Rozdział 12

15 2 1
                                    

Lexi

Dawno nie miałam tak dość szkoły, jak w tym momencie. Przez cały tydzień to miejsce zniszczyło mi tak psychikę, że nie wiem nawet od czego zacząć. Dzień w dzień musiałam zaliczać jakieś zaległe sprawdziany i do tego były niezapowiedziane kartkówki. Wybierając profil matematyczny naprawdę nie interesowała mnie historia czy chemia, żeby siedzieć po nocach i się do nich uczyć. A tak właśnie było. Dzień w dzień.

Całe szczęście, że zaczynał się właśnie weekend i mogłam ten czas poświęcić na oglądanie seriali. I taki miałam zamiar.

Tylko był jeden problem.

Jake.

Chłopak nie odzywał mnie do mnie praktycznie w ogóle od tamtej soboty. Pisałam i dzwoniłam  do niego milion razy, gdy ten nie pojawiał się w szkole. Dostałam od niego tylko informację, że jest chory i nie mógł ruszać się z domu. Nie do końca wierzyłam w słowa chłopaka, dlatego poszłam do jego kolegów. Mick potwierdził, że blondyn jest chory, jednak gdy pytałam o to Leo, to mogłam wyczuć, że chłopak zmyśla.

Dlatego po zakończeniu lekcji postanowiłam odwiedzić Jake'a. Z dzwonkiem szybko zabrałam swoje rzeczy i nie mówiąc nic nikomu ruszyłam na przystanek autobusowy. Dotarłam na niego w niecałe cztery minuty z powodu okropnej pogody. Zaczął się grudzień, dlatego poniekąd sypał śnieg, a w jego towarzystwie ogromna ilość deszczu.

Chwilę później podjechał autobus, w którego wsiadłam. Zasiadłam na jedno z miejsc, zdejmując kaptur i poprawiając przy tym słuchawki. Leciała jedna z piosenek 5 Seconds of Summer, do której od razu zaczęłam nudzić.

I need your love to guide me back home
When I'm with you, I'm never alone
I need to feel you feel you tonight
I need to tell you that it's alright

We'll never be as young as we are now
It's time to leave this old black and white town
Let's seize the day
Let's run away
Don't let the colors fade to grey
We'll never be as young as we are now
As young as we are now...

Nim się obejrzałam, byłam już na ulicy koło domu Jake'a. Podeszłam pod drzwi wejściowe, a następnie zapukałam. Czekałam może z piętnaście sekund, gdy w progu znalazła się niska kobieta. Mama Jake'a była blondynką, tak samo jak jej synowie. Ubrana w białą sukienkę, miała włosy spięte w wysokiego kucyka.

-O Lexi! Wchodź! - Przywitałam się, wchodząc do środka. Sama kobieta wyszła z domu. - Ja się troszeczkę spieszę, ale chłopców znajdziesz na górze!

Bez żadnego dodatkowego słowa kobieta ruszyła w stronę auta. Zdziwiłam się troszkę na to, co powiedziała. Nie wiedziałam, że bracia Jake'a wrócili. Ruszyłam po schodach do pokoju blondyna.

I tak. Doskonale znałam już ten dom. Byłam już tutaj pełno razy, więc powoli przyzwyczajałam się. Oglądając zdjęcia rodziny wywieszone na ścianach, wchodziłam coraz to stopień wyżej. Gdy znalazłam się na danym piętrze mogłam usłyszeć parę krzyczących głosów. Podeszłam po cichu do uchylonych drzwi, tak by osoby znajdujące się w środku nie usłyszały mnie.

-Gol!

Marszcząc brwi, weszłam do pokoju, zauważając pięciu chłopaków grających w Fifę. Leo i jeden z braci Jake'a siedzieli na podłodze, natomiast sam blondyn ze swoim drugim bratem i Mickiem siedzieli na kanapie. Wszyscy byli wpatrzeni w telewizor, dlatego też nawet nie zauważyli mnie. Patrzyłam na swojego chłopaka, który całkowicie nie wyglądał jakby był chory. Chwilę później Leo spojrzał na mnie, co sparaliżowało go. Puknął łokciem blondyna w kolano, ten od razu spojrzał w moim kierunku.

- O Lexi, hej. - Powiedział jeden z chłopaków.

-Nie wierzę. - Prychnęłam pod nosem, po czym wyszłam z pokoju, kierując się do wyjścia.

PAMIĘTNIK Z CAMBIOWhere stories live. Discover now