Rozdział 4

2K 75 13
                                    

*Perspektywa Hope*
Poczułam krew zobaczyłam Clarę i krew. Rzuciłam się na nią. Wiedziałam co robię, ale nie panowałam nad sobą. Poczułam że mój tata mnie złapał ale się wyrwałam. Nagle zobaczyła swojego ojca przed sobą żuciłam go na drzewa. Usłyszałam krzyk i potęrzną moc która mnie odpycha. Długo to trwało zanim się podniosłam. Gdy wstałam podbiegłam do dziewczyny piłam jej krew i skręciłam jej kark. Po fakcie dotarło do mnie co zrobiłam. Załamałam się, byłam w rozpaczy. Płakałam nad jej martwym ciałem. Zobaczyłam mojego ojca patrzył na mnie ze smutkiem, współczuciem ale też ze złością. Zrozumiałam, że moja przyjaciółka zaczęła  podobać mojemu tacie. Mikaelson wziął ją na ręce.
-Wracajmy do szkoły.- Powiedział mój tata.
-Co z nią będzie?- Spytałam
-Może się obudzi. Dałem jej swoją krew przed tym jak umarła.- Powiedział mężczyzna.
-Jezeli przejdzie przemianę to prawdopodobnie zostanie trybrydą.-Powiedziałam pewnie. Byliśmy przed starym młynem. Tata zadzwonił po Rica.
Zobaczyłam że Clara się budzi mój tata pobiegł po krew do doktor Eleny Salvatore. Pewnie po jej krew. Po kilku minutach dziewczyna się obudziła. Spojrzała na mnie ze smutkiem.
*Perspektywa Clary*
Obudziłam się zobaczyłam Hope spojrzałam na nią ze smutkiem. Zobaczyłam że jest przygaszona. Za jej plecami zobaczyłam Klausa. Podszedł do mnie i siłą wlał mi do gardła krew. Poczułam się bardzo silna. Czułam w sobie mac czarownicy, naturę wilka i ogromną siłę i pragnienie. Wiedziałam że jestem trybrydą. Hope podeszła do mnie.
-Sprawdzę czy nadal możesz czarować i przemieniać w wilka.- Powiedziała i przyłożyła mi ręce do głowy. Poczułam energię.
-Wygląda na to że jesteś trybrydą.- Powiedziała dziewczyna.
- I jak się czujesz?- Powiedział mężczyzna. Zobaczyłam dziwną troskę w jego oczach.
- Fizycznie czuję się silna jak czołg, ale psychicznie czuję się tak jakby mnie ktoś zmiażdżył.- Powiedziałam obojętnie.
Hope spojrzała na mnie ze smutkiem. Podeszła do mnie jeszcze bliżej. Przestraszyłam się. Skuliłam się i złapałam szybko blądyna.
-Tato możesz nas zostawić. - Powiedziała Hope. Gdy to usłyszałam mocniej chwyciłam jego ręki. Poczułam że wyciąga rękę z mojego uścisku. Zobaczyłam że ją rozmasowuje. Spojrzałam na niego z przepraszającym wzrokiem. Zobaczyłam dziwną radość w jego oczach.
- Dobra, zostawię was ale będę niedaleko. - Powiedział zatroskany blądyn. Odszedł dobrze wiedziałam że jest pod młynem i nadsłuchuje.
- Przepraszam za to co zrobiłam. Nie panowałam nad sobą, nie wiedziałam co może zrobić pragnienie krwi.- Powiedziała do mnie smutno dziewczyna.
- Chyba wiem co czułaś. Bo mnie też teraz nieźle pali na krew. - Powiedziałam z lekko rozbawionym głosem.
- Czyli wybaczysz mi? - Spytała się mnie z nadzieją w głosie.
- Oczywiście że ci wybaczę.- Powiedziałam rozbawiona. Przytuliłam dziewczynę. Odwzajemniła uścisk.
- A pamiętasz jak się pobiłyśmy o ostatnią sukienkę w sklepie?- Spytałam się Hope.
-Tak żaden człowiek nie mógł sobie z nami poradzić. Dopiero moja mama nas rozdzielała. Był z tego ubaw. - Powiedziała radośnie dziewczyna.
- Twoja mama była bardzo wkurzona. Ty się szybko zaleczyłaś, a mi ledwo pomogła krew twojej mamy. Najświeższe było to że ty zaczęłaś tą bójkę mimo że ta sukienka była na ciebie za duża.- Zaśmiałam się.
Do młyna wszedł roześmiany Klaus.
- No no czego ja się dowiaduję. Moja córka zaczęła bóję.- Gdy mężczyzna to powiedział zaczął śmiać się. Patrzyłyśmy na niego z niedowierzaniem bo nigdy nie widziałyśmy go jak się śmiał. Wstałam i podeszłam do Klausa.
- A ciebie nikt nie nauczył że nie wolno podsłuchiwać?- Powiedziałam z uśmiechem. Gdy to powiedziałam Klausowi zrzedła mina. Gdy to zobaczyłyśmy z Hope wybuchłyśmy śmiechem. Przyszedł Alaric.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Dłużej się nie dało?- Spytał Klaus.
-Czyli jednak zostałaś trybrydą.- Stwierdził Alaric.
- No nic będę musiał od nowa ułożyć plan.- Powiedział mężczyzna. I sobie poszedł.
- Jestem głodna.- Powiedziałam, trzymając się za gardło. Wybiegłam z młyna, w lesie znalazłam człowieka. Upiłam z niego trochę krwi ale mi nie odpowiedziała. Wyleczyłam go i wymazałam mu pamięć. Stwierdziłam że perswazja nie sprawia mi problemów.
Poczułam smakowity zapach. Zobaczyłam pumę. Podbiegłam do zwierzęcia i zaatakowałam. Wbiłam swoje kły w jej szyję. Krew pumy smakowała wybornie. Wypiłam całą krew z tego zwierzęcia byłam nasycona. Siłą woli spopieliłam zwierzę i rozwiałam pozostay po niej popiół. Na miejsce przybył Klaus i Hope.
- Zaspokoiłaś pragnienie krwią zwierzęcia? - Spytał zdziwiony blądyn.
- Tak, dla mnie lepiej smakuje niż ludzka krew. - Powiedziałam pewnie.
- Wracamy do szkoły?- Spytała Hope.
- Tak, wracajmy. Jestem śpiąca. - Powiedziałam. Pobiegłam byłam pierwsza pod szkołą. Poszłam do swojego pokoju i umyłam się. Wyszłam z łazienki ubrana w lekką koszulkę z mokrymi włosami. Zobaczyłam na zegarku, że byłam w niej godzinę. Na fotelu w moim pokoju siedział Klaus. Zdziwiona usiadłam na łóżku.
- Jestem zadziwiony twoim opanowaniem i zdolnościami.- Powiedział hipnotyzującym głosem niebieskooki. Podszedł do mnie, dotknął mojej twarzy. Zadrzałam. Dobrze wiedziałam, że poczuł to.
-Dobranoc, jutro mamy cołodniowy trening  kotku. - Gdy Klaus to powiedział wyszedł.
Byłam zmęczona. Położyłam się, zasnęłam niemal od razu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję że podobał się wam ten rozdział . Proszę o zostawienie gwiazdek i komentarzy, dlatego iż mnie to motywuje do pisania kolejnych rozdziałów.
~saraclarc~

Gdy on jest ojcem mojej przyjaciółkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz