Rozdział XI

95 9 0
                                    

*Oczami Percy'ego*


Gdy znaleźliśmy się w gabinecie Chejrona, opowiedziałem mu o moim śnie.

– Rozumiem – odparł zamyślony. Wcześniej nie miałeś żadnych wizji?

– Nie. To pierwszy taki sen odkąd ją ostatni raz widziałem. – Spojrzałem na niego niepewnie. – Myślisz, że... że te wizje są prawdziwe? Że naprawdę miały miejsce?

Centaur przyjrzał mi się uważnie, jakby rozważając, ile może mi powiedzieć, a ile powinien zachować dla siebie. W końcu odezwał się:

– Percy, dobrze wiesz, jak to jest ze snami u herosów. Raz przedstawiają prawdziwe zdarzenia, a kiedy indziej nas oszukują, lecz zawsze zawierają jakieś wskazówki. Mam jednak nadzieję, że to były fałszywe sceny – zakończył i przejechał wózkiem parę metrów do przodu, tuż pod ścianę oblepioną zdjęciami półbogów. Znajdowali się tam wszyscy obozowicze, łącznie ze mną, jednak znalezienie samego siebie zajęło mi dobrą chwilę. Ta ściana była naprawdę ogromna. Przy zdjęciach zmarłych herosów zawieszone były czarne wstążki. Nie dostrzegłem nigdzie twarzy Annabeth – chociaż na pewno tam była, – ale zastanawiałem się z ściśniętym sercem, czy jeszcze tego lata obok jej fotografii nie zawiśnie czerń.

Chejron błądził wzrokiem po ścianie.

– Powiedz mi – zaczął, – nie odczuwałeś do tej pory żadnego niepokoju w związku z nią?

Zmarszczyłem brwi.

– Co masz na myśli?

– Percy, mamy dziś siódmy lipca. Przyjechałeś do nas dwudziestego siódmego czerwca. Nie zastanawiałeś się do tej pory, dlaczego nie ma jej tak długo?

– Oczywiście, że się zastanawiałem. Sugerujesz, że się o nią nie martwię? – zapytałem ze złością.

– Niczego nie sugeruję. Po prostu to mnie zastanawia, że zjawiasz się u mnie dopiero teraz.

– Bo dopiero teraz mam dowód na to, że dzieje się coś złego. Poza tym... wcześniej nie dopuszczałem do siebie myśli, że coś jej jest. Myślałem, że jej przyjazd opóźnia się przez szkołę i rodziców.

Chejron nawet na mnie nie spojrzał.

– Próbowałeś się z nią skontaktować? – zapytał, nadal wpatrując się w zdjęcia.

– Tak – odparłem niechętnie, ponieważ właśnie sobie uświadomiłem, jak duży błąd popełniłem. – Nie odbierała telefonów, a iryfon nie działał.

– Iryfon nie działał – powtórzył powoli.

– Tak.

Chejron pokręcił głową z dezaprobatą i dopiero teraz na mnie spojrzał.

– I to już powinno było ci uświadomić, że coś jest nie tak. Powinieneś był powiedzieć mi o tym. Przekazać mi tę informację od razu.

Czułem się niemal jak przedszkolak, którego nauczyciel karze za kradzież kredek. Zwiesiłem głowę ze wstydem i wymamrotałem:

– Masz rację. Już wtedy powinienem był powiedzieć ci o wszystkim. – Nagle coś mi się przypomniało. – Rachel... kilka dni temu mówiła, że musi powiedzieć mi coś ważnego.

– Nie rozmawiałeś z nią jeszcze?

– Nie było okazji. Nie widzieliśmy się od tamtej pory, jedynie na posiłkach.

Chejron westchnął ciężko i spojrzał na mnie smętnie.

– W porządku. W takim razie idź do niej teraz i zaraz potem wróć tutaj, żeby mi wszystko opowiedzieć – powiedział nieco zrezygnowanym tonem, a ja kiwnąłem głową i wybiegłem z Wielkiego Domu, zmierzając ku Jaskini Wyroczni.

Spokojnie - to tylko ja...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz