Rozdział II

20 2 16
                                    

Obudził się ojciec. Była 11.

- Zbieraj się jeszcze zdążymy, najwyżej trochę się spóźnimy.- powiedziałam zakładając kurtkę.

-Ty chcesz tam iść?!- zapytał lekko zdezorientowany i trochę zaspanym głosem ojciec.

-No t-tak.- powiedziałam przy czym się zająkałam, bo naprawdę się go bałam. Wiedziałam do czego był zdolny i nie chciałam tego doświadczyć po raz kolejny...

-Nigdzie nie idziesz!! Zostajesz tu!!! Bo stracę cierpliwość!!!- krzyknął bardzo głośno.

-A-ale kurator...- nie dane mi było dokończyć bo ojciec mi przerwał i powiedział.

-No patrzcie ludzie święci ta szmata nauczyła się pyskować. Po tych słowach dostałam w twarz z liścia. Ojciec wyrwał mi buta i rzucił nim z hukiem w naszego kota Alfreda. A zaraz po tym zostałam pociągnięta za włosy i rzucona na ścianę potem pamiętam już tylko ciemność, ponieważ straciłam przytomność...

Obudziłam się i zobaczyłam moje koty łąszące się do mnie (Alfreda, Freda i Natashę), ratowników medycznych którzy właśnie skończyli mierzyć mi ciśnienie, ojca który w ogóle się mną nie interesował i oglądał coś w telewizji. Oraz... KURATORA?!

-Co on tu robi?!- pomyślałam. Moje myślenia przerwał jeden z ratowników.

-Jest tylko trochę potłuczona musi dużo czasu odpoczywać i się nie przemęczać- powiedział spokojnym głosem ratownik.

- Tak nie może być nie pozwolę na to!!- po czym wziął mnie za rękę i wziął do samochodu...

-Gdzie jedziemy?- zapytałam ściskając mój cenny zeszyt.

- Do miejsca w którym będzie ci o wiele lepiej niż u ojca. Tam nikt cię nie będzie bił. To będzie twój azyl.- powiedział ale to nie była odpowiedź której szukałam więc zapytałam.

- Czyli?

- Czyli do domu dziecka- dwa ostatnie słowa powiedział trochę ciszej przyspieszając przy tym.

- Czyli do domu dziecka- dwa ostatnie słowa powiedział trochę ciszej przyspieszając przy tym

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po chwili zatrzymaliśmy się przed pięknym wielkim domem w malowniczej okolicy. Cały dom po prostu tętnił życiem i pozytywną energią. Z przodu na placu bawiło się mnóstwo dzieci. Weszliśmy do środka ja przytuliłam się do ręki kuratora i zeszytu. Wszyscy wokół patrzyli się na mnie i szeptali ,,nowa?". Kurator zauważył że się stresuje więc ukucnął do mnie i powiedział ,,Wszystko będzie dobrze". Po czym zaprowadził mnie pod drzwi jakiegoś pokoju przykucnął i powiedział.

-Ja idę załatwić parę formalności i przywiozę ci tu twoje wszystkie rzeczy, a ty tu poczekasz- powiedział na co ja tylko kiwnelam głową na ,,tak" i weszłam do środka byli tam trzej chłopcy. Na szczęście lub nieszczęście wszyscy w moim wieku.

- Cześć!- przywitał się ze mną Koreańczyk.- Jestem Lee a ty?

- Cześć! Jestem Lien.

- Ładne imię.- powiedział chłopak- ale ty cała pięknie wyglądasz.

CZY TO TY?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz