jakiś sposób, pracuje dla Benjamina i jest bardzo blisko niego, a to znaczy, że nie mógłby go okłamać. Z drugiej strony wygląda to tak, jakby w jakimś sensie cię chronił... Was. Bo Jake i Clara też są w to zamieszani. - wygląda melancholijnie przez okno, a w jego oczach pojawiają się łzy. Uważnie obserwuję, jak jego spojrzenie krzyżuje się ze złocistymi promieniami słońca, jak drobne kryształki odbijają się w źrenicach i tęczówkach. Chyba właśnie coś zauważył. Ale widzi to w swojej głowie... Czyżby przypomniał sobie, jak bawił się ze słońcem, gdy był jeszcze człowiekiem? Czyżby wrócił do lat młodości? Na pewno bardzo za tym tęskni, a to wzruszenie, które widzę na jego twarzy, tylko potwierdza moje przypuszczenia.
CZYTASZ
Blask Świtu: Książę Ciemności ✔️
VampireWampiry istnieją, są wśród nas i czasami żyją całkiem niepostrzeżenie. Ich dzieci są zwykłymi ludźmi, którzy oddychają, potrzebują jedzenia, picia i snu. Jednak prędzej czy później muszą przejść bolesną przemianę, która świadczyć będzie o losie każd...