Rozdział 3

37 4 0
                                    


Środa.. Nie lubię tego dnia. I to bardzo. Chyba aż za bardzo. Moje lekcje sprawiają, że mam zamiar wyskoczyć przez okno tej szkoły. Nie uśmiecha siedzieć dziś do piętnastej trzydzieści. To koszmar. Zdecydowanie za długo.
Wstałam o godzinie 6:20, a raczej zostałam obudzona przez mój budzik. Cooperowie mieszkają nieco dalej niż ja od szkoły, dlatego wcześniej też musimy wyjechać. Przecierając swoją twarz, wywlokłam się z łóżka, dokładnie je przy tym zaścielając. Wzięłam leki, a następnie podeszłam do szafy i wyjęłam z niej potrzebny mi zestaw ubrań. Następnie poszłam do łazienki się przebrać. Dzisiaj stawiałam na białe jeansy i do tego czarna bluzka na ramiączka. Założyłam do tego bordową kurtkę bomberkę. Włosy jedynie rozczesałam. Umyłam zęby, a następnie wykonałam lekki makijaż.

Gotowa wyszłam z łazienki i spakowałam do torby wszystkie potrzebne książki na dziś. Uchyliłam jedynie okno, wzięłam do ręki telefon i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Schodząc po schodach, dołączył do mnie Jimmy, trochę porozmawialiśmy i razem poszliśmy prosto do kuchni. Już z daleka czuć było zapachy. W jadalni czekała już na nas pani Cooper, z którą od razu się przywitałam.

-Jak się spało, słońce? - Zapytała, nakładając mi na talerz naleśniki, ozdobione bitą śmietaną. Sama kobieta miała dziś na sobie czarny kombinezon i wysokie koturny, żeby się nie ubrudzić, miała założony fartuch.

-A bardzo dobrze, dziękuję. - Odpowiedziałam.

-Mamo, a ty nie powinnaś być już w pracy? - Dodał Jimmy, zjadając właśnie trzeciego naleśnika. Ten człowiek to istny pożeracz.

-Zaraz się będę zbierać, do siódmej jeszcze piętnaście minut - Upewniła się, zerkając na zegarek - A chciałam zobaczyć się rano z moimi dziećmi. A gdzie jest Noah?

-Pewnie śpi jeszcze. - Odparł Jimmy. Kobieta kiwnęła głową, a następnie podała mi owoce, by ozdobić naleśniki.

Uśmiechnęła się do mnie szeroko, dodając po chwili ''no to zjadaj''. Kiwnęłam do niej głową, a następnie kątem oka spojrzałam na mojego przyjaciela. Wybuchłam głębokim śmiechem, gdy ujrzałam jego nos i brodę, wysmarowane bitą śmietaną. Chłopak wystawił mi tylko język i zaśmiał się.

W czasie, gdy kończyłam już prawie jeść śniadanie, z góry zaczął schodzić Noah. Ubrany w czarne jeansy i biały podkoszulek. Przez ramię miał przełożoną skórzaną kurtkę, a w ręce plecak. Jego włosy jak zwykle były roztrzepane. Ale na ten nieład latały za nim wszystkie dziewczyny. W drugiej ręce miał swój telefon i najwidoczniej coś na nim pisał. Podszedł do nas, rzucając plecakiem po drodze na kanapę, a następnie usiadł na tym samym miejscu co wczoraj.

-Noah odłóż ten telefon. - Powiedziała do niego ciocia Jenna, podając mu talerz ze śniadaniem. Dopiero w czasie kiedy chłopak włożył telefon do swoich spodni, wziął talerz i podziękował. Dosłownie przez trzy sekundy spojrzał na mnie, przejeżdżając wzrokiem po widocznym nad stołem ciele. Jego mina jak zwykle wskazywała obojętność, czym się totalnie nie zdziwiłam. - Dobrze dzieci, ja już muszę lecieć!

-Miłego dnia!- powiedziałam, gdy kobieta zaczęła iść w stronę wyjścia. Posłała mi w powietrzu buziaka, a następnie zabierając swoją torbę z komody, kluczyki i telefon, wyszła.

-Mamy dzisiaj pierwszą lekcje z hipiską - Wspomniał Jimmy, na co kiwnęłam, przyznając mu racje. - Ciekaw jestem, czy naprawdę jest taką jędzą, jak mówi Will.

- I to jest jedyna lekcja, którą będziemy mieć z Lorą, Willem i.. - W tym czasie krzesło Noah gwałtowanie się odsunęło od stołu, a sam chłopak, biorąc swój pusty już talerz wstał, zostawiając nas samych przy stole. Jego mina była jakby trochę wkurzona, co mnie zdziwiło. Zmarszczyłam brwi, obserwując ruchy chłopaka. - i.. Zoey..

PAMIĘTNIK Z CAMBIOWhere stories live. Discover now